czwartek, 7 czerwca 2012

"Dramione na czacie" - miniaturka

Wiedeń, austriackie miasto słynące z takich miejsc i wydarzeń jak: pałac Schönbrunn, wesołe miasteczko Prater czy bożonarodzeniowy Wainachtsmarkt. Świąteczny jarmark tutaj, to jedna z najpopularniejszych atrakcji na świecie.
A święta? To magiczny czas, w którym ludzie zbierają się razem składając sobie życzenia i obdarowują się podarunkami. Radość, miłość i spokój wypełnia ludzkie serca. Wszyscy są szczęśliwi, nikt się nie denerwuje i nie krzyczy.
- JAK TO NIE MA JUŻ MIEJSC?!! Czy pani wie kim ja jestem?!!
- Spokojnie, panie Malfoy. Proszę nie krzyczeć, bo choć mam w uchu słuchawkę z mikrofonem, to doskonale słyszę. I wiem kim pan jest. Jednak to nie moja wina, że nie złożył pan rezerwacji.
Gdy młody, bogaty i cholernie seksowy mężczyzna już ochłonął, recepcjonistka powiedziała to, co tak bardzo powiedzieć chciała, choć wiedziała jakie to niestosowne.
- Gdybym miała taką możliwość sama bym pana przyjęła pod swój dach. Szkoda, że nie mogę – szepnęła już ciszej. – Mogę jednak zaproponować inną opcję. Jedyną jaka mi została. Jedna z naszych lokatorek mieszka w apartamencie z dwoma sypialniami i w związku z brakiem miejsc zapytaliśmy czy nie mogłaby przyjąć kogoś do drugiej sypialni... – Strasznie nie chciała być tą, która będzie mówić tę śmieszną kwestię. Ale musi, bo inaczej wyleci na zbity śnieg. – No i zgodziła się. Bez wahania, z tego co mi wiadomo.
- Kobieta? – zainteresował się Malfoy. – I sądzi pani, że się pomieścimy, tak? A w jakim jest wieku?
- Mniej więcej w takim jak pan. – Mówiła to strasznie niechętnie, ale za sprzedanie tego miejsca dostanie podwójną premię. – I jest bardzo ładna.
To dla ślizgona przesądziło sprawę.
- Zgadzam się.

*

- Jestem przekonany, że się panu spodoba. To nasz najlepszy apartament, a kobieta, która w nim mieszka… - Mina boy’a hotelowego mówiła wszystko. Czekali aż rzeczona otworzy drzwi.
- Dzień dobry pani. Przyprowadziłem pani lokatora. – Odsunął się, a blondyn stanął w drzwiach.
- MALFOY?!
- GRANGER?!
- O choroba – powiedział boy.
- Ja się nie zgadzam! Wszystkich, ale nie jego!
- Przykro mi, ale zgodziła się pani. Mamy to na piśmie. – Wyciągnął umowę spod firmowej czapeczki i pomachał nią jej przed nosem. – Nie ma pani wyjścia. Przykro mi – zakończył, już nie służbowym tonem.
Hermiona westchnęła. Skąd mogła wiedzieć, że ze wszystkich osób na świecie przyślą akurat jej największego wroga. I co z tego, że zmienił się przez te 7 lat i wygląda jak bóg? Oj tak, Hermiona widziała jak on wygląda i po prostu musiała być ze sobą szczera i przyznać, że za nic w świecie nie chciałaby teraz oślepnąć. Jego średniej długości, postrzępione, a nie ulizane, platynowe włosy opadały niesfornie na czoło, przykrywając częściowo oczy, które mieniły się szafirem i srebrem. Był kompletnie ubrany, dlatego widziała tylko jego dłonie i odsłonięte teraz przedramiona i to wystarczyło, żeby domyślić się jak wygląda reszta jego – wspaniałego, wymagałoby dodać – ciała. Kobieta natychmiast musiała zmienić kierunek swoich myśli, bo albo zaraz zemdleje, albo się na niego rzuci, a tak nie może być. „To mój wróg!” pomyślała hardo.
- Właź Malfoy! Słuchaj no, nie wchodźmy sobie w drogę, ok? - przykazała. - Udawajmy po prostu, że tego drugiego tu nie ma.
Draco pokiwał tylko głową, gdyż cała jego uwaga zaabsorbowana była dziewczyną. Z burzy kręconych włosów, które dawniej przysłaniały jej twarz, teraz widać było tylko krótką, prostą fryzurkę, która idealnie uwydatniała jej kości policzkowe i nadawała jej twarzy dziecięcego uroku. Chłopak zlustrował ją dokładnie. Była ubrana w biało-czarną koszulę z krótkim rękawem i kołnierzykiem, do tego czarna spódniczka przed kolano i wysokie, czarne szpilki, które sprawiały, że jej długie, smukłe nogi, wydawały się nie mieć końca. Gdyby nie to, że miała identyczne oczy, co ta dziewczyna ze szkoły i tą samą intonację głosu, kiedy krzyczała jego nazwisko, to by jej nie poznał. Ubiorem przypominała trochę dziewczynę z kasyna, co wcale mu nie pomagało. Bo gdyby nie to, że to nadal była Granger, to natychmiast by ją uwiódł.
Poszedł do swojej sypialni by się rozpakować, a potem wziąć prysznic. Wiedział, że Hermiona się wkurzy kiedy zobaczy, co robi, ale to nie jego wina, że w sypialni nie ma kominka, a on ostatnimi czasy bardzo polubił siedzieć przy ogniu. Można by rzec, że ogrzewał jego serce. Tak jak Ona
Przewiązał się ręcznikiem w pasie i wyszedł z łazienki.
- Malfoy! – Usłyszał.
- Co Granger? – zapytał z nieco udawaną pretensją w głosie.
- Ubierz się z łaski swojej. Nie masz się czym chwalić!
- Taa, tak sobie wmawiaj! Zresztą, jeszcze nic nie widziałaś – odkrzyknął i z kpiarskim uśmiechem na ustach wszedł do pokoju.
Ukradkowych spojrzeń obojga było potem jeszcze wiele więcej, ale żadne z nich nawet przed samym sobą nie przyzna się do tego, że one rzeczywiście były.
Kompletnie już ubrany chłopak przyszedł ze swoim białym laptopem (identyczny miała dziewczyna), nalał sobie filiżankę kawy i usiadł na kanapie. Gdy komputer się włączał, blondyn sącząc czarny gorący napój, patrzył w ogień.
- Nie mogłeś sobie gdzieś pójść?
- Lubię siedzieć przy kominku, Granger. Poza tym mieliśmy się ignorować i jak na razie tylko tobie to nie wychodzi – powiedział pretensjonalnie.
Hermiona zaklęła pod nosem.
Otworzył swojego laptopa i wszedł na czat, by popisać z kobietą o dziwnym nicku „‘Ερμιονη”. Dla Draco przyznanie się nawet przed samym sobą, że ta nie poznana nigdy naprawdę osoba, stała się dla niego kimś bardzo, bardzo bliskim, było wręcz niewykonalne. Mógł jej o wszystkim powiedzieć (oczywiście, sprytnie omijając fakt o jego magicznych zdolnościach), ale nie miał wtedy czarnej przeszłości. Zaczynał od zera. I choć mógł stworzyć sobie jakieś alter ego, wcale nie chciał tego robić. Był szczery z nią, a ona była szczera z nim – i było im z tym dobrze.
‘Ερμιονη była dwudziestoczteroletnią kobietą, która przyłapała swojego wieloletniego chłopaka na zdradzie. Stało się to tydzień przed ich ślubem. Nie zdziwiło ją to, bo od początku źle im się układało, ale najbardziej bolało właśnie to, że jej przypuszczenia okazały się prawdziwe. Ona nie zdradziła go nigdy. Nie pamiętała jak znalazła się na czacie i jak doszło do jej rozmowy z Draco, ale wiedziała, że to jej pomaga. To w jaki sposób rozmawiali działało na nią w pewien sposób kojąco. Czasem się kłócili, a czasem rozmawiali o swoich ulubionych książkach.
Oboje uzależnili się od rozmowy z tym drugim i żadnemu z nich to nie przeszkadzało. I tak minęło pół roku.
- Witaj, jak Ci mija czas?
- Całkiem zabawnie, bo na jej własne życzenie, uprzykrzam życie dziewczynie, która ma mnie powyżej uszu. A szkoda. A gdzie ty jesteś, co robisz?
- Przyjechałam do Wiednia. Zawsze chciałam zobaczyć jak wygląda tutejszy jarmark. Poza tym to piękne miasto, pełne tradycji i starych opowieści. Jeszcze nie zdążyłam na niego wyjść, bo ciągle ktoś mi przeszkadza, ale już sam widok z okna wystarczy żeby się zachwycić. 
Draco przeczytał wiadomość kilkakrotnie, a klepki w jego głowie zaczęły ustawiać się tak, że zaczynał kojarzyć pewne bardzo istotne fakty. Podniósł się z kanapy i szybkim krokiem podszedł do okna i spojrzał w dół.
- A tobie co, Malfoy? – Blondyn zignorował pytane.
‘Ερμιονη miała rację, widok był uroczy. Mnóstwo zakochanych par i rodzin z dziećmi tłoczyło się przy straganach. Niektórzy zachwycali się przeróżnymi ozdobami, inni pili grzane wino, a jeszcze inni targowali się, by kupić coś taniej. Wszystkie stragany było oświetlone malutkimi lampkami, co sprawiało, że było wręcz jasno. Draco wrócił do laptopa.
- Dlaczego Wiedeń, a nie Kolonia? Z tego co wiem, to tam jest jeden z największych jarmarków. 
Draco pisał, co tylko mu ślina na język przyniosła, nasłuchując uważnie, co robi Hermiona. I rzeczywiście, kiedy tylko nacisnął „enter” ona zaczęła stukać w klawiaturę laptopa. Przypadek? Draco w niego nie wierzył.
- Mówiłaś, że nie wyszłaś jeszcze z hotelu, jak mniemam, bo przeszkadza ci jakiś kretyn. Kto to taki? 
Zerkając dyskretnie na dziewczynę przyglądał się jak z furią na twarzy odpisuje na wiadomość. I znów usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości, dokładnie tyle razy ile ona razy nacisnęła na „enter”.
- Taki dupek ze szkoły.
Skretyniała tchórzofretka,
Pieprzony Arystokrata,
Tleniony Debil
- Lub po prostu Draco Malfoy, co Granger?
- Co Malfoy? – zapytała przerażona, zamykając natychmiast laptopa i przyciskając go do piersi. Patrzyła na niego uważnie, szukając w jego twarzy jakiejś kpiny, ale ta była nieprzenikniona. – Jak śmiesz używać na mnie legilimencji, jak śmiesz czytać moją prywatną korespondencję? – Wydarła się.
- Nie używałem czarów, Granger. – powiedział i obrócił w jej stronę laptopa.
Kiedy dotarło do niej co jej pokazuje, pobladła gwałtownie. Kiedy do niej dotarło, że „Smok” - który nickiem zawsze kojarzył się jej z Malfoy’em, - z którym pisała przez te pół roku, a od którego słów się wręcz uzależniła, okazał się rzeczywiście być Malfoy’em…
- Tylko nie mdlej! – zawołał Draco przytrzymując jej twarz, patrząc w te piękne, wielkie, czekoladowe oczy.
Ten dotyk nieco ją otrzeźwił.
- Muszę się napić.
Hermiona już wstawała z kanapy, by podejść do barku, kiedy usłyszała głos Draco.
- Na picie będzie czas później, Granger. Najpierw skorzystamy z tego, po co tu przyjechaliśmy.
- O czym ty gadasz, Malfoy?
Draco rzucił w nią przyniesionym płaszczem i powiedział:
- Chciałaś iść na jarmark. No już, zbieraj się – powiedział, usiłując nie parsknąć śmiechem na widok zdezorientowanej miny Hermiony.
Przemierzali hotel w milczeniu. Każde z nich myślało o tym, o czym rozmawiali ze sobą przez czat. Zastanawiali się jak bardzo to zmieni ich relacje, a może nie zmieni ich wcale. Zastanawiali się nad tym, jak to się stało, że znaleźli wspólny język i jak to się stało, że tak bardzo potrzebują siebie nawzajem. Byli już w lobby, a portier otwierał im drzwi, kiedy Hermiona wyrwała się ze swoich myśli i powiedziała do Draco:
- Muszę się wrócić, Malfoy.
- Nigdzie nie wracamy, Granger – odpowiedział twardo.
- Ale nie zabrałam portfela!
- Ale ja tak.
Hermiona wiedziała, że taki tekst z ust arystokraty znaczy „Zapłacę za ciebie”, ale była tym tak zdziwiona, że aż otwarła usta niczym rybka. Starszy już portier zaśmiał się z nich, a przechodząca akurat obok recepcjonistka, z którą wcześniej rozmawiał Malfoy, zazgrzytała zębami, bo po tym, co usłyszała od boy’a, miała nadzieję, że jednak żadnego romansu między Draco, a Hermioną nie będzie. Blondyn pociągnął ją za rękę.
Wyszli na stare miasto. Draco widział jak Hermionie zabłysły oczy z zachwytu, widział jak na jej twarzy wykwita przepiękny uśmiech i widział jak zapomina o wszelkich troskach. I podobało mu się to. Brunetka skakała od straganu do straganu niczym mała dziewczynka. Oglądała świąteczne ozdoby, pluszowe zabawki, stajenki bożonarodzeniowe czy przystrojone świątecznie pierniczki. Przez te pół roku Draco świetnie poznał gust Hermiony, czy może raczej ‘Ερμιονη. Wiedział jakie zapachy najbardziej lubi (chociaż to akurat było na eliksirach w 6 klasie – i jak on mógł tego nie skojarzyć, to niedopuszczalne!), jaki smak wina najbardziej przypadł jej do gustu. Wiedział, jaki krój sukienek nosi i wiedział, jaki miś będzie się jej podobać.
Gryffonka nie śmiała prosić o cokolwiek (choć może powinna była wykorzystać majątek arystokraty jak była ku temu okazja, w końcu piechotą on nie chodzi), ale też nie musiała, bo wystarczyło, że spojrzała na coś dłużej, a Malfoy już prosił sprzedawcę o sprzedanie tego. Więcej, nawet sam to nosił. Na początku Hermiona była bardzo skrępowana taką postawą ślizgona, ale potem stwierdziła, że skoro jest taki otwarty na nią, to zrobi wszystko, żeby on też się na tej wycieczce dobrze bawił. Zaczęli rozmawiać o ozdobach i o uprzejmości tamtejszych ludzi, Hermionie udało się nawet namówić Draco na kilka drobiazgów. Chłopak musiał przyznać, że jedzenie, którego tam spróbował było wyborne. I tak chodząc wspólnie po jarmarku minęło im kilka godzin. Nawet nie stwierdzili, że zmarzli, co zapewne brało się z tego, iż szli „pod rękę” tak, jakby zupełnie zapomnieli, że dawniej tak skutecznie zwalczali siebie nawzajem. Więcej! Wiedeńscy sprzedawcy byli przekonani, że są parą, a kiedy weszli z powrotem do hotelu – i to tak blisko siebie – wszyscy się za nimi oglądali. Odsunęli się od siebie dopiero w windzie, a od krępującej ciszy uwolniła ich świąteczna muzyczka, która leciała w środku.
Gdy zdjęli zimowe okrycia Draco poszedł do barku po wino, a Hermiona usiadła na kanapie i zaczęła wyciągnąć na stolik przed sobą prezenty, które dostała od Draco.
- A ty co robisz? Wystawkę? – zakpił ślizgon, odstawiając wino i kieliszki na stół.
- Oj nie bądź wredny. Ja tylko chcę zapamiętać te prezenty do końca życia.
Draco uniósł pytająco brwi.
- Chcę na zawsze zapamiętać, co dostałam od swojego wroga. – Uśmiechnęła się szeroko, lecz nagle coś z tym uśmiechem się stało. Zaczął gasnąć, tak samo jak jej oczy. Śnieżnobiałe, prościutkie zęby zostały przysłonięte zamyśloną miną, a oczy przykryła mgiełka. Mgiełka wspomnień.
Draco podszedł do dziewczyny i kucnął przy niej. Dotykając jej satynowego policzka zwrócił jej twarz ku sobie.
- Hej, co jest? Co się stało? – Tylko w stosunku do dwóch kobiet – swojej matki i właśnie (jak się okazało) tej dziewczyny - potrafił się zwrócić tak delikatnie i z takim… Uczuciem? Tak właśnie, z uczuciem.
- Wiesz… Co roku marzyłam by na święta dostać... zapomnienie. By zapomnieć, o tym jak twoja ciotka mnie torturowała…
Draco gwałtownie zbladł słysząc to wyznanie. Tak często słyszał we własnych snach jej krzyki. Słyszał i widział jak się rzucała, wyrywała i płakała… Chciał jej wtedy pomóc, ale nie zrobił tego. I zawsze będzie tego żałować.
- Ale teraz… Teraz marzę, by wspomnienia tego wieczoru przysłoniły tamten dzień.
Draco usiadł obok Hermiony i otoczył ją ramieniem, dziewczyna przylgnęła do torsu chłopaka. Tak siedzieli w ciszy przez jakiś czas. Ślizgon domyślił się, że kobieta płacze.
- Przepraszam – wyszeptał. - Porozmawiajmy.
- Tak. Chyba musimy... – odpowiedziała dziewczyna i wzięła od chłopaka kieliszek z czerwonym winem.
- Czyli… Czyli, że ten chłopak, który cię wtedy zostawił, to był Weasley?
Hermiona pokiwała smutno głową, a potem wzięła głęboki wdech, łyk wina i kontynuowała wątek.
- Jak już ci pisałam nigdy nam się nie układało. Tylko pierwszy rok był w porządku. Ron był… Nie, Ron jest cholernym zazdrośnikiem, to raz. Dwa, ma straszny kompleks niższości, więc spróbuj sobie wyobrazić jak się czuł przy mnie.
- No, wyobrażam sobie – odpowiedział z przekąsem.
Hermiona parsknęła śmiechem, wiedziała, że Draco żartował. Znów upiła trochę wina i mieszając delikatnie płyn w kieliszku kontynuowała:
- Tak naprawdę byliśmy razem tylko przez wzgląd na jego rodzinę. Nasz związek opierał się na… Zresztą dobrze wiesz, bo już ci to pisałam.
- Ale nie napisałaś jaki Wieprzlej jest w łóżku – zapytał z zainteresowaniem i szatańskim błyskiem w oku.
- A co, chcesz sprawdzić? Nie radzę. Dla mnie to było 7 lat męki.
- To dużo. – Draco uświadomił sobie, że wypowiedział to ze złością, więc żeby odreagować wypił całą zawartość kieliszka za jednym zamachem i nalał im kolejną lampkę.
- A co z Potter'em?
- A jak myślisz? Jak sądzisz, jak on się czuje kiedy dwójka jego najlepszych przyjaciół się nienawidzi?
Malfoy pokiwał głową ze zrozumieniem
- A ty? - zapytała kobieta.
- Co ja?
- Co tu robisz? I skąd się wziąłeś na czacie?!
- Na czacie… Czułem potrzebę rozmowy z kimś, kto mnie nie zna – jak widać nie wyszło. – Chciałem zacząć z czystym kontem. Bez przeszłości i przyszłości.
Draco utkwił w Hermionie swoje szafirowe spojrzenie, a dziewczyna nie potrafiła od niego uciec.
Nie. To było coś innego. Ona nie chciała od tego spojrzenia uciekać.
- A tutaj – kontynuował - przyjechałem bo… Bo ja wiem? Taki kaprys. Coś mnie pchało w to miejsce. Jestem arystokratą, spełniam swoje zachcianki – zakończył kpiarsko.
Hermiona prychnęła.
- Ty, Granger, nie strój fochów, bo to dzięki mnie twój portfel nie świeci teraz pustkami.
Kobieta nie potrafiła się nie uśmiechnąć na taki przytyk.
- Wiesz co mnie w tym wszystkim najbardziej irytuje? Że zawsze jak patrzyłam na twój nick, to kojarzył mi się z Draco Malfoy’em. Ale na Boga, w życiu bym nie przypuszczała, że „Smok”, rzeczywiście jest twoim nickiem.
- A tak przy okazji, skoro już jesteśmy w temacie, to jak czyta się twój nick, bo jakoś nigdy o to nie zapytałem.
- Ermioni.
- Trzeba mi było uczyć się greki kiedy miałem okazję. - Draco westchnął i upił łyk wina, a kobieta uśmiechnęła się uroczo.
- Swoją drogą, to ciekawe, że Wielki Magiczny Arystokrata zaczął korzystać z mugolskich sprzętów. – Hermiona uśmiechnęła się przebiegle. – Przyznaj się jaki masz samochód.
- Nic specjalnego. Audi. – odpowiedział i niczym dzieciak pokazał jej język. Hermiona rzuciła w niego poduszką z kanapy, ale ten zamiast dostać nią w twarz załapał ją w locie. Obrażona na jego zdolności kobieta skrzyżowała ręce na piersi i wygięła usta w podkówkę. Malfoy parsknął śmiechem. Ale wtedy coś sobie uświadomiła i wytknęła mu:
- Audi, co? „Słuchaj”* - nawet kupując samochód rozkazujesz innym.
- To, że nie znam greki, nie oznacza, że nie znam łaciny, Granger.
- Nienawidzę cię, Malfoy!
- Wiem. – Wyszczerzył się szelmowsko. Wyglądał cudownie z takim uśmiechem. – Twoje zdrowie, Granger – powiedział podnosząc kieliszek w powietrze i wznosząc toast.
I tak sobie rozmawiali, a czas płynął. Rozmawiali o życiu, zainteresowaniach, upodobaniach czy ludziach. Czasem się kłócili i przedrzeźniali nawzajem, a czasem rzucali w siebie poduszkami. Koniec końców, ciągle się do siebie uśmiechali. Byli zachwyceni tym, jak dobrze im się rozmawia, zupełnie jak przez internet, tyle że wtedy nie mogli patrzeć sobie w oczy. Szwajcarska czekolada, kontra kamień szlachetny. Tak różne, a tak cudowne, a mimo to, nie do połączenia.
- Malfoy?
- Tak, Granger?
- Dziękuję.
Powiedziała i delikatnie pocałowała go w policzek, bardzo blisko ust. Jednak ta bliskość… Działała na nią tak, że nie potrafiła, ba, wcale nie chciała odsunąć się dalej niż na kilka milimetrów. Spojrzała mu w oczy, a potem poczuła jego delikatny pocałunek. Już nie zwracali uwagi, na świat który ich otaczał. Kieliszki z winem poleciały na stół, cudem nie rozbijając się i nie rozlewając swojej zawartości. Oddawali sobie pocałunki tak, jakby jutra miało już nie być. Draco przyciągnął Hermionę bliżej siebie, a ta zaczęła rozpinać guziki jego białej koszuli. Gdy widziała jego perfekcyjną klatkę piersiową, chciała pchnąć go na kanapę, jednak jej kochanek miał inny plan. Wziął ją na ręce i całując jej szyję zaniósł ją do swojego pokoju, posadził ją delikatnie na łóżku i zaczął pozbawiać ją odzienia.
Kochali się długo i namiętnie. Żadnemu z nich nigdzie się nie śpieszyło. Dla Hermiony spełnienie przy Ronie był czymś urojonym, czymś wyśnionym. Ale z Draco… Oboje zresztą czuli to samo. Czuli, że choć nigdy nie rozmawiali o seksie, to wiedzą jak sprawić tej drugiej osobie niebotyczną rozkosz. I rzeczywiście, wiedzieli. I korzystali z tego.
Gdy oboje opadli na łóżko - zmęczeni, ale spełnieni jak nigdy dotąd - natychmiast zamknęli oczy, by Morfeusz mógł chwycić ich w swe objęcia, jednak nie odsunęli się od siebie. Chyba nie mogli, więc zasnęli wtuleni w siebie. A ostatnim, co każde z nich dostrzegło było wybicie godziny drugiej nad ranem.


Gdy Hermiona się obudziła, nie miała żadnego problemu z odtworzeniem zdarzeń z poprzedniego dnia? Dlaczego? Bo śniła o Draco przez całą noc. Jej mózg odtwarzał każdy jego dotyk, każde spojrzenie i każdą myśl. A także wszystkie ich rozmowy przez czat, a nie sądziła, że jej umysł – choć bystry – jest w stanie odtworzyć to w przeciągu jakichś trzech godzin jej snu. Spojrzała na Draco. Spał z odkrytą klatką piersiową, jedna ręka zwisała mu poza ramę łóżka, a druga delikatnie dotykała czoła, które było przysłonięte, rozproszonymi we wszystkie strony, platynowymi kosmykami jego włosów. Z błogą miną na ustach wyglądał niczym anioł w ludzkiej postaci. Hermiona pragnęła go dotknąć, ale wiedziała, że nie może. Wstała z łóżka, założyła szlafrok i wyszła na balkon, starając się jak najmniej otwierać drzwi, by zimowe powietrze nie obudziło Malfoy’a. Stanęła przy balustradzie i wpatrywała się w panoramę miasta. Mimo, że poza szlafrokiem nic na sobie nie miała, nie czuła zimna, bo jej umysł i ciało zajęte było przetwarzaniem w myślach ich spotkań i słów jakimi się nawzajem raczyli. Od tych najstarszych, po te najświeższe. Od tych nieprzyjemnych, po te neutralne, aż do tych cudownych, których wspomnienia zechce zabrać ze sobą do grobu. Na dłużej „zatrzymała” się dwa razy. Pierwszy, to Malfoy Manor, jego przerażone spojrzenie i wczorajszy szept. Tamto „przepraszam”, tak szczere i pełne uczuć, ciągle obijało się w jej głowie. A drugi, to ich wspólna noc. To jak ją dotykał, całował, szeptał komplementy do ucha. Zadrżała, ale nie z zimna, a z rozkoszy. To była najcudowniejsza noc jaką kiedykolwiek przeżyła.
Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Wzięła głęboki wdech i odwróciła się. Malfoy stanął przed nią opatulony ręcznikiem. Nie pozwoliła sobie spojrzeć na niego w całości, skupiła się tylko na jego twarzy.
- Hermiono - odezwał się, - co się wczoraj stało?
- Wypiłam za dużo wina. Alkohol uderzył mi do głowy. Zapomnijmy o tym, co się wydarzyło - poprosiła.
- Czyli, że my… - Dziewczyna pokiwała głową twierdząco. – Tak... Zdecydowanie zbyt wiele wina. Masz rację, zachowujmy się tak jakby do niczego nie doszło.
Przyglądali się sobie, a powietrze między nimi jakby gęstniało. Właśnie coś stracili. Stracili siebie nawzajem.
- Wesołych świąt, Hermiono.
- Wesołych świąt, Draco.
Szkoda, że oboje podjęli tę grę, prawda? Szkoda, że Hermiona stwierdziła, że nie mogą do tego wracać, a Draco udał, że nie pamięta co się stało. Bo gdyby oboje powiedzieli to, co tak bardzo powiedzieć pragnęli, pewnie ich wspólny los potoczyłby się zupełnie inaczej. Ale woleli kłamać. Bo żadne z nich się nie przyznało do tego, że tak bardzo pragnęło tego, co się wydarzyło. Bo żadne z nich nie przyznało się do tego, że wcale pijane nie było.

*Audi z łac. znaczy słuchaj.

10 komentarzy:

  1. Czytałam już tę miniaturkę na forum. I nadal uważam, że jest świetna. ;) Chociaż końcówka jest taka smutna... Ile to człowiek szczęścia traci przez kłamstwo.
    A może napiszesz kontynuację, w której się zejdą? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest końcówka alternatywna, tylko najpierw muszę ją tutaj wstawić.
      Lub idziesz tu: http://szukajcie-a-znajdziecie-dramione.blog.onet.pl/Dramione-na-czacie-miniaturka-,2,ID450566057,DA2012-01-30,n

      Usuń
  2. Mama mnie zabije, ale musiałam to przeczytać! Ta miniatura jest genialna! Wręcz nieziemska! Najlepsza na świecie. Kocham ją. Tylko czemu się tak skończyła :( ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie kocham tą miniaturkę i nie wyobrażam sobie chyba innego jej zakończenia aczkolwiek to alternatywne też mnie ciekawi. Może jednak je tutaj wkleisz? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie natrafiłam na świetną autorkę. Masz niesamowity styl pisania. Grzechem byłoby nie umieścić cię do moich linków :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "patrzYłam" zamiast "patrzałam" itd. poza tym cudowne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna miniaturka, szkoda, że smutne zakończenie.. :c
    Pzdr,
    D.D.

    http://repellomugoletum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Super miniaturka, ale koniec rozczarowujący

    OdpowiedzUsuń
  8. Miniaturka była pełna uczuć, koniec był niespodziewany.
    Wiarołomczyni

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka :-) znalazłam twojego bloga i jestem mile zaskoczona .
    Miniaturka wspaniała. Pełna uczuć taka sweet . Bardzo podobał mi się stosunek Dracona wobec Hemiony oraz ich wspólnie spędzone chwilę. Końcówka jest taka trochę. No inna niż myślałam. Ale w życiu tak bywa nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli. Czasem naprawdę się okłamujemy.

    Serdecznie pozdrawiam
    Czekam na więcej miłych zaskoczeń i lecę czytać dalej ;-)
    Blank Szel
    Accidentally in love ❤
    dorea-i-draco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic