niedziela, 5 maja 2013

Część XXI

Ten rozdział dedykuję nowej czytelniczce - Pani Z.
;)


ja naprawdę nie potrafię opisywać przyjaźni
przepraszam

21. - Malfoy! - krzyknęła wkurzona, kiedy ten niespodziewanie (ale w sumie ile może być takich niespodziewanych pojawień się?) zjawił się na jej łóżku. - To nie twój dom! Udawaj chociaż, że to zauważyłeś - powiedziała maksymalnie wkurzona i zakryła się kołdrą.
- Gdybym wiedział, że jeszcze śpisz, to bym nie przyszedł - odpowiedział, jakby zbyt cicho, wpatrując się w okno.
Hermiona była detektywem i mimo wzburzenia nie uszło jej uwadze dziwne spięcie chłopaka kiedy ją zobaczył, a potem stoicki spokój kiedy przeniósł wzrok z niej na widok na zewnątrz.
- Co tu robisz?
- Twoja asystentka mnie tu przysłała.
- Kto cię tu przysłał? - powtórzyła, niemal spadając z łóżka.
- Twoja asystentka. Kocha się we mnie, ale nie mam pojęcia co to ma wspólnego z przysyłaniem mnie tutaj.
Powiedział to tak spokojnie, jakby kontemplował obraz. Hermiona nie potrafiła tego zrozumieć.
- Ja wiem. Chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: dowiedzieć się czy będę w pracy i sprawić, żebyś zobaczył mnie sauté i się mną nie interesował. Jezu... Powinnam ją zwolnić z co najmniej trzech powodów!
- Popadasz w przesadę.
Popadam? - zapytała samą siebie, zaskoczona.
- Po pierwsze, ona nie ma zielonego pojęcia o naszej wspólnej przeszłości, a powinna mieć. Po drugie, bo wydaje jej się, że się mną interesujesz i ma czelność się tym interesować. I po trzecie, wreszcie, wysyła swojego chlebodawce do mnie do domu, żeby robił za kuriera!
- Przyznaj się, że chodzi tylko o to, że to akurat mnie kazała tutaj przyjść - powiedział z aroganckim uśmieszkiem, patrząc na nią kątem oka.
Kopnęła go w plecy.
- Za co? - krzyknął zrywając się z łóżka.
- Za bycie irytującym sobą!
Jego wyraz twarzy zmienił się, na jeszcze bardziej nieodgadniony. Przemieścił się tak, że przykucał blisko niej, spojrzał jej prosto w brązowe oczy i zapytał delikatnie, prawie szepnął:
- Skąd wiesz, że jestem sobą?
Wstrzymała oddech. Miał rację - skąd mogła to wiedzieć? A co ważniejsze, kiedy zaczęła wierzyć, że on naprawdę taki jest? I wtedy uświadomiła sobie, że nie tylko się do niego przywiązała, ale zaczęła mu ufać, wierzyć i pokładać w nim nadzieję. Ale kiedy już czuła się się przytłoczona jego obecnością i tym co uświadomił jej tym jednym zdaniem, on puścił jej perskie oczko, wstał i poszedł w kierunku drzwi.
- Zrobię śniadanie - powiedział i wyszedł z pokoju.
Hermiona z jękiem zakryła się kołdrą. Nie wiedziała co myśleć.

- Francuskie śniadanie? - zapytała zaskoczona.
- Chciałem zrobić wrażenie, ale nie umiem gotować - odpowiedział, niby to przekomarzając się, kiedy odsuwał dla niej krzesło.
Parsknęła śmiechem.
- Ładnie ci tak - zauważył w pewnej chwili.
- To znaczy? - Była zbita z tropu i nie wiedziała co ze sobą zrobić.
- W takiej delikatnej, wiosennej sukience. Wydajesz się...
- Pokorniejsza? - wtrąciła się z przekąsem.
- Bardziej dostępna - powiedział ciepło.
- Dziękuję - szepnęła i napiła się herbaty.

- Gdzie idziesz? - zapytał wpatrując się w okno.
- Co?
- Ubrałaś się w sukienkę, a na dworze leje jak z cebra.
- Na pewno nie idę do pracy, co możesz przekazać mojej asystentce. Praca w domu jest największą zaletą tej branży. A i masz rację. Nie zostaję tutaj - mam ochotę wybrać się się na plażę.
- Wiem o tym, że tutaj nie zostajesz i twoja asystentka też już o tym wie.
- Skąd to wiesz?
- Umiem czytać w myślach - odpowiedział i znów puścił jej perskie oczko.
Ale ona wiedziała, że to nie żart. Wiedziała też, że powinna się bać, ale nie bała.
Podszedł do niej i wyciągnął rękę w jej kierunku.
- Chodź - powiedział nie wyjaśniając niczego.
Niepewnie chwyciła jego dłoń. Z jednej strony wydawało jej się, że to jej przyjaciel, a z drugiej niczego tak bardzo się nie bała jak dotknięcia go. Miał nad nią zbyt dużą władzę.
Teleportowali się na jakąś bezludną wyspę. Był upał i środek dnia.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytała zirytowana, kiedy przestała rozglądać się we wszystkich kierunkach. Jednak tam gdzie przed chwilą była głowa Malfoy'a, teraz był tylko piękny krajobraz. Spojrzała w dół. Leżał sobie wygodnie na jednym z dwóch leżaków, w spodenkach kąpielowych i okularach przeciwsłonecznych.
- Nie powiem ci. Mogę ci za to powiedzieć, że nikt prócz nas się tutaj nie zjawi.
- To twoja wyspa?
Nie wiedziała czy jest zirytowana, zaskoczona, podekscytowana czy przerażona tym gdzie jest, i z kim tutaj jest.
- Dziwi cię to? Naprawdę czy kiedykolwiek wątpiłaś w moje możliwości?
- Zawsze.
Parsknął śmiechem.
Hermiona położyła się na leżaku i wystawiła twarz do słońca.
- Będziesz opalać się w sukience?
Zmroziła go wzrokiem.
- Nie zabrałam niczego, w co mogłabym się przebrać - wycedziła.
Uniósł swoją blond brew do góry. Pstryknął palcami, a ona już była przebrana w białe bikini.
- Malfoy! - krzyknęła.
- Ale o co ci chodzi?
- Jak możesz!
- Dziewczyno, wyluzuj. Jest piękna pogoda, ocean, muzyka i zimne napoje. Naucz się cieszyć swoim życiem.
- Jaka muzyka? Jakie zimne napoje? - zapytała zdezorientowana. Ale prawda była taka, że przytyk chłopaka naprawdę ją zabolał.
- Jeśli się zrelaksujesz to na pewno ją usłyszysz. A zimne napoje stoją na stoliku obok ciebie.
- Jakim stoliku?
Obejrzała się i rzeczywiście było tak jak mówił. Przed chwilą tego tu jeszcze nie było!
Westchnął. 
- Czasami naprawdę wydaje mi się, że zapominasz, że potrafisz czarować.
- Zapominam, że ty potrafisz - wycedziła.
Upiła łyk mojito i ułożyła się wygodnie na leżaku. Wtedy rzeczywiście dosłyszała kojące dźwięki muzyki.
- Nie rozumiem tego w jaki sposób walczyłeś z Harrym - przyznała po jakimś czasie.
- Sądziłem, że już o tym czytałaś - zakpił.
- Nie czytałam.
Ależ on ją irytował. Przemądrzały dupek.
- I dobrze, bo nic byś w książkach nie znalazła. Chyba, że Potter wydał książkę i nic mi o tym nie powiedział.
- Może tak jaśniej?
- Kiedy Harry skończył szkołę zaczął interesować się magią bezróżdżkową. Widział jak Dumbledore walczy w ten sposób i próbował ćwiczyć. Ale jak doskonale wiesz brak mu skupienia, a i w zaklęciach niewerbalnych nigdy mistrzem nie był.
Kiwnęła głową. 
- Mniej więcej w tym czasie się zakumplowaliśmy. A on nie mógł znieść tego, że moje umiejętności niewerbalne są przynajmniej trzykrotnie większe, więc była to dla niego duża motywacja. I zaczęliśmy ćwiczyć razem.
- Jak to możliwe, że się zaprzyjaźniliście?
- Zostałem do tego zmuszony. Moim zadaniem, jako byłego śmierciożercy było udzielanie tak wielu informacji jak tylko byłem w stanie. Przy okazji, skoro byłem uziemiony wśród aurorów, a moje życie nie zapowiadało, że znalazłbym sobie coś ciekawszego do roboty, postanowiłem sam stać się jednym z nich. Potter był bardzo młody, nawet za młody, by wysyłać go na tak niebezpieczne misje, ale jako że był Świętym-Dzieciakiem-Który-Przeżył-Dwa-Razy, wysyłano go gdzie się da. I to było w dniu, w którym ja też tam byłem. Kierowałem nim przez Bezwiciowe Uszy Dalekiego Zasięgu, kiedy pewne sprawy poszły nie tak jak miały. Wiesz co się wtedy robi?
Pokręciła głową, bo ton jakim to wypowiedział był zbyt przeszywający na banalną odpowiedź.
- Ratuje się Harry'ego. To pierwsza i najważniejsza rzecz. Każdy z nas, niezależnie od wieku, statusu społecznego, czy rangi aurorskiej. To koszmarna ironia, bo najpierw chcą żeby ryzykował życie, a potem innych wysyłają na śmierć za niego. Oczywiście jak objął stołek natychmiast to wycofał. W każdym razie wszyscy sądzili, że będę stał i patrzył. I mieliby rację - gdyby chodziło o Wesaley'a. To był pierwszy raz kiedy przetrąciłem mu szczękę... - rozmarzył się.
Hermiona zmarszczyła brwi i podniosła się do pozycji siedzącej, by mieć jak najlepszy widok na opowiadającego, coraz to ciekawsze rzeczy, Malfoy'a.
- To ten kretyn mnie pilnował. To zasadniczo rzecz biorąc była jedyna rzecz, której się nie bał - a powinien - i jedyna, do której się nadawał. Kiedy okazało się, że plan się posypał, zamiast nałożyć na mnie zaklęcia chwycił mnie w kleszcze. Wiedziałem, że Potter jest w potrzasku, że się stamtąd nie wydostanie sam. Że inni tylko pogorszą sprawę. Uderzyłem Łasica w twarz, odrobinę za mocno - ale tylko odrobinę - i dostałem się do Pottera. Tamtego dnia uratowałem mu życie po raz pierwszy. Co zirytowało go jeszcze bardziej? Że zrobiłem to niewerbalnie. A potem wyciągnąłem rękę na zgodę.
Brwi Hermiony powędrowały w górę.
- Powiedziałbym ci, żebyś zapytała Harry'ego jeśli nie wierzysz, ale on nigdy nie powiedziałby ci prawdy. Przedstawia nasze pojednanie dokładnie na odwrót, więc... - wzruszył ramionami - musisz uwierzyć mi na słowo.
- Narcyza powiedziała, że się hamujecie.
- Ja bym to raczej nazwał hamowaniem hamulców. Zawsze kiedy walczymy przy niej się hamujemy, ale już od jakiegoś czasu hamujemy się walcząc nawet ze sobą. Przy Harrym używam jednej-dziesiątej swojej siły, przy was może nawet nie jednej-setnej. Hermiono - zwróciła się do niej. Głos miał miękki, subtelny. - Jesteśmy maszynami do zabijania.
- Jak to możliwe? Skąd ta siła?
- Nie wiemy. I raczej nigdy się tego nie dowiemy. Ale to dobrze, bo nikt tej wiedzy nie może wykraść, ani zbadać.
- Jak wiele osób o tym wie?
- Poza tobą i moją mamą nikt.
Położył się na plecach, a Hermiona natychmiast ułożyła się inaczej by na nie nie patrzeć.
- To przez swoje umiejętności praktycznie nie chodzę do pracy. Moim zadaniem jest kończenie tego co innym nie wychodzi. Harry natomiast nie wyszedł z biura od... Od dawna. I raczej już nie wyjdzie. Bo tam jest najbezpieczniejszy. Wiec nie wypuszczam go w teren.
- A co ty masz do tego? - obruszyła się.
- Jestem od niego silniejszy - odpowiedział jakby mówił o pogodzie. Jego mięśnie poruszyły się jakby wzruszał ramionami.
Prychnęła.
- Och już podaruj sobie swoją urażoną dumę. Widziałaś jak go złapałem.
- Na pewno grałeś nie czysto.
- My nigdy nie gramy czysto - odpowiedział i puścił jej perskie oczko.
Tamtego dnia już nic nie mówili tylko wylegiwali się na słońcu.

Hermiona w dalszym ciągu poszukiwała siostry Dracona, ale lista kandydatek wyraźnie malała. I z jednej strony się cieszyła, a z drugiej była przeraźliwe smutna. Co było najciekawsze? Że cały swój wolny czas spędzała z Malfoy'em:

Bawili się ze Smokiem - rzucali mu piłkę, ścigali się z nim (Draco zawsze wygrywał), kąpali się w stawie. A Hermiona wiedziała, że będzie tęsknić za tym kochanym psem tak samo, jak za jego panem.

Draco złapał ją pod kolanami i przerzucił przez ramię, a potem zaczął się kręcić. Hermiona piszczała ze strachu śmiejąc się jednocześnie.

Szli sobie chodnikiem przedrzeźniając się. Nagle Hermiona pchnęła bokiem Malfoy'a, tak, że ten upadł na drogę. Wybuchnęła śmiechem kiedy zobaczyła jego zdezorientowaną minę. Jednak kiedy się podnosił uświadomiła sobie, że on jest zbyt silny, by zwykłe pchnięcie zwaliło go z nóg.
- Ty dałeś się popchnąć! Ugh, nienawidzę cię, Malfoy!
- Pewnie, że dałem ci to zrobić. Ale teraz za to zapłacisz! - powiedział i wziął ją na ręce i wniósł ją do pobliskiej lodziarni. Trzymając ją zamówił ich ulubione lody, a potem usadził ją na krześle, jak niegrzeczną dziewczynkę. A kiedy przyniósł jej wielki wafelek, najpierw ubrudził jej nos wiśniowym lodem, a dopiero później jej go podał. Ale ona odpłaciła mu pięknym za nadobne.

Hermiona miała wrażenie, że odkryła zupełnie nowego człowieka. I choć dalej miał wiele cech, które pamiętała ze szkoły, to teraz one nabrały dla niej zupełnie nowego wymiaru. I gdyby zapytał, to najpewniej powiedziałaby mu, że je kocha. Ale byli przyjaciółmi, więc kochać go mogła tylko jak przyjaciela. Bynajmniej nie zmieniło tego jak silnie na nią działał, ale ponieważ nie był już zakazanym owocem łatwiej sobie z tym radziła.

Wracali z paryskiej kwiaciarni kiedy Hermiona zapytała go:
- Czyżbyś był romantykiem, Malfoy?
- A wyglądam?
- Nie. Wyglądasz na łamacza kobiecych serc.
- A wyglądam na gentelmena?
- Zależy od tego w co jesteś ubrany, teraz na pewno nie. Teraz na jeszcze większego playboya.
- Widzę, że doskonale mnie znasz - zauważył.
- Jestem kobietą.
- A ja arystokratą.
Tym sposobem nie dowiedziała się czy jest romantykiem czy nie. Jednak serce podpowiadało jej, że na pewno wie jak być romantycznym.

Tańczyli w jednym z najlepszych klubów w Londynie. Pili alkohol i dobrze się bawili. Jednak interesowali się tylko sobą. Inne towarzystwo zupełnie ich nie obchodziło.

Często razem biegali lub uprawiali inne sporty. Hermiona nie mogła znieść, że jest od niej lepszy. A on uwielbiał ją tym drażnić.

Jadali razem śniadania, obiady czy kolacje. Wracali od siebie najczęściej następnego dnia i śmiali się tak często, że ludzie w około nie mogli w to uwierzyć. Nawet Hermiona nie mogła uwierzyć. Bo on śmiał się do niej, a nie z niej i było to tak ujmujące, że na samą myśl o tym się uśmiechała.

Chodzili na spacery, długo wtedy rozmawiając. To właśnie w tamtych chwilach Hermiona miała największe poczucie tego, że nigdy nie miała takiego przyjaciela jak on. Że to najlepszy przyjaciel jakiego mogła mieć. I że to najbardziej wyśniony rozdaj przyjaźni jaki tylko mógł ją spotkać.

Narcyza nigdy nie zapytała co ich łączy.

- Dobry film.
- Mówiłem ci, że taki jest, a ty mi nie wierzyłaś.
- Malfoy - dla zasady. Chyba nie myślisz, że kiedyś, bez szemrania przystanę na twoje widzimisię?
- Oczywiście, że tak, złotko.
Hermiona zawsze się stroszyła kiedy tak do niej mówił, a i jemu o nic innego jak o taką reakcję nie chodziło.
Usłyszeli gwizdy. Spojrzeli na źródło dźwięku i zobaczyli grupkę pijanych mężczyzn. Było ich pięciu, może sześciu. Hermiona westchnęła.
- Ślicznotko! - zawoła najpostawniejszy z nich. - Zostaw tego chłoptasia i chodź do nas. Zabawimy się!
Ze znudzeniem spojrzała w górę.
- Często ci się to zdarza? - zapytał blondyn, choć widział to już kilka razy, kiedy ją śledził.
- Za często.
- I co wtedy?
- A co ma być? Nic. Idę dalej, a w odpowiednim miejscu teleportuję się i już. Problem z głowy.
- Zawsze? - zapytał, marszcząc brwi.
- Zawsze. A bo co?
- Bo jeden z nich wyraźnie nie chce odpuścić.
- Och... - Hermiona była wyraźnie zagubiona i nie bardzo wiedziała co zrobić.
Draco objął ją w pasie i poszli dalej.
- Ej, chłopczyku. Łapy przy sobie. Ta pani jest moja - powiedział obcy mężczyzna i szarpnął go za ramię.
Draco z Hermioną przystanęli. Chłopak odwrócił się i pochylił odrobinę głowę, by patrzeć nieznajomemu prosto w jego zapite oczy.
- Dobrze ci radzę, nie pakuj się w kłopoty.
- Zostaw moją ślicznotkę, powiedziałem - wybełkotał. I już miał złapać Hermionę za ramię i przyciągnąć ją do siebie, kiedy jego ręką została wywinięta do tyłu, a on sam stał plecami do Malfoy'a.
- Powiedziałem: spadaj! - Pchnął go delikatnie, a ten wylądował na kolanach. - Chodź - powiedział do Hermiony i ponownie otoczył ją swoim ramieniem.
- Ty... Jak z tobą skończę ona będzie moja! 
Rzucił się na niego przystawiając mu nóż do gardła.
Hermiona wydała z siebie przerażony pisk. W około było pełno ludzi, ale nikt nie zamierzał nawet się ruszyć.
- Hermiono, - powiedział spokojnie - jeśli się nie boisz wracaj do domu sama. Jeśli jednak boisz się wracać sama, zrób proszę jeden krok w tył.
- Nie wolno ci! Dobrze o tym wiesz.
- Więcej zaufania - powiedział z lekko sarkastycznym uśmieszkiem, zupełnie nie przejmując się nożem przyciśniętym niebezpiecznie blisko jego tętnicy.
Kiedyś uznałaby to za idiotyczny i mało wyrafinowany żart, jednak po ostatnim tygodniu - zwłaszcza po ostatnim tygodniu - ufała mu bardziej niż Ronowi kiedykolwiek. Ale tak naprawdę chodziło o to, że ona się o niego bała. To był jej przyjaciel. Jedyny, którego miała przy sobie. Myślenie o tym, co będzie kiedy zakończy poszukiwania jego siostry było czymś tabu. Ale pomyślenie, że coś mogłoby mu się stać i miałaby żyć z myślą, że jego już nie ma napawała ją przerażeniem. Więcej! Ona była panicznie wystraszona. Ale posłusznie zrobiła krok w tył.
- Nie ruszaj się, albo z twojego kochasia już nic nie zostanie! - krzyknął do niej.
- Tak myślisz? - zapytał Draco cynicznie, a nim ktokolwiek zdążył mrugnąć, to napastnik miał nóż przystawiony do gardła. - Powiedziałem ci, że miałeś dać nam spokój.
Jego głos był dużo niższy, mroczniejszy. Dziewczynie nawet zdawało się, że ma jakąś mroczną aurę. Ale co ważniejsze, uważała, że wygląda przepięknie. Jak mroczny książę.
Ślizgon podał dziewczynie nóż i poprosił o schowanie go, jednak ciągle trzymał pijaka w żelaznym uścisku.
- Masz drugą szansę, więcej nie będzie. Spadaj - powiedział i popchnął go znów. - Chodźmy już, bo zaczynam się nudzić - powiedział do Hermiony i wziął ją za rękę, a po jej ciele przebiegł dreszcz.
Zrobili trzy kroki, kiedy nagle chłopak chwycił Hermionę tak jakby chciał z nią zatańczyć i zakręcił się z nią, przesuwając się w lewo. Stało się to tak szybko, że praktycznie przeoczyła ten moment. A potem ją puścił i zobaczyła jak unika ciosów wymierzanych przez pijanego mężczyznę. Kiedy przyjrzała się uważnie, zauważyła, że unik robi ułamek sekundy przed wymierzeniem ciosu. I, że robi je samą głową, odchylając ją w różnych kierunkach. Trwało to dopóki napastnik się nie zorientował, że ciosy w głowę nie przynoszą skutku. Zamarkował cios w brzuch, tak naprawdę starając się trafić w nos, jednak Draco oczywiście to przewidział i prawą ręką zakrył jego nadgarstki, a lewą oparł na jego policzku i pchnął go tak, że tamten ślizgał się po asfalcie przez jakieś trzy metry.
Hermiona zerknęła w stronę, z której przyszedł pijany facet - wszystkie jego pijane koleżki już zniknęły.
Brunet pozbierał się i natarł na niego, ale wyraźnie znudzony Draco tylko pochylił się i przerzucił go sobie przez plecy, wykorzystując pęd przeciwnika. Ten stęknął żałośnie, kiedy jego kręgosłup po raz kolejny zetknął się z twardą ziemią. Blondyn czekał aż mężczyzna się podniesie i kiedy ten chciał kopnąć go w brzuch, złapał go za kostkę i nim ten uderzył głową o podłogę zakręcił nim jak młotem i rzucił.
Po raz trzeci złapał Hermione i odeszli. Jednak dopiero wtedy Gryfonka zrozumiała, że on naprawdę jest maszyną do zabijania - bo nie tylko jest świetnym czarodziejem, ale też bardzo, bardzo silnym mężczyzną. Draco jest bardzo szybki - przypomniała sobie słowa Narcyzy.


Draco nigdy nie widział tak nakręconej Hermiony. Wyrzucała z siebie irytację jak pocisk i zupełnie to do niej nie pasowało, ale mina rozjuszonej kotki była urocza. Teraz już nawet zaczęła wymachiwać rękoma, a głos miała wyższy. Jak ona go nienawidziła...
Wtedy ją pocałował. Krótki, delikatny, słodki pocałunek. A ona natychmiast się uspokoiła. Kiedy się odsunął zamrugała kilkakrotnie, a jej pierś falowała. Cały czas dotykał dłońmi jej ramion. Przyglądała mu się jeszcze przez chwilę, ale jedyne co zauważyła to to, że jego oczy były bardziej szafirowe niż normalnie i w jakiś sposób miała wrażenie, że płonie w nich dziki ogień. On też oddychał szybko. Za szybko jak na najbardziej niewinny pocałunek na świecie.
Przyciągnęła go do siebie i z pasją oddała mu pocałunek, który w niczym nie przypominał poprzedniego. Ramionami obejmowała jego kark, a on trzymał dłonie na jej plecach. Jego wargi były takie pełne, takie ciepłe... Delikatne, a przy tym gwałtowne. Hermiona całowała go tak, jakby świat miał się jutro skończyć. Ona nie myślała racjonalnie, ba! Nawet tego nie chciała. To był impuls, żądza. I po raz pierwszy odkąd Ron ją zdradził, chciała kogoś nie z własnej chęci zemsty, ale dla tej osoby. I nie chciała mieć wyrzutów sumienia, bo naprawdę chciała być całowana właśnie przez tego człowieka.
Bo była w nim zakochana.
I kiedy pocałunek się kończył przypomniała sobie ten dzień w Rzymie. Uświadomiła sobie, że to chyba tamtego dnia przepadła. Że to tamtego dnia ją sobie zjednał. I że to od tamtego dnia dała mu szansę. I choć te dwa pocałunki były tak różne, to miały wspólny pierwiastek. W obu on całował ją jako ją. A ona całowała jego jako jego.
Oba pocałunki były prawdziwe.
Oderwali się od siebie. Jego tęczówki były rozszerzone, a oddech urywany. Zniknął nim zdążyła zrobić cokolwiek.
Oba pocałunki były prawdziwe, teraz czuła to naprawdę.
Deportowała się pod drzwi rezydencji Malfoyów i zaczęła w nie walić. Zupełnie nie przejmowała się swoim barkiem klasy w tym momencie.
- Malfoy, do cholery, otwórz drzwi! - krzyczała, jakby nie docierało do niej, że drzwi są zbyt grube, by cokolwiek było przez nie słychać.
Chłopak otworzył drzwi i wyszedł przed dom. Był jakby rozbawiony. Drzwi zostawił uchylone.
- Pocałowałeś mnie! - wykrzyknęła.
- Naprawdę? - zdziwił się, zakładając ręce na piersi. - Nie zauważyłem - odpowiedział z kpiną.
- Jak śmiałeś!
- A mnie się wydaje, że ci się podobało.
- Podobało? To było obrzydliwe!
- Odwzajemniłaś pocałunek - zauważył z szatańskim uśmiechem.
- To był impuls! Zawsze jak widzę karalucha tak reaguję.
- Podobało ci się, byłaś zachwycona!
- Wcale nie!
- Podobało ci się - powiedział z uśmiechem zbliżając się do jej.
- Wynoś się, chrabąszczu! - krzyknęła wskazując ręką na drzwi, jakby chciała wyrzucić go z jego własnego podwórka.
Parsknął śmiechem ale posłusznie wszedł do domu. Zamknął drzwi, by za chwilę otworzyć je ponownie i powiedzieć: 
- Podobało ci się!
- Wynoś się! - krzyknęła trzaskając jego drzwiami. Odwróciła się w stronę ogrodu i oparła o wejście do posiadłości. - Podobało mi się - szepnęła.
A Malfoy to słyszał.

Ciąg dalszy nastąpi...

8 komentarzy:

  1. Port Elizabeth, jak dawno Ciebie nie było! Prawie codziennie zaglądałam na twojego bloga z nadzieją, że dodałaś nowy rozdział. I w końcu nadszedł ten szczęśliwy dzień. ;)
    Podoba mi się koncepcja twojego opowiadania, po raz pierwszy z taką się spotkałam. Śledztwo bardzo zbliżyło do siebie odwiecznych wrogów. Nawiązała się pomiędzy nimi nić porozumienia. :D Oni kłócą się o błahostki w dość specyficzny sposób. :D
    Hermiona wpadła jak śliwka w kompot! :D Oj, ładnie ją urządziłaś :D
    Draco jest taki kochany. Bardzo dba o swoją matkę jak i o Hermionę. Jest dobrym synem i przyjacielem. Cieszę się, że pogodził się z Harrym. Malfoy jest bardzo utalentowanym czarodziejem. : )

    Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział i życzę Ci dużo weny! ;*

    Pozdrawiam Lily : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Długo czekałam na nowy rozdział i się doczekałam. Piszesz ładnie i lekko, ale robisz błędy. Malfoy jest mężczyzną, nie mężczyznom, zła odmiana przez przypadki. W ogóle nie przypadł mi do gustu ten moment z tymi pijakami, był taki zagmatwany. Draco w pewnych momentach jest taki mało malfoy'owy, nie ma tego sarkazmu i slizgońskiego magnetyzmu, u Ciebie jest potulnym barankiem. Ale w sumie nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, także życzę Wena! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne sytuacje przedstawiłaś, w których Malfoy i Hermiona mogli pokazać się jako przyjaciele... rozdział bardzo mi się podobał, oby kolejny ukazał się dużo szybciej

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam to opowiadanie! ♥ czekam na kolejny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze powiedziawszy? Najpierw musiałam przeczytać poprzedni rozdział, aby przeczytać ten. Nie wiem, czy zapomniałam co się działo w poprzednim rozdziale, przez to, że czytam zbyt dużo blogów czy dlatego, że dawno nie było notki.
    ***
    Aj tam! Jak zwykle wszystko wspaniale opisane. Mam nadzieję, że teraz rozdziały będą pojawiały się częściej, bo już nie mogę się doczekać następnego. Jedyne co mnie męczy to to, czy ostatni tekst, dalej tyczy się wspaniałych chwil z Malfoy'em, czy też to jest już po tym, jak wrócili z plaży. Ale chyba to pierwsze.
    Ja na 100% nie nazwałabym tego uczucia przyjaźnią. To jest już coś więcej niż przyjaźń. Powinni porozmawiać o tym. Na pewno nie skończą się widywać po skończeniu poszukiwań.

    Przy okazji, zapraszam do nas: http://www.jestes-moim-wrogiem-kochanie.blogspot.com/
    ~Sectumsempra

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest problem z wyświetleniem rozdziału 22.!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma rozdziału 22 - to był mój błąd zapisując szkic.

      Usuń

Mia Land of Grafic