piątek, 28 czerwca 2013

Część XXIV

Chciałabym bardzo podziękować za to, że na moim blogu każdego dnia jest ponad 100 wejść. Liczba osób, które go odwiedziły widnieje w statystyce i jest tak ogromna, że... To jedna z najwspanialszych rzeczy jaka mi się przydarzyła. Dziękuję, że tu Jesteście. I choć komentarzy nie ma wiele, to tamte liczby oddają Was bardzo dobrze.
Dziękuję.


Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na mój Ask: http://ask.fm/PortElizabeth
Zapraszam również na moją stronę na FaceBooku: https://www.facebook.com/WyobrazniaPortelizabeth?ref=hl 

Tworzyłam przy akompaniamencie coveru piosenki "Skinny love"

24. Draco wpatrywał się w dziewczynę jeszcze przez chwilę, a potem przeniósł wzrok na jej pracodawcę.
- Nalegam, bym mógł pracować sam.
Choć ton jego głosu był chłody, nawet znudzony, to ten szafirowy błysk w jego oczach sprawił, że mężczyzna aż poluźnił krawat. Jego spojrzenie było tak... intensywne.
Hermiona prychnęła.
- Za kogo ty się masz? - zapytała poirytowana, krzyżując ręce na piersi.
- Za Ślizgona.
Odpowiadając nie spojrzał na nią, a jego głos wciąż był tak samo matowy. Zerknął na nią dopiero później, nim prychnęła ponownie.
- Nie będę z nim pracować - powiedziała bardzo wyraźnie.
- Czy możemy już iść? - zapytał, nie zaszczycając jej nawet przelotnym spojrzeniem.
- Co? - zdumiał się Lacroix, gdyż jeszcze przed chwilą chłopak zajmował zupełnie inne stanowisko.
Hermiona była równie zdumiona jak jej przełożony.
- Otrzymałem już dokumenty dotyczące sprawy. Jeśli nie ma pan innych, ani żadnych uwag, to chciałbym już wyruszyć. Reszty dowiem się w drodze.
- Hermiono... - zająknął się. Przenosił wzrok z jednego na drugiego nie wiedząc co począć.
- Teraz się wahasz? Trochę za późno. Pamiętaj jednak, że nie potrzebna mi jego asekuracja. Zawsze byłam od niego lepsza we wszystkim, poza byciem złym.
Draco podszedł do drzwi i otworzył je przed nią. Jej brwi w zdziwieniu powędrowały w górę, miała ochotę prychnąć na ten pokaz dobrych manier jednak powstrzymała się. Za to dumnie uniosła podbródek i przestąpiła próg - oczywiście zahaczyła o framugę. Gdyby nie fantastyczny refleks Dracona znów jak długa leżałaby na ziemi. Strach pomyśleć, co mogłoby się stać gdyby miała na sobie inne buty niż miętowe Conversy.
Malfoy był naprawdę zaskoczony tą sytuacją, jednak nikt tego nie zauważył, za to Hermiona natychmiast wyrwała się z jego ramion, była mocno speszona tą sytuacją i chciała to jakoś ukryć, dlatego szybko odeszła w głąb korytarza.
- Malfoy! - zawołała - Nie guzdraj się!
Zaraz potem usłyszał jak jej szef wzdycha i wali czołem o biurko w geście bezsilności i już rozumiał, że nie tylko chodzi o jej charakter, ale też o tą niezdarność.
Niemal się uśmiechnął.
Niemal.

- Dobra, Malfoy - powiedziała jak tylko wyszli z budynku i zatrzymali się na jednej z magicznych, paryskich uliczek. - Ustalmy kilka zasad.
Draco, niewzruszony jej bojowym nastawieniem, wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt.
- Po pierwsze - nie wchodzisz mi w drogę.
Żadnej reakcji.
- Po drugie... Spójrz mnie! - powiedziała to zdecydowanie za głośno i teraz przyglądali się im już nie tylko ludzie siedzący w kawiarni po drugiej stronie ulicy, ale i inni, przechodzący obok.
Spojrzał na nią, ale odniosła wrażenie jakby patrzył przez nią. Właściwie wciąż mógł być od niej odwrócony, bo teraz i tak nie wydawał się jej słuchać.
Ukryła twarz w dłoniach starając się ukryć swoją rozpacz i kiedy już jej się to udało, na powrót przybrała władczy wyraz twarzy.
- Po drugie - nie komentujesz mojej wiedzy, na wszelki temat.
Po trzecie - przynajmniej w miejscach publicznych, żądam od ciebie szacunku.
Po czwarte - musimy pracować razem, więc współpracujemy, kiedy to konieczne, choć najlepiej by było gdybyś, po prostu, trzymał się z daleka.
Po piąte - panuje święta zasada Hammurabiego - Oko za oko, ząb za ząb! Ja jestem Gryfonką, ty Ślizgonem i nie wyobrażam sobie, że nagle ci się odmieni i zrobisz się miły.
Po szóste - ty nie poruszasz tematu moich bliskich, ja - twoich.
Po siódme - wzajemnie na siebie uważamy, oczywiście bez przesady.
Po ósme - nie interesuje cię co robię po pracy.
Po dziewiąte - szanuj skrzaty domowe!
I po... już sama nie wiem które - naprawdę cię nienawidzę.
Hermiona czekała na jakiś komentarz lub... cokolwiek, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Nawet nie drgnął. Sfrustrowana wypuściła powietrze z płuc i poszła przed siebie. Ruszył zaraz za nią.
Teleportowali się - osobno - do małej miejscowości w gdzieś na zachodzie Francji. Dracona wcale nie zdziwił fakt, że pierwszym co zrobiła było znalezienie porządnego hotelu i wcale nie zamierzała kłopotać się tym, że jest mugolski. Widział za to z jaką podejrzliwością przyglądała mu się kiedy wynajmowała pokoje. Chłopak natomiast nie wiedział czy śmiać się czy ubolewać nad jej niezdarnością. Ona nie tylko potykała się na najbardziej płaskich powierzaniach, ale też upuszczała portfel, czy zaczepiała stopą o wejście do windy. On zawsze ją łapał, lub podawał to, co upuściła. Choć ją to dziwiło, to zauważyła, że poza tym jednym razem w gabinecie jej szefa nigdy nie robi tego w ostatniej chwili. Jakby wiedział jeszcze przed nią, że zaraz upadnie.
Zamieszkali w osobnych apartamentach, ale obok siebie. Hermiona zasnęła od razu, a Draco już wiedział, że tak dobrze sypia od dnia, w którym obudziła się po wypadku. On jeszcze długo rozmyślał.
List napisze jutro.

A teraz zmykam spać i wyobrażać sobie, że wiem jak napisać tekst na stronę internetową mojego LO. A od jutra czytający projekt z "Sekretami Przeszłości"
Mia Land of Grafic