środa, 16 stycznia 2013

Część XVIII

„Zawsze istnieje możliwość pomyłki co do ludzi, których kochamy. To najgorszy błąd z możliwych.
Jonathan Caroll

[podkład muzyczny]


18. Hermiona obudziła się i nie mogła dojść do siebie, w dodatku rozpraszał ją ból w okolicach skroni. Intensywnie rozglądała się po ogromnej sypialni. Wszystkie meble były niezaprzeczalnie nowe, ale rzeźbione w starym stylu, a dodane tu i ówdzie nowoczesne akcenty wprowadzały do beżowej sypialni eklektyzm. Spojrzała na stolik nocny. Obok wazonu z białymi różami, stała taca ze srebrną zastawą, francuskim śniadaniem i świeżą prasą. Wtedy przypomniała sobie wczorajsze wydarzenia i z jękiem schowała twarz w dłoniach, opadając na łóżko.
Po jaką cholerę mu powiedziałaś? To Ślizgon, jemu nie powinno się ufać. Z drugiej strony twoi przyjaciele okazali się jeszcze bardziej obłudni niż on. On przynajmniej mówił co myślał. Choć z drugiej strony, czy aby na pewno? Teraz nie mówi praktycznie nic.
Dziewczyna chciała czymś rzucić, bo znów myślała o tym, cholernie przystojnym, cholernie uprzejmym, cholernie dobrze wychowanym, szafirowookim blondynie. Nastroszona wyszła z łóżka i dopiero wtedy zwróciła uwagę na to, jakie jest wielkie. Z powodzeniem zamieściłaby się w nim drużyna siatkarska. Rozejrzała się po sypialni wręcz z paniką, szukając w niej jakiś oznak bytności Dracona. Z ulgą stwierdziła, że musi to być pokój gościnny. 
Za oknem była tak przepiękna pogoda, że pierwszą rzeczą jaką zrobiła było wyjście na wielki balkon. W bosych stopach stanęła na jasnych kafelkach, gdzieś na wysokości drugiego piętra i usłyszała szczekanie psa.
Smok? - pomyślała i spojrzała w dół.
A tam, rzeczywiście, był słodki Golden Retriever, ale był też jego pan, co bynajmniej nie poprawiło Hermionie humoru - na początku.
Po ogromnym, przepięknym ogrodzie, radośnie szczekając i merdając ogonem, biegał złocisty pies. Draco daleko rzucał mu piłeczkę, a ten natychmiast po nią biegł, by później, z dumnie podniesionym pyskiem i ogonem, oraz sprężystym krokiem, przynieść ją z powrotem. W pewnym sensie nic specjalnego, ale nawet z tej odległości dziewczyna widziała jak wielką frajdę to sprawia Malfoy'owi. On nie tylko fenomenalnie wyglądał w dżinsach do kolana i błękitnej koszulce, jemu też niesamowitego uroku dodawała ta zabawa.
Hermiona nie mogła powstrzymać się od szerokiego uśmiechu, kiedy Smok rzucił się na jego klatkę piersiową i zwalił z nóg. Ona, po prostu, była absolutnie oczarowana widokiem ich dwóch na zielonej trawie, obok stawu, bawiących się razem jak dzieci.

To jest zakochiwanie się w tobie, a ty jesteś światy ode mnie...*

Draco wiedział, że jest obserwowany, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Hermiona raczej prędko nie wyjdzie z ich posiadłości, a więc miał dużo czasu na zabawę ze swoim pupilem. Wyswobodził się z niedźwiedziego uścisku psa, by dorwać piłeczkę i rzucił ją wprost do stawu. Smok uwielbiał się kąpać. Oba smoki uwielbiały, więc idąc za przykładem zwierzaka wskoczył do wody.

Hermiona skryła się w pokoju i osuwając się po ścianie skryła twarz w dłoniach. Była przerażona tym co zaczynała czuć. A jeszcze bardziej tym, że chyba nie chciała nad tym zapanować.

próbuję rozgryźć to życie
   
Od czasu tamtego upokorzenia w domu Weasley'ów nie chciała wiązać się z żadnym mężczyzną. Romansowała z wieloma, bo czemu nie? Ale wiązanie się było czymś tabu. I dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie ciągnęło ją do związków, bo została w tak okrutny sposób porzucona. Chodziło o to, że w żadnym z tych ludzi nie było tego, czego podświadomie szukała. Przypomniała sobie, że kiedyś pomyślała o Draco jak o „wiernym psie” i zdała sobie sprawę, że było to kwintesencją tego, co ją do niego ciągnęło. Że był lojalny, uczciwy, pomocny, że potrafił być przyjacielem.
Wiedziała, że nie powinna wierzyć, że naprawdę taki jest, ale już nie miała siły, by przed tym uciekać, czy zaprzeczać temu na wszelkie możliwe sposoby. Poszła pod prysznic i stała pod nim przez godzinę, nawet nie zdając sobie sprawy, że przez cały czas leciała lodowata woda i była w kabinie w ubraniu. Dopiero gdy wyszła i spojrzała w lustro, zobaczyła ze oczy ma czerwone od płaczu, a to, co zdawało się być ciepłą wodą, było tak naprawdę jej łzami.
Gdy boso schodziła do salonu zobaczyła, że jest trzecia po południu. Grzecznie przywitała się z Narcyzą i usiadła przy stole, buty kładąc obok siebie. Dziewczyna była tak rozbita, że niemal się nie odzywała, dopóki nie przypomniała sobie pierwszej rozmowy z panią Malfoy.
- Dlaczego to mnie poprosiła pani o znalezienie swojej córki? Powiedziała pani, że aurorzy nie przepadają za państwem, co okazuje się nie prawdą.
- Masz rację, – odpowiedziała, lecz z jej twarzy nie dało się nic odczytać - to kłamstwo. Ale Harry nie zgodził się jej szukać. Powiedział, że to ty masz to zrobić. Czy raczej...
- Tak? - podchwyciła natychmiast.
- Dał Dracon'owi jasno do zrozumienia, że powinien mi zaproponować ciebie. To było... Dla Harry'ego to było bardzo... osobiste. Tak, osobiste to dobre określenie.
- Osobiste? - zapytała. Nie mogła tego pojąć. Dla niej to nie miało żadnego związku.
Narcyza tylko skinięciem przytaknęła, jednak nie rozwinęła tematu.
Usłyszały hałas. Pani Malfoy wyszła do holu, a dziewczyna za nią. Zobaczyły tam przemoczonego od stóp do głów blondyna, który wycierał swojego równie mokrego pupila, uśmiechając się przy tym jak wariat. W pewnej chwili spojrzał na Hermionę, ale z jego uśmiechu już nic wtedy nie pozostało. Wpatrywał się w nią, a ona nie tylko nie mogła znieść tego spojrzenia, bo miała wrażenie, że prześwietla jej duszę, ale też tego, jakie wydawało jej się bezuczuciowe.
- Znów pływaliście w stawie? Jak dzieci – powiedziała Narcyza, z udawaną przyganą.
Chłopak przeniósł wzrok na nią i wywrócił oczami, a potem znów się uśmiechając, wrócił do wycierania psa.

Hermiona jeszcze kilka godzin spędziła u Malfoy'ów, jednak nawet nie bardzo pamiętała o czym rozmawiała, o ile w ogóle się odzywała. Nie mogła jednak pozbyć się wrażenia, że Draco wcale nie czytał książki tylko uważnie ją obserwował. Idiotka, głupia gęś, pomyślała, kiedy już powiedziała mu „dobranoc”. Ty chcesz żeby tak było! Wmawiasz sobie rzeczy, których nie ma. I właśnie wtedy, kiedy po raz kolejny dotarło do niej jak bardzo młody Malfoy ją interesuje, poczuła się jakby uszło z niej całe powietrze. Nawet ta odrobina, która z powolnością głazu toczyła się po jej ciele przez cały dzień.
Zupełnie zapominając o ubraniu butów wyszła z posiadłości i teleportowała się w miejsce, w którym miała nadzieję poukładać swoje życie.
W Paryżu lało jak z cebra i choć nie było bardzo zimno, to pogoda, bynajmniej, tej temperatury nie podwyższała. Hermiona teleportowała się na most Aleksandra III, nad rzekę zwaną Sekwaną. Jednak gdy przypomniała sobie etymologię tego słowa jęknęła żałośnie. Nazwa rzeki pochodziła od celtyckiego słowa "squan", oznaczającego rzekę wijącą się jak wąż.
Wszystko wokół wydawało się puste. Żadnych ludzi, żadnych statków płynących po Sekwanie. Tylko ona, jej bose stopy na chodniku i deszcz. Krople odbijały się od jej skóry lub wsiąkały w jej małą czarną sukienkę, ale nie docierało to do niej. Czuła zimno i wodę, ale wrażenie było takie, jakby oddzielała ją od tego niewidzialna łuna. Jednak to nie sprawiało, że czuła się lepiej. Wewnętrznie, od lat nie czuła się tak źle.

 stoję na moście

Zabijało ją to, o kim nie potrafi przestać myśleć.
Dracon Malfoy. Ślizgon. Syn Narcyzy i Lucjusza. Wcześniej śmierciożerca, obecnie auror. Niesamowicie przystojny, wysoki i doskonale zbudowany. Blondyn o szafirowych oczach, za którym odwraca się każda dziewczyna, niezależnie od wieku. Lata temu jej nienawidził, gardził samą myślą o niej, a teraz? Teraz jest cichy, pomocny, szarmancki, szlachetny, ujmujący, szczery, uczciwy...

dlaczego wszystko jest takie mylące?
może po prostu odchodzę od zmysłów? 

Hermiona nie miała pojęcia jaki jest naprawdę. Mimo to, nie mogła przestać myśleć o tym, jak zachowuje się w stosunku do niej przez cały ostatni czas. Przed jej oczyma stanął obraz Smoka, który rzuca się na swojego pana. Ciasno objęła się ramionami. Czuła się tak przeraźliwe samotna w tamtej chwili, że łzy zaczęły płynąć jej z oczu. Przypomniała sobie wspomnienia Narcyzy i to jak uciekła od tego strasznego widoku, przytulając się do Dracona, który jeszcze mocniej ją wtedy objął.

nie ma nic poza deszczem
żadnych śladów stóp na ziemi 

Nie mogła zrozumieć jak to się stało, że tak bardzo ją pociąga. I na Boga, nawet nie chodzi o jego fizyczność! Oczywiście, był oszałamiający – ten sposób w jaki się poruszał, mówił, trzymał głowę, ale...
Zagryzła wargę do krwi, gdy w jej umyśle pojawiło się wspomnienie jego gorącego oddechu na jej karku. Tamta sesja była straszna, bo wtedy naprawdę pociągał ją jak mężczyzna kobietę, ale później... Później, choć o wiele za szybko, zaczęła za tym tęsknić, bo...

tęsknię za Tobą

Czy zakochanie się w człowieku, którego się nie zna, jest złe?
Czy zakochanie się w swoim pracodawcy jest złe?
Czy zakochanie się w człowieku, który był twoim wrogiem, jest złe?

czy nikt nie próbuje mnie znaleźć?
czy nikt nie weźmie mnie do domu?
jest cholernie zimna noc

Czy to zakochiwanie się skończy się gdy on zniknie?

próbuję rozgryźć to życie 

Hermiona stała pośrodku Paryża, na tym majestatycznym moście, gdzie było koszmarnie zimno i lało żabami. A ona płakała jak dziecko, bo chciała, żeby on był tam razem z nią. Bo tak bardzo chciała, żeby wziął ją za rękę, przytulił, wysłuchał...

czy nie weźmiesz mnie za rękę
zabierz mnie w jakieś inne miejsce 

Uświadomienie sobie jak bardzo go potrzebuje zwalało ją z nóg. Tak bardzo go potrzebowała, a jego tam nie było.

myślałam, że będziesz tutaj,
ale nie ma nic poza deszczem 

Jak idiotka miała nadzieję, że zjawi się tak, jak wtedy, kiedy próbowała przed nim uciec. Że mówił prawdę, że ją zna, że naprawdę wie gdzie teraz jest. Czekała tam na niego, ślepym wzrokiem wpatrując się w zamazaną taflę wody. Tak bardzo chciała usłyszeć trzask teleportacji lub chociaż kroki na mokrym chodniku...
Potrzebowała go.

stoję na moście
czekam w ciemności
myślałam, że będziesz tutaj
nie ma nic poza deszczem
żadnych śladów stóp na ziemi
słucham, ale nie ma żadnego dźwięku

- Zapomniałaś butów.
Poczuła delikatne ciepło na szyi i szept, tak cichy i subtelny, że na jej karku natychmiast pojawiła się gęsia skórka. Wstrzymała oddech. Jej serce zatrzymało się na sekundę, by potem bić trzy razy szybciej.
Odwróciła się powoli i zadarła głowę do góry, by spojrzeć na tę idealną twarz. Ciężkie krople odbijały się od jej głowy, zmazując jednocześnie ślady łez.

nie wiem kim jesteś
ale ja... Jestem z Tobą 

- Chciałabyś ze mną zatańczyć? - zapytał poważnie wyciągając dłoń.
Szept amanta pieścił jej uszy. Wtedy też usłyszała dochodzącą z daleka melodię. Ujęła jego dłoń, a on objął ją w pasie i podnosząc delikatnie postawił jej bose stopy na swoich. On też nie miał butów.
Dla dziewczyny to było jak piękny sen. Naprawdę, jak przepiękny sen. Tańczyć w Paryżu, nocą. Wśród deszczu. Opierać głowę na jego klatce piersiowej, pamiętając, że jeszcze chwilę temu błagała, żeby tutaj był.

jestem z Tobą

Tej nocy zrozumiała, że naprawdę go potrzebuje. On jest jej po prostu jej przeciwieństwem. On jest istotą, która ją przy tym uzupełnia, jednocześnie będąc tak podobnym, że mógłby być nią.

jestem z Tobą.


Jakiś czas później odsunęli się od siebie. Nic nie mówili, ale przyglądali się sobie uważnie. Hermiona schyliła się po swoje szpilki, a potem delikatnie pocałowała go w policzek i teleportowała się do domu.

*


Hermiona obudziła się i poczuła, że wszystko ją boli. Głowa, zęby, kości, nawet mięśnie i, że jest koszmarnie, wręcz nienaturalnie, zimno. Miała też zapchany nos. Zamrugała kilkakrotnie, a z jej oczu popłynęły łzy. Wczorajszy prysznic, a potem noc w ulewie najwidoczniej się mściły.
Musiała iść do łazienki, ale była tak obolała i zmęczona, że ledwie widziała na oczy. Wykrzesanie sił, by choć podnieść kołdrę, było ostatnią rzeczą na jaką mogłaby się zdobyć. I nagle, w jej sypialni zmaterializował się mężczyzna.
- Malfoy? - wychrypiala.
Jego zupełnie nieprzewidziane i absolutne niemożliwe pojawienie się w jej pokoju, niemal postawiło Hermionę na nogi. Gwałtownie usiadła na łóżku, podciągając kołdrę pod brodę.
 - Co ty, do cholery, robisz w mojej sypialni?
- W tej chwili? Stoję – odpowiedział bezczelnie. - Ale zamierzam usiąść – mówiąc to zaczął iść w kierunku jej fotela bujanego.
Złość dała dziewczynie tyle siły, że wręcz wyskoczyła z łóżka, jednak zamiast pewnie stanąć na nogach zatoczyła się i już upadała, gdy poczuła, że Draco ją łapie. Mimo mgły przed oczami widziała jak chłopak taksuje ją wzrokiem, a potem unosi jedną brew do góry.
- Ładna piżamka, Granger – zakpił.
W Hermionie coś się zagotowało, ale musiała mu przyznać rację. Ten cieniutki kawałek białego jedwabiu, który sięgał jej za pośladek, więcej odkrywał niż zakrywał.
- Wydaje mi się, czy już widziałeś mnie nago? - odgryzła się.
Chłopak wywrócił oczami, a potem poszedł w kierunku drzwi.
- Co ty robisz? Postaw mnie na ziemi!
- Chciałaś iść do łazienki.
Hermiona zamrugała dwukrotnie. Gorączka naprawdę zaczynała dawać się jej we znaki. Ale odpuściła. Malfoy jednak nie byłby Malfoy'em gdyby nie zapytał czy aby na pewno nie pomóc jej się rozebrać. Mimo to, kiedy już z niej wychodziła, chłopak ponownie wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. A potem kazał jej być grzeczną dziewczynką i pić rosół, który sam jej zrobił, a który naprawdę był pyszny.
- Malfoy... – szepnęła, później.
- Tak? - zapytał.
- Dziękuję – powiedziała i zasnęła.

*"Come Back... Be Here" - Taylor Swift

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Część XVII

Ten rozdział nigdy nie był inspirowany piosenką. Po prostu odkryłam, że do niego pasuje, bo jest o właśnie takich uczuciach, jakie są przedstawione w tym rozdziale. Oczywiście nie musicie jej słuchać, gdyż jej wersy przewijają się przez tekst, jako coś w rodzaju myśli.



17. - Hej, Granger, nie płacz. Nic ci nie zrobię, wiesz o tym! 
Draco podszedł do niej, bardzo powoli. Była przestraszona, zagubiona, a co najważniejsze - wstyd już nie przeszkadzał jej płakać. Dotknął jej policzków, muskając je opuszkami palców. Nie podniósł jej brody, wiedział, że sama na niego spojrzy. Wzrok miała szklisty od łez i niespokojny.
- To nie mnie nienawidzisz – powiedział znów. - I to nie mnie się boisz. - Ta chwila była tak intymna, że nie mógł mówić głośniej niż szeptem. - Spróbuj się uspokoić, a wtedy ci wszystko wytłumaczę. Hermiono, - Gdy usłyszała swoje imię natychmiast spojrzała mu prosto w oczy. - nic złego ci nie zrobię.
Rzuciła mu się w ramiona i rozpłakała się. 
Jeszcze tej nocy nie rozumiała swoich uczuć, ani co w nich robił blondyn, ale teraz... Teraz wszystko poukładało się w logiczną całość.
Poczuła, że ich teleportował. Była tak zaskoczona, że nawet przestała płakać. A gdy otwarła oczy zobaczyła, że znów są w Nantucket. Że stoją na tej samej latarni morskiej, na której była jeszcze chwilę wcześniej. Wtedy powróciły pytania.
- Skąd wiedziałeś gdzie będę? Za każdym razem! I robiłeś to tak szybko, jakbyś dokładnie wiedział gdzie się teleportować!
- Bo wiedziałem – powiedział i usiadł.
- Ale skąd? - żądała odpowiedzi.
- Właściwym pytaniem byłoby: Dlaczego stałaś się tak nieuważna?
- Co?
- Jeszcze kilka tygodni temu nikt by cię nie podszedł. Pewnie nawet zdemaskowałabyś śmierć! A teraz? Jestem twoim cieniem, a ty o tym nie wiesz.
- Nie prawda! - obruszyła się. - Zawsze kiedy szukam twojej siostry, wiem, że jesteś obok.
- To skąd bym wiedział, o tych wszystkich miejscach w Australii, w których byłaś, skąd wiedziałbym, że byłaś ostatnio na kawie, w Prowansji? - Draco postanowił przemilczeć fakt, że była w kawiarni, którą on jej pokazał. - Skąd znałbym Nantucket? Tą zapomnianą przez Boga mieścinę, w której diabeł mówi „dobranoc”. - Zamilkł na chwilę, a potem zmienił temat, co zirytowało Hermionę. Dopóki nie dowiedziała się o kim mówi. - Jest moim najlepszym przyjacielem, chociaż nigdy ode mnie tego nie usłyszy. Znamy się jak łyse konie. Wie o mnie wszystko i ja wiem wszystko o nim. Tylko jest jedno prawie. Harry nie chce mi powiedzieć, co się z wami stało. Myśli o tym cały czas, ale nie powie mi. - Hermiona ciaśniej opatuliła podciągnięte pod brodę nogi. - Wiem, że chodzi o Weasley'a. I wiem, że ten tatuaż na twojej stopie zrobiłaś kiedy się rozstaliście.
- Skąd ty...? - On wiedział o niej rzeczy, o których nikt inny nie miał pojęcia.  
- Czarodziej czy nie, wiem kim w greckiej mitologi jest Nemezis - boginią zemsty.
- Nie mogłeś widzieć tego tatuażu. Zawsze go ukrywam, nie mogłeś go widzieć na tamtej sesji!
- Lubisz chodzić po plaży, prawda? - zapytał znienacka.
Hermiona zgubiła wątek.
- Zwłaszcza przy brzegu morza, by fale mogły obmywać twoje stopy. 
Widział ją kiedy pozwalała sobie na chwile zapomnienia, wtedy widział jej tatuaż pomyślała. Finezyjny napis, na zewnętrznej części prawej stopy.
- Mówiłem, jestem twoim cieniem. 
Westchnęła poddając się.
- Dlaczego Harry ci nie powiedział?
- Bo nie chodziło o niego, tak powiedział.
- Wiedziałam, że jestem w Nim zakochana już na szóstym roku. - Nie potrafiła nie szeptać, opowiadając to. - Strasznie byłam wtedy o Niego zazdrosna. A gdy szukaliśmy horkruksów i nas zostawił nie mogłam Mu wybaczyć. Nie mogłam przestać płakać. Z perspektywy czasu, jednak najmilej wspominam fragment, w którym wrócił, a ja chciałam Go zabić, za to, że był takim dupkiem i nas zostawił. W każdym razie, potem się starał o moje wybaczenie. Ja... Zawsze chciałam wolności dla skrzatów, nie musisz mi mówić jakie to dla ciebie idiotyczne, – wtrąciła natychmiast – i w dniu bitwy w Hogwarcie, po raz pierwszy, to uszanował. Wtedy go pocałowałam. Potem, po prostu, byliśmy parą. Najlepsze były pierwsze trzy miesiące, bo potem wróciłam do szkoły, ale... Byłam taka zakochana! Teraz nie wiem co było w Nim takiego, że wzbudzał we mnie takie uczucia. 
Hermiona przyglądała się wschodzącemu słońcu, a w głowie kotłowały jej się wspomnienia. Po policzku spłynęła jej łza. Wtedy spojrzała na Dracona.
- Chcę, żebyś to widział.
- Zaboli cię.
- Nie zaboli.
Wtedy otworzyła przed nim swój umysł.

Wyszłam z tobą przez drzwi, powietrze było zimne
Lecz z jakiegoś powodu skojarzyło mi się to z domem
Och, twoje słodkie usposobienie i moje zdumione spojrzenie
Śpiewamy razem w samochodzie, a jesienne liście opadają jak kawałki na swoje miejsce

Zamknęła przed nim swój umysł, a potem powiedziała:
- Pamiętam naszą pierwszą noc. Potrafię sobie to wyobrazić nawet po tych wszystkich dniach. I nie potrafię o niej zapomnieć.
Zacisnęła powieki i znów otwarła przed nim swoją duszę.

Bo oto znowu jesteśmy tam w środku nocy
Tańczymy w kuchni w świetle lodówki
Przerażona, byłam tam, pamiętam to wszystko zbyt dobrze
Zostawiłam swój szalik w domu twojej siostry
A ty wciąż go trzymasz w swojej szufladzie, nawet teraz

- Pewnego dnia dowiedziałam się, że go zdradziłam. Powiedział to, przy całej rodzinie. Zrobił ze mnie dziwkę, choć tak naprawdę chodziło o niego. I oni mu uwierzyli, uwierzyli we wszystko co im powiedział – szeptała, a on widział tą scenę jej oczami. - Pani Weasley mnie wyklęła, Ginny, zdawało się moja najlepsza przyjaciółka, która wszystko o mnie wiedziała, też mu uwierzyła. Widać argument, że go zostawiłam, by rzekomo się uczyć, był wystarczająco dobry.
- A Harry? – zapytał, tym razem patrząc już na nią.
- Widziałeś, że Harry milczał wtedy, bo był w takim samym szoku jak ja. Ale nigdy potem nie chciałam żeby stanął po mojej stronie. Miał stanąć po stronie przyjaciółki, a nie żony i szwagra? Gdybym go o to prosiła, zniszczyłabym jego rodzinę. A On nigdy nie będzie tego wart. Tamtego dnia intensywnie zaczęłam szukać rodziców, tamtego dnia ścięłam włosy, tamtego dnia zaczęła się moja rola modelki i tamtego dnia zrobiłam ten tatuaż. Nezmezis, kobieta bez winy i wstydu. W pewien sposób stałam się taką, jaką ze mnie zrobił – bezwstydną. A tatuaż miał mi przypominać, że kiedyś się na Nim zemszczę.
- Miał?

Mówiłeś mi o swojej przeszłości, myśląc, że jestem twoją przyszłością
Wiem, że to już przeminęło i nie mogłam nic więcej uczynić
Zapominam o tobie na tyle długo, by zapomnieć, dlaczego musiałam to zrobić

- Bo tego nie zrobiłam. W ciągu tych lat spotkaliśmy się tylko raz i to po przeciwległych stronach ulicy.

Bo oto znowu jesteśmy na tamtej miejskiej uliczce
Niemal przejechałeś na czerwonym, gdyż spoglądałeś w moją stronę
Wiatr w moich włosach, byłam tam, pamiętam to wszystko aż za dobrze
Wiatr w moich włosach, byłeś tam, pamiętasz to wszystko aż za dobrze
To było niezwykłe, byłam tam, pamiętam to wszystko aż za dobrze

- Nigdy nie udało mi się pokazać jak bardzo go nienawidzę, bo... Wiem, że to już przeminęło i cała „magia” zniknęła, i mogłoby być wszystko ze mną w porządku, ale wcale tak nie jest.

W dole schodów, byłam tam, pamiętam to wszystko, aż za dobrze
Cóż, być może zatraciliśmy się między słowami, może prosiłam o zbyt wiele
A może to było arcydzieło, dopóki go nie zniszczyłeś
Przerażona, byłam tam, pamiętam to wszystko zbyt dobrze

- Pragnę, być znowu dawną sobą, wciąż próbuję się odnaleźć, ale wiem, że to już niemożliwe. Bo jestem jak zgnieciony kawałek papieru, ponieważ pamiętam to wszystko. Aż za dobrze...

Po tych dniach w koszulach w kratę i nocach, gdy uczyniłeś mnie swoją
Teraz odsyłasz moje rzeczy, a ja wracam do domu sama
Lecz zatrzymałeś mój stary szalik z tego pierwszego tygodnia
Bo kojarzy ci się z niewinnością i pachnie jak ja
Nie potrafisz się go pozbyć, bo pamiętasz to wszystko, aż za dobrze

Draco nic nie powiedział tylko objął ją ramieniem i przyciągnął do swojej piersi. I trwali tak, dopóki nie zauważył gęsiej skórki na ciele Hermiony. Chciał jej powiedzieć, że muszą iść, ale zauważył, że zasnęła. Nie obudził jej, tylko wziął na ręce i szepnął zaklęcie, by nie zbudziła się podczas teleportacji. Minutę później kład ją na łóżko w pokoju gościnnym swojego domu.
Narcyza nie zapytała syna co się stało, tylko zmartwiona zmarszczyła brwi widząc jego złą minę, kiedy wychodził z domu.

Czasem chciałbym wykorzystywać, wszystkie szanse wcześniej.*

- Potter! - ryknął, kiedy wpadł do jego gabinetu. - Co to, do jasnej cholery, miało być?!
- Ale o czym ty mówisz? – zapytał kompletnie zdezorientowany i wyciszył pomieszczenie.
- Zostawiłeś ją!
- Powiedziała ci? - szepnął.
- Pokazała.
Harry opadł na krzesło i schował twarz w dłoniach.
- Wiesz, że nie chciałem – powiedział.
- Wiem. Ale i tak to zrobiłeś. Tyle razy mi powtarzałeś, jaka to przyjaźń jest ważna i jak bardzo trzeba ją pielęgnować. A ty ją, tak po prostu, zostawiłeś samej sobie!
- Ale potem coś zrozumiałem i powierzyłem jej życie w ręce swojego najlepszego przyjaciela. Twoje.

* Fragment piosenki z zakładki INSPIRACJA

sobota, 5 stycznia 2013

Próbówka, cz. II, ostatnia - miniaturka Madzi

Bardzo przepraszam, za to że tak późno, ale miałam dużo nauki, potem byłam chora (cały czas spałam). M.


CZĘŚĆ II

   Mijały godziny, dni, miesiące. Od tego feralnego dnia wszyscy troje spotykali się prawie codziennie. Chodzili razem na place zabaw, do zoo, wesołego miasteczka, figlarni, parków, świata dinozaurów i wielu, wielu innych. Draco bardzo przywiązał się do małej i do Hermiony, choć z tego nie zdawał sobie sprawy.
   Wbrew pozorom ten dzień nie był zły. Wszyscy nieźle się bawili, świętując trzecie urodziny małej. Dostała mnóstwo prezentów, jedli tort, pili gorącą czekoladę, siedzieli przy kominku, grając w gry planszowe. Gdyby ktoś, teraz na nich spojrzał z cała pewnością pomyślałby, że to szczęśliwa rodzina, ciesząca się wolnym dniem i możliwością spędzenia czasu razem z dzieckiem.
   Hermiona i Draco ze względu na małą odstawili dzisiaj na bok swoje kłótnie, wyzwiska, całe czasy Hogwartu. Mówili sobie nawet po imieniu. I obydwojgu przeszło przez myśl, że mogliby tak spędzać czas już zawsze. Kiedy mała spała po południu, nasi bohaterowie bardzo długo rozmawiali. Draco nawet przeprosił Hermionę za wszystko co jej zrobił, czym była tak zdziwiona, że aż sięgnęła po zaproponowane i nalane wcześniej wino. Pierwszy raz w życiu czuła się dobrze w jego towarzystwie. On również.
   Od tego czasu minęło już kilka miesięcy. Dawni wrogowie nie mieli za bardzo wyjścia i musieli widywać się prawie codziennie. Hermiona zaakceptowało go jako ojca jej dziecka. Cieszyła się nawet, bo pierwszy raz od dawna nie musiała udawać.
   Z czasem, gdy Draco miał do załatwienia jakąś sprawę i nie mógł przyjechać nawet robiło jej się przykro, brakowało jej go, już nawet nie chodziło tylko o małą. Ona również zaczęła się przywiązywać do ojca jej dziecka. Tak samo było z Draco. Przywiązywał się do Gryfonki z każdym dniem coraz bardziej i bał się, bał się tego, że zbyt mocno kiedyś się nienawidzili i nie będą mogli dać sobie szansy.
   Obydwoje żyli obok siebie, ale nie razem.
Bali się, straszliwie bali się odrzucenia i dlatego każde z nich postanowiło się nie wychylać, aż do pewnego wieczoru. Kiedy wreszcie po lampce wina zaczęli szczerze rozmawiać.
- Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś cię zobaczę, a tym bardziej, że będę siedzieć w Twoim domu i popijać twoje wino. Że będę siedzieć u Ciebie z naszą córeczką - uśmiechnęła się do niego. Pierwszy raz tak szczerze, tak prawdziwe.
- A ja zawsze to wiedziałem, nawet to, co do naszej córki - śmiali się teraz na głos, obydwoje.
- Jest już późno, będziemy musiały lecieć.
- Mała śpi …- zaczął Draco.
- Wezmę ją na ręce, na pewno się nie obudzi, śpi głęboko - spojrzała w jego stalowe tęczówki. Pierwszy raz nie były takie… puste. Mogła w nich zobaczyć całego jego. Prawdziwego, nie tego udawanego ze szkolnych lat.
- Zadzwonię po taksówkę - nie chciała jechać, czuła się tutaj dobrze, ale musiała. Wzięła telefon z torebki i poszła do góry do pokoju, gdzie leżała Anastazja.
   Sam nie wiedział czemu, ale bardzo chciał żeby została i nawet przyszedł mu do głowy pewien pomysł.
- Poproszę taksówkę na ul.Homofaber 15... Tak... Dziękuję bardzo, do widzenia.
   Podeszła do łóżka małej, uklękła i pogłaskała ją po głowie.
- Przepraszam cię za wszystko maleńka - szepnęła jej do uszka i pocałowała w czoło.
   W tym samym domu w pomieszczeniu piętro niżej.
- Dobry wieczór, zapłacę 100$, jeżeli zadzwoni pan do panny Granger i powie coś o małej kolizji i braku możliwości przyjazdu po nią.
-Tak rozumiem, mam nadzieję, że nic się nie stało. To dobrze. Dobranoc.
   Zadzwoniła po taksówkę jeszcze raz, schodząc po schodach na dół. Szła tak delikatnie i cicho, że w ogóle nie było jej słychać.
- Dobry wieczór, zapłacę 100$, jeżeli zadzwoni pan do panny Granger i wymyśli cokolwiek, byleby tylko nie mógł pan po nią przyjechać - mogą być korki, czy coś takiego. Kolizja w każdym razie już była.
   Wszystko słyszała. Uśmiechnęła się tylko pod nosem, przeszła do innego pomieszczenia i zadzwoniła trzeci raz, chciała go przyłapać na gorącym uczynku, bardzo ją ta sytuacja bawiła.
- Dobry wieczór, zapła…
- Tak, tak, dzwonił już pan do mnie. Musi pan ją bardzo kochać, że tak się pan stara.
- Nawet nie zdaje sobie pan sprawy jak bardzo.
- Nie wiesz może, co się takiego dzieje, że żadna taksówka nie może tutaj dotrzeć? - zapytała i uśmiechnęła się tajemniczo.
- Nie wiem... korki może - zawahał się.
- Nie, znaczy tak. Kolizja za pierwszym razem, korki za drugim, a za trzecim jeszcze nie zdążyli zadzwonić, ale myślę, że ty wiesz już i możesz mi powiedzieć zanim do mnie zadzwonią. - Spróbowała zrobić groźna minę, ale tylko zaczęła się śmiać. Chyba drugi raz w życiu widziała żeby Dracona Malfoy'a zatkało. On, widząc, że Hermiona śmieje się szczerze, rozluźnił się i dołączył od niej.
- Przepraszam – powiedział. - Inaczej byś nie została.
- No to ile jestem warta? - zapytała śmiało, ale po jej ustach dalej błądził uśmiech.
- Dzisiaj 300$, zobaczymy co będzie dalej, bo… Bo dla mnie jesteś warta każdej ceny, jesteś bezcenna. Ty i nasza córeczka - odważył się wreszcie.
- Pójdę spać do małej - uśmiechnęła się, podeszła i pocałowała go w policzek. - Dobranoc - mówiąc to, wchodziła już po schodach na górę.
   A on? On stał tam jeszcze przez dobre kilkanaście minut. Nie umiał sobie wyjaśnić dlaczego tak bardzo podziałała na niego bliskość Herminony. Dawnej Panny-Ja-Wiem-wszystko. Kiedyś znienawidzonej Gryfonki, dziś matki jego córki.


***

   Od tego czasu było wiele sytuacji, które coraz bardziej utwierdzały bohatera w tym, że kochał Hermionę, z każdym dniem coraz bardziej. Nie mógł w żaden sposób tego wytłumaczyć, tak po prostu było. I koniec. Wiele razy chciał powiedzieć co czuje, ale się bał. Najnormalniej w świeci bał się reakcji Hermiony. Ona była bardzo sceptycznie nastawiona na związki. W przeszłości została bardzo zraniona, od tego czasu wydawało jej się, że każdy facet jest taki sam i tylko czyha żeby znaleźć jej słaby punkt i ją zranić. Uważała, że jest samowystarczalna i, że ze wszystkim sama doskonale sobie poradzi. Jednak pewnego dnia nic nie szło tak jakby tego chciała. Wszystko jej leciało z rąk, zupa wykipiała, farba się wylała... Kiedy biedny Draco chciał jej pomóc wpadła w szał, zaczęła krzyczeć pytając go czy naprawdę uważa ją za taką niezdarę i myśli, że sobie nie poradzi? Draco wściekł się i wykrzyczał jej prosto w twarz, że chce jej pomóc, tylko i wyłącznie dlatego, że ją kocha.
Wtedy już nie było odwrotu.
- Posłuchaj mnie, choć raz mnie posłuchaj. Kocham Cię! Sam nie wierzę, że to się stało, ale stało się i żadne z nas nie ma tu nic do gadania.
- I owszem, ja mam, a teraz przepraszam, ale spieszę się do córki.
- Dlaczego mi nie wierzysz?
   Malfoy zaczynał się irytować. On wychodzi do kobiety z sercem na dłoni, - co nigdy się zdarza - a ona, najnormalniej w świecie, go ignoruje. Tak nie powinno być, nikt nie będzie nim pomiatać, a tym bardziej jakaś kobieta, którą co prawda kocha, ale to i tak niczego nie zmienia. On nie może stracić swojej dumy, to Malfoy ! Przynajmniej tak, by się wydawało
- Bo nie mam żadnego powodu, żeby Ci wierzyć.
- Zmieniłem się.
- Ludzie się nie zmieniają, zmieniają tylko to, jak widzą ich inni.
- A jeśli wtedy w szkole udawałem, a teraz jestem prawdziwy? Jeśli wtedy naprawdę marzyłem, żeby Cię pocałować, a tylko zmyślałem, że dlatego, że chcę pocałować wszystkie dziewczyny w szkole?
- Musze iść.
- Proszę cię. - Bał się, że w końcu straci je obie. - Pierwszy raz w życiu mam o co walczyć…
- Nie masz, już nie masz.
   Odeszła zostawiając Go.


***

   Przemyślała sobie wszystko. Wiedziała, że robi źle, że postępuje wbrew sobie. Bała się, że Draco to będzie kolejna osoba, która będzie chciała ją wykorzystać. Chciała być ostrożna, a tak naprawdę raniła też samą siebie, już dawno wiedziała, że to właśnie w nim znalazła oparcie. Stanęła przed drzwiami jego domu. Zadzwoniła, poczekała chwilę, ale niestety nikt nie otwierał.
   Łzy pociekły jej po policzku, szybko otarła je ręką.
   Przecież jestem silna, powtarzała sobie w myślach. Zawsze, wszędzie i ze wszystkim daję sobie radę.
   Zadzwoniła, po pierwszym sygnale przypomniała sobie, że miał być dzisiaj w Hogsmeade, musiała go przeprosić, a nie chciała robić tego przez telefon. Teleportowała się koło księgarni. Zobaczyła go. Był bardzo zdziwiony.
   Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Przepraszam - wymówiła bezgłośnie.
   Zrozumiał.
- Kocham cię. - Uśmiechnął się.
- Ja ciebie też. - Uśmiechnęła się śmielej, wybaczył jej.
   Chciał podejść, ale zatrzymała go, spotkanie było ważne, a ona poczeka. Teraz ma już wszystko, córeczkę i ukochanego, prawdopodobnie przyszłego męża - ojca jej córki.
   Uśmiechnęła się, nigdy, by nie pomyślała, że to wszystko może tak się potoczyć, że ona, on i ich córeczka będą razem, szczęśliwi.
   Rozejrzała się wokoło. Dawno tutaj nie była i postanowiła się przejść. Spędziła dobre kilka godzin chodząc po sklepach, już zapomniała jaką sprawiało jej to przyjemność. Kupiła parę rzeczy, rozglądała się też za nowościami dotyczącymi szkoły, w końcu za niedługo jej córeczka tez do niej pójdzie. Bardzo chciał żeby miała takich przyjaciół, jakich ona miała za czasów Hogwartu.
   Idąc ulicami wspominała szkolne lata i rozmyślała nad tym, co teraz będzie. Sama siebie nie poznawała. Zmieniła się. Już nie jest tą „starą’’ panną ja-wiem-wszystko, jak mawiał dawny wróg.
   Spojrzała na zegarek. Powoli zaczęła kierować się w stronę Draco, szła uśmiechając się i zastanawiając jak teraz się zachowają.
   Podniosła wzrok. Zamarła. Jak mogła dać się tak oszukać? Zobaczyła go całującego Astorię.
   Odwrócił się i zamarł. Przecież dopiero co ją odzyskał.
- Coś ty najlepszego zrobiła! - krzyknął.
- Pomogłam ci - odpowiedziała spokojnie. - Nie możesz tracić życia dla takiego czegoś, ona jest szlamą. Czyżbyś o tym zapomniał?
- Nie, nie zapomniałem, ale oprócz tego jest też cudowną kobietą, z którą mam dziecko. Jest piękna, inteligentna, dużo mądrzejsza od tych wszystkich czystych czarodziejów, a już w szczególności od ciebie! Jest intrygująca i zaskakująca, jest też nieśmiała i płochliwa, ale jeśli chodzi o osoby, które kocha to zrobi dla nich wszystko.
- Nie wierzę, słynny Draco Malfoy się zakochał, i to w kim!
- Tak, kocham ją i moją córeczkę najmocniej na świcie. To właśnie one pokazały mi co to miłość. A teraz, przez ten twój głupi wygłup mogę je stracić, raz na zawsze.- Odwrócił się i poleciał w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu stała kobieta jego życia.
   Nikogo nie było, pędem teleportował się pod drzwi jej domu.
   Usłyszała trzask teleportacji. Odwróciła się.
- Błagam cię, idź - powiedziała płacząc. Ręce tak jej się trzęsły, że nie umiała trafić w diurkę od klucza.
- Posłuchaj - odezwał się nieśmiało.
- Nie, proszę, to Ty posłuchaj. Chcę cię widywać jak najmniej się da. Nie zabronię ci spotykania się z córką, ale ja naprawdę nie mam najmniejszej ochoty cię widywać.
- Posłuchaj, muszę ci to wytłumaczyć.
- Ja nie chcę tego słuchać, naprawdę mam dość wrażeń, i naprawdę nie wiem jak mogłam być tak głupia i uwierzyć w te brednie.
- Słuchaj, to, co widziałaś, to nie to, co myślisz…- zaczął.
- Pa. W spawie małej kontaktuj się przez telefon.
   Zamknęła za sobą drzwi.
   Oparła się o nie w środku mieszkania i już nie powstrzymywała płaczu.
   Cholera co za dupek ze mnie, gorączkowo myślał Draco. Teleportował się w środku jej mieszkania, przecież musiał jej to jakoś wytłumaczyć, nie mógł jej stracić po tym jak właśnie ją odzyskał. Zobaczył ją płaczącą, siedzącą pod drzwiami. Makijaż był cały rozmazany, wszystko było czarne, jej twarz, jej biała bluzka, jej dłonie. Oczy miała całe popuchnięte i czerwone od płaczu. A przecież płakała tak krótko.
   Płakała przez niego.
   Zrobił dwa kroki, uklęknął przed nią.
- Nie chciałem, naprawdę nie chciałem. To ona chce moich pieniędzy. Myślała, że jak mnie pocałuje publicznie to mnie rzucisz. Kocham cię i naszą córeczkę, nie chcę stracić żądnej z was.
   Spojrzała w jego oczy. Mówił prawdę.
   Wtuliła się w niego i zasnęła.
   Kiedy obudziła się rano była w łóżku. Draco właśnie niósł na tacy dwie filiżanki kawy i kanapki.
- Byłem rano w sklepie, powinnaś coś zjeść. - Uśmiechnął się.
- A… - zaczęła, o on ubiegł ją z odpowiedzią.
- Wieczorem przywiozła ją opiekunka, a rano zawiozłem ją do wujka, Łucja przekazała...
- Dziękuje.
- Naprawdę, bardzo przepraszam, wiesz, że bardzo cię kocham i nigdy bym cię nie zranił.
- Wiem.
   Kiedy zjadła i wypiła kawę wstała z łóżka, poszła pod prysznic, umyła zęby i ubrała się.
- Muszę lecieć do pracy.
- Nie musisz, jak spałaś zadzwoniłem do nich i masz dzień wolnego, nie musisz dziękować.
   Spojrzała na niego i włączyła telewizje. Potem wstała zrobiła obiad. On cały czas siedział na fotelu i przyglądał się jej z uwagą.
- Jadę po Anastazję - powiedziała kierując się w stronę drzwi.
- Nie trzeba, kazali przekazać że przywiozą ją po obiedzie.
   Kierowała się w kierunku sypialni, po drodze wzięła z półki książkę. Draco roześmiał się na cały salon. Odwróciła się zirytowana, a on spoglądał na nią.
- Jak długo nasze rozmowy będą wyglądać tak oficjalnie? - Wstał i skierował się w jej stronę.
- Chyba powinniśmy sobie odpuścić - odpowiedziała cofając się do tyłu, niestety za nią była już tylko ściana.
- Z pewnością - powiedział ironicznie. - Naprawdę zawsze marzyłem, żeby przychodząc po córkę patrzeć jak kobieta mojego życia całuję lub bóg wie co innego robi ze swoim nowym facetem. Naprawdę myślisz, że byłbym w stanie to wszystko znosić? Dziewczyno proszę cię, opamiętaj się! Kocham Cię i zawsze będę. - Uklęknął i wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko.
- Hermiono Granger, czy uczynisz mnie tym szczęśliwcem, i zgodzisz się zostać moją żoną i matką naszych kolejnych dzieci.
   Była w szoku. Spodziewała się wszystkiego, ale na pewno nie tego.
- I tak, wiem, że tak - uśmiechnął się, włożył jej pierścionek na palec i zatopił się w jej malinowych ustach.


KONIEC
Mia Land of Grafic