wtorek, 7 sierpnia 2012

Część XI

 11. Stojąc w swojej poczekalni wystukiwała paznokciami nerwowy rytm.
- Opanuj się, zaraz zniszczysz sobie manicure – powiedziała Megi, przyglądając się krwistoczerwonemu lakierowi do paznokci Hermiony. Ta tylko spojrzała na nią przelotnie i nie zaprzestając swojej nerwicy natręctw dalej przyglądała się drzwiom wejściowym.
Marzyła, by nie pojawił się w nich młody Malfoy. Miała zdecydowanie dość wspomnień z poprzedniego dnia, a jeszcze nie potrafiła sobie wybaczyć, że od kiedy z nimi pracuje tak często traci nad sobą panowanie.
- No proszę, nie przypuszczałam, że kiedyś będę miała okazję zobaczyć cię zdenerwowaną, jestem pod wrażeniem.
Asystentka Hermiony wiedziała, że nie powinna robić takich przytyków swojej chlebodawczyni, jednak nie potrafiła się powstrzymać. Hermiona zawsze była taka opanowana, a w pracy jeszcze nieco wyniosła. Lubiła ją i choć czasem ją to zachowanie irytowało, sama chciała taką być.
Tymczasem drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszła Narcyza, a za nią – no a jakżeby nie! – Dracon Malfoy. Hermiona niemal jęknęła. Starała się robić wszystko, by na niego nie patrzeć, ale dwa bukiety białych róż, które niósł w ręce ją rozpraszały, próbowała się skupić na tym, który spoczywał w dłoniach pani Malfoy, jednak bezskutecznie.
Blondyn, idąc w ich kierunku po raz pierwszy głośno się przywitał, a w jego oczy błyszczały w sposób, który Hermionie ani trochę się nie podobał (Oczywiście, że się jej cholernie podobał, tylko przerażała ją myśl co on może oznaczać, no i że cokolwiek w nim się jej podoba). Podszedł do niej, wręczył jej bukiet z krótkim „proszę”, a potem poszedł do Megi i zrobił to samo. Niemal mogła usłyszeć jak dziewczyna mruczy z zachwytu. Zamrugała dwukrotnie starając się dojść do siebie. Podeszła do drzwi od swojego gabinetu, otworzyła je, a Narcyza przestąpiła ich próg.
- Wejdzie pan? – zapytała siląc się na brak emocji. Grzeczna odpowiedź Malfoy’a zdecydowanie jej nie pomogła.
- Nie dziękuję, zaczekam tutaj – powiedział, skinął głową i usiadł na „swoim” krzesełku.
- Ty, – ostro zwróciła się do Megi – przynieś do mojego gabinetu dwie kawy i mój bukiet, który natychmiast wsadzisz do wazonu. I zajmij się wreszcie pisaniem tych dokumentów – zarządziła i weszła do swojego gabinetu.
Nie ma takiej opcji, że Megan będzie teraz flirtować z tym przebrzydłym, kłamliwym Ślizgonem. A tak w ogóle, to dlaczego mnie obchodzi co ona będzie z nim robić? – pomyślała i uświadomiła sobie, że zamiast patrzeć na swoją klientkę patrzy na drzwi z taka intensywnością, jakby miała nadzieję, że nagle ujrzy znienawidzonego chłopaka.
Przeniosła wzrok na Narcyzę i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że ta przygląda się jej z rozbawieniem. Zmarszczyła swój drobniutki nosek zastanawiając się o cóż też może jej chodzić. W końcu stwierdziła, że zacznie służbową rozmowę i już otwierała usta gdy drzwi się otworzyły, Hermiona chciała się nastroszyć za brak pukania, ale nie zdążyła bo w drzwiach pojawiła się Megi z wazonem pełnym białych róż, a za nią z tacą w rękach szedł syn pani Malfoy. Hermiona kompletnie nie zwracała uwagi na dziewczynę, która próbowała upchać obok siebie dwa wazony z kwiatami, cała jej uwaga pochłonięta była Dupkiem Malfoy'em, który właśnie podawał jej kawę i pytał czy jeszcze czegoś sobie życzy. Hermiona znów zamrugała dwukrotnie, a potem, starając się – znowu – przybrać wystudiowany, chłodny wyraz twarzy, odpowiedziała, że ona nie, jednakże jego matka może mieć jakieś życzenia. Tak więc zwrócił się do swojej pięknej rodzicielki.
- Dziękuję Draco, już wystarczy. Niczego mi nie trzeba. – Chłopak wyszedł, uprzednio kłaniając się lekko, a Megi zaraz za nim.
Hermiona jak idiotka wpatrywała w drzwi. Minęła dobra minuta nim spojrzała swoim tępym wzrokiem na Narcyzę. Wtedy ta wybuchnęła śmiechem. Gryfonka nie miała pojęcia o co chodzi, nie wiedziała nawet czy chce. Podejrzewała jednak, że chodzi o jej idiotyczny wyraz twarzy. Dziewczyna początkowo miała ochotę czymś rzucić, ale potem zasłuchała się w piękny dźwięk jakim był śmiech kobiety i mimowolnie uśmiechnęła się. Nigdy nawet nie przypuszczała, że będzie jej dane zobaczyć takie zjawisko. Była nim zachwycona.
- Zatem, – powiedziała, gdy udało się im już zacząć pracę – sporządzany jest portret pamięciowy biologicznego ojca pani córki. Jest także możliwość wykonania porteru pani córki na podstawie wyglądu ojca i pani, jest to jednak forma bardzo eksperymentalna dlatego skorzystam z niej tylko wtedy, gdy będzie brakować jakiegoś bardzo istotnego elementu naszej układanki. Oprócz tego jestem już w całości na etapie potwierdzania tożsamości kandydatek na pani córkę i kiedy zakończę tę część, postaram się znaleźć podobieństwa do rodziców.
- Proszę mi powiedzieć... Draco opowiadał mi o rozmowie z tą dziewczyną z Włoch, – Hermiona mogłaby przysiąc, że wypowiadając nazwę państwa, po jej ustach przemknął cień uśmiechu. – czy właśnie na tym polega, jak pani to określiła „potwierdzanie tożsamości”?
- Tak. Będę z każdą z tych dziewczyn rozmawiać, starając się wyciągnąć z nich tyle informacji ile tylko będzie możliwe. Co więcej, za chwilę postaram się o spotkanie z Sylvią, która jest młodą bizneswoman. Robi karierę w ogromnym tempie, toteż mogę mieć podstawy, by przypuszczać, że jej umiejętności nie są czysto mugolskie. Ale jak mówię, to tylko moje przypuszczenia. Jednakże mam do pani pytanie. – Tu ta zrobiła głęboki wdech. - Czy wybiera się pani dzisiaj ze mną?
Hermiona doskonale wiedziała, że powinna była zapytać o to czy „Panicz Malfoy” pójdzie razem z nią, ale nie potrafiło jej przejść to przez gardło i wcale nie chodziło tu o wyrażenie „panicz”. Jak sobie przypomniała dotyk jego chłodnych warg na jej łopatce to natychmiast przechodził ją dreszcz. Wolała nawet nie myśleć o tym, że może to być dreszcz podniecenia. O wiele bardziej za to, do gustu przypadła jej myśl o zamordowaniu młodzieńca. Jednakże nie miała to wcale być śmierć szybka i prosta. Miał błagać o śmierć. Tak, widok w swojej głowie tego dupka, błagającego ją o coś, działał na nią jeszcze bardziej niż jego ciało.
- Nie, ja nie – odpowiedziała, a Hermiona wewnętrznie oklapła, - ale wysłałabym z panią Dracona, oczywiście jeśli nie ma pani nic przeciwko temu.
- Oczywiście, nie ma problemu – odpowiedziała z jak najbardziej neutralnym wyrazem twarzy.
No bo i co miała odpowiedzieć? Narcyza wiedziała, że byli razem we Włoszech i wiedziała, że Malfoy zachowywał się bez zarzutu, co więcej, zabrał ją do Paryża i kupił kwiaty. To co miała odpowiedzieć? „Nie bo miałam z nim sesję zdjęciową i ten cham mnie obejmował.” Czy może „Nie, bo się do mnie dobierał.” Ta, akurat by jej uwierzyła. Wielki Panicz Malfoy pocałował szlamę, ha! Dobre sobie. Co więcej, przecież wcale temu nie zaprotestowała.
Była na siebie zła, że ten tleniony dupek tak na nią działał, ale przez jego - ostatnio – ciągłą obecność w jej życiu jakoś nie potrafiła od niego uciec. Wstyd się przyznać, ale ubiegłej nocy nawet jej się śnił. I o zgrozo, to był dobry sen.
Dokończyły kawę, Hermiona pozbierała swoje rzeczy i wyszła z gabinetu. Narcyza podeszła do syna i szepnęła mu na ucho kilka słów, ten tylko kiwnął głową, pocałował mamę w policzek, na pożegnanie i podszedł do Hermiony. Narcyza pożegnała się z obecnymi w pomieszczeniu i udała się do wyjścia. Miała już rękę na klamce, gdy odwróciła się i uśmiechając się powiedziała:
- Mam nadzieję, że sesja się udała.

3 komentarze:

  1. Dziękuję za wspaniały komentarz u mnie na blogu. Prawdą jest to, że słowa obok których nie możesz przejść obojętnie są prawdziwe. Co prawda w moim wypadku nie były to trzy lata, ale kilkanaście miesięcy. Wciąż go kocham chociaż nic już nas nie łączy. Nie żałuję, że już go nie ma, ale kocham go i zawsze będę. Był moim najlepszym przyjacielem i pierwszą miłością.
    Prawdę mówiąc smutne zakończenie nie wchodziło w grę. Happy end zaplanowany był od początku.
    Wena w ostatnim czasie mnie nie opuszcza. Mam już napisane parę krótkich historii i wciąż dostaję olśnienia i wpadam na nowe.
    Znasz Madzię osobiście? Jeżeli tak to podziękuj jej ode mnie. Tobie mogę podziękować tutaj. Dziękuję, że byłaś i komentowałaś. Ta historia wiele dla mnie znaczy.
    Nie odchodzę bo nie byłabym w stanie. Wiem, że będzie ciężko, ale nie porzucę tego co kocham. Pisanie to ucieczka do innego świata, ale pewnie o tym wiesz skoro sama piszesz.
    Też będzie mi brakować tamtego szablonu, ale z każdym dniem przekonuję się do tego nowego. Gdyby nie fakt iż onet bardzo daje w kość pewnie bym tam pozostała. Może jednak lepiej, że będzie coś nowego? Tamten blog stworzony został do tego opowiadania. Niech więc tamta historia wciąż trwa. Ja tymczasem piszę kolejne. Może natchnie mnie na kolejną długą? Nie wiem. Może lepiej nie zaczynać nic nowego. Nie wiem czy będę mogła ją dokończyć. Dziękuję jeszcze raz za wszystko. I tym razem do zobaczenia już na blogspocie.
    W wolnej chwili ( to znaczy kiedy oderwę swe palce od klawiatury) na pewno przeczytam także twoją historię.
    Dziękuję. Pozdrawiam. SweetChoco a tak naprawdę Madzia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, że skrobię jeszcze jeden komentarz gdyż tamten był długi. Poniosło mnie. Mówiłam iż mam problem oderwać palce od klawiatury (nawiasem znów zaczynam się zapędzać).
    Weszłam na twój profil i żyję w kompletnym szoku. Otóż okazuje się, że mieszkamy blisko siebie. Naprawdę blisko :)

    Ponownie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic