wtorek, 7 sierpnia 2012

Część X

Ten rozdział pragnę zadedykować Marlene. Dziękuję Ci za to, że jesteś nawet gdy Cię nie ma. Za twoje wsparcie i za te niesamowicie długie komentarze.



„Bawiąc się w grę zwaną życiem szybko możesz stracić orientację, zapomnieć o granicach i o tym, co jest prawdą, a co nie.”
Otka

10. – Witaj Księżniczko! – powiedział Thomas z beznadziejnie wielkim entuzjazmem.
- Cześć – odpowiedziała lakonicznie.
- Co jest?
- Nic, po prostu źle spałam – skłamała gładko. – Przejdź do rzeczy, dobrze? I powiedz mi gdzie jest ten, jak twierdzisz, super przystojny model.
- Dlaczego tak bardzo w niego wątpisz?
- Nie wiem, po prostu wątpię.
- Spodoba ci się, zobaczysz! Będziecie cudownie razem wyglądać. - Rozmarzył się nad przyszłymi efektami swojej pracy.
Wywróciła oczami na jego entuzjazm i poszła do makijażystki. Gdy Amanda „poprawiała” jej twarz, ona przez słomkę sączyła sok pomarańczowy i rozmyślała. Dziwiła się swojemu, jakże pesymistycznemu, podejściu do tej sprawy. A przecież powinna się cieszyć. Zawsze wierzyła słowom Toma, dlaczego więc jest taka zniechęcona? Atmosfera na sesjach zawsze była świetna, a model na pewno będzie wspaniałym partnerem. 
Hermiono! – powiedziała do siebie – wykorzystaj to, co ci dano, ciesz się tym! I zapomnij o tamtym...
Schodziła właśnie ze stołka, gdy zaczęły otwierać się drzwi i przypomniało jej się jak rozmawiała przez telefon ze swoim fotografem, o tym, jak - rzekomo - ten mężczyzna ma wyglądać i o jej: „jak Malfoy”. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. A potem otworzyły się drzwi.
- Malfoy?!
Do połowy rozpięta, błękitna koszula, brązowe tenisówki, jasne spodnie do kolan, z jedną ręką w kieszeni i te roztrzepane, blond włosy – wyglądał jak miliard galeonów.
- Granger, jak miło cię widzieć – powiedział z ironią.
Serce Hermiony stanęło, gdy usłyszała ten ton. A ona, idiotka, dopuściła do swoich myśli, że on się zmienił! W co ona wierzyła? Ten debil nigdy się nie zmieni, nigdy nie wydorośleje! Zawsze będzie tylko durnym Malfoy’em!
A potem wybuchnęła:
- Co ty tu robisz? Wynoś się stąd, natychmiast! – Krzycząc zaczęła iść w jego kierunku, ręce świerzbiły ją by mu przyłożyć. – Jak śmiesz w ogóle się tutaj pokazywać?
Była wściekła, naprawdę wściekła i gdyby tylko miała ze sobą różdżkę, on już dawano leżałby w Mungu na intensywnej terapii. Tak zła nie była już od dawna, a nie bardzo wiedziała co ją tak nakręca. On natomiast był wyraźnie rozbawiony jej widokiem, jakby nareszcie zobaczył to, na co tak bardzo czekał. Uniósł brew do góry, a jego spojrzenie pytało: „No co mi zrobisz, Granger?”. To działało na dziewczynę jak płachta na byka. Już była przy nim i podnosiła prawą rękę, już miała go spoliczkować, gdy poczuła jak jego ręka w żelaznym uścisku zamyka się na jej nadgarstku blokując dalszy ruch. Wtedy usłyszała dźwięk robionego zdjęcia. Spojrzała oburzona na Toma, a ten tylko się wyszczerzył i zrobił im kolejne zdjęcie. Był zachwycony jak nigdy.
- Nie wiem co ty do niego masz, ale cudownie razem wyglądacie. Nawet jak chcesz go zabić – dodał. - Będą fenomenalne zdjęcia, o wiele lepsze niż je sobie wyobrażałem! – powiedział i robił kolejne ujęcia, by złapać wszystkie zmiany w jej wyrazie twarzy.
- Co ja do niego mam? Co? – wykrzyczała – Ja go nienawidzę!
- Naprawdę, Granger? – zapytał z ironią.
Hermiona doskonale wiedziała do czego on pije i choć nie chciała się do tego przyznać, to i tak bolało. Z mordem w oczach odwróciła się w jego kierunku, a wtedy...
Poszła do nieba.  
- Będzie ci się podobać! Blondyn z szafirowymi oczami. Serio, jest zabójczo przystojny. Mówię to ja, a dobrze wiesz, że jestem wybredny i wolę kobiety.
Jak Malfoy, pomyślała spoglądając na niego kątem oka.
- A krawcowe twierdzą, że ma fenomenalne ciało…
Jak Malfoy.
- I, że bardzo dobrze wychowany.
Hermiona wzięła pod uwagę to jak zachowuje się teraz blondyn, który stoi zaledwie dwa kroki od niej. Znów to pomyślała:
Jak Malfoy.
Cała jej złość uleciała w ułamku sekundy. Zatonęła w jego oczach, ale wcale nie chciała wydostać się na powierzchnię. Jego szafirowe spojrzenie było tak głębokie, że można by się w nie zagłębiać przez wieczność i nie dotarłoby się do końca. Było takie... spokojne, opanowane. Ale to nie było to spojrzenie, które doprowadzało ją do białej gorączki. Te było ciepłe, miłe, cierpliwe, wyrozumiałe... To tak zawsze patrzył na swoją matkę. Nikt poza jej rodzicami (i co do tego też nie można mieć pewności) tak na nią nie patrzył. Nie Ron, nawet Harry nie. Ale w połączeniu z „tym czymś”, co posiadał Malfoy można się było w nim zakochać.
Patrząc na niego musiała sobie przypominać, że należy oddychać, bo w tamtej chwili robił na niej takie wrażenie jak jeszcze nigdy. Nie musiał być czarującym gentlemanem jeśli potrafił tak patrzeć na ludzi. Był wyższy od niej, a ponieważ nadal trzymał jej nadgarstek była bezbronna.
Pytanie tylko czy chciała nie być bezbronną.
Patrząc mu w oczy z niesamowitą siłą przypomniała sobie to, o czym tak bardzo pragnęła zapomnieć. Zapomnieć o tym, jak niesamowicie kuszące jest dla niej jego ciało i zapomnieć jak ją całował. Jak całował szlamę w jednym z najromantyczniejszych zakątków na świecie. Delikatność połączona z namiętnością. Pasja i zaangażowanie, które Hermionie kojarzyło się z pokazaniem jej, że nikt wcześniej jej tak nie całował. I nikt inny już jej tak nie pocałuje. Przypomniała sobie jak ją wtedy przytulał, przypomniała sobie jego gorący oddech, zapach jego drogich perfum mieszający się z jego naturalnym zapachem. Przypomniała sobie jak jej było wtedy dobrze i jak bardzo chciała iść o kilka kroków dalej w tej grze. I gdy dotarła do puenty tych rozmyślań, przypomniała sobie gdzie jest, z kim i po co.
Gra.
Więc zagrajmy, zagrajmy jeszcze raz – szumiało między nimi.
Jej wzrok się zmienił. Podniosła lewą dłoń i oparła na jego torsie. Przygryzła wargę. 
Tom niemal zapiszczał z zachwytu gdy zobaczył ich spojrzenia, ale jednocześnie był o nią zazdrosny. Choć coś w głębi duszy podpowiadało mu, że z blondynem nie ma żadnych szans. 
Patrzyli na siebie dzikim, pełnym pożądania wzrokiem. Jej lewa ręka powędrowała do jeszcze nie odpiętych guzików jego drogiej koszuli, wtedy on zaczął prowadzić ją w nieznanym jej kierunku, choć domyślała się gdzie. Ona szła tyłem, jednak nie bała się, że się przewróci. Jego uścisk był tak pewny, iż sądziła, że mogłaby iść sama, obok niego, i przewrócić się na prostym, a on zdążyłby ją złapać. 
Była tak skupiona na jego ognistym wzroku, że nawet nie zwróciła uwagi jak długo szli, zorientowała się gdzie są dopiero, gdy została popchnięta na wielkie łoże z bardzo ciemnego drewna. Tonąc w białej pościeli poczuła wargi Ślizgona na swojej szyi, wtedy zaczęła migać niezliczona ilość fleszy. Błądząc po jej szyi podźwignął ją do pozycji, w której siedziała na własnych nogach. Pożądała go niesamowicie, jednak ciągle musiała pamiętać gdzie i z kim są. To miała być tylko naga sesja, a nie film erotyczny. Oczywiście Hermiona wmawiała sobie, że doskonale nad sobą panuje, że to tylko gra, że to nic nie znaczy. Ale czy nie to wmawiała sobie od czasu ich pocałunku we Włoszech, czy to nie od tego chciała uciec?
Naga sesja? Chyba dopiero gdy Malfoy zaczął pozbywać się z jej ciała szlafroka tak naprawdę uświadomiła sobie gdzie jest. I kim w tym przedstawieniu jest blondyn. Natychmiast odwróciła głowę w jego kierunku, nie wiedziała jednak, że ich twarze znajda się tak blisko siebie. Tym razem jej serce nie przystanęło - ono pogalopowało. Oparł swoje czoło o jej i zdjął z jej ramion szmaragdowe okrycie, obejmując ją jednocześnie w taki sposób, by ją przykryć.
Przeszli przez masę pozycji w ciągu tych kilku godzin. W tym czasie Hermiona zdążyła pozbyć się odzienia i z niego. Starała się zachowywać profesjonalnie, przyjmować wyuczone miny, czy pozy, mimo wszystko temu cholernie przystojnemu, tlenionemu idiocie, wychodziło to znacznie lepiej. A to, że miała tak bliski, cholera, fizyczny kontakt z jego ciałe,m frustrowało ją jeszcze bardziej. Wręcz bała się, że jeszcze tej samej nocy zacznie o nim fantazjować. A tego nie chciała – to Malfoy! On był, jest i zawsze będzie dupkiem – starała karcić się w myśli.
Końcówkę sesji spędziła już samotnie. Postanowiła wykorzystać to, do tego czym chciała się akurat zająć, więc na zdjęciach miała nieco zamyśloną minę. A myślała oczywiście o Draco, na razie  - na szczęście – tylko o tym, jak ona w poniedziałek na niego spojrzy. Choć trzeba to przyznać, błagała niebiosa, by jednak nie pojawił się w jej biurze.
Gdy ubierała się i zbierała z powrotem do Londynu (Tom był święcie przekonany, że Hermiona leci samolotem o 6 wieczorem, a Malfoy mieszka w Paryżu), była milcząca i nieobecna. Ktoś kto zna ją od czasu gdy jest „panią detektyw” pomyślałby, że jest zmęczona. Ktoś kto zna ją dłużej – ktoś taki jak Malfoy – pomyślałby, że jest skrępowana.
I miałby rację.
- Nie poszło ci wcale tak najgorzej, jak na pierwszy raz – powiedział ironicznie blondyn. Był już przy wyjściu.
- Malfoy! – krzyknęła.
Już miała rzucić w niego flakonem drogich, francuskich perfum, gdy się odezwał:
- Do zobaczenia, Piękna!


To ten rozdział, w którym proszę o konstruktywny komentarz.
Mówcie mi co myślicie o tej części. Chcę poznać każdą waszą myśl na jej temat!
xoxo
PortElizabeth

2 komentarze:

  1. Szczerze powiedziawszy to jestem zachwycona. Ale ja jestem zawsze zachwycona, kiedy są takie momenty, więc nie wiem, czy moja opinia na coś Ci się przyda. Szkoda, że tak krótko :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Już robi się tak faaajnie ! Nie moge się doczekać aż w końcu dojdzie między nimi do zbliżenia ale nie na potrzeby zdjęć czy coś. Jesteś SUPER !!!

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic