czwartek, 23 sierpnia 2012

Moja wizja dalszego życia Draco M. - Cz. VIII

[podkład muzyczny]

"W poszukiwaniu samego siebie."

Rozdział VIII - Błaganie
   Draco zerwał się jak szalony. Biegł po schodach, niemal na oślep. Odpychał każdego, kto znalazł się w zasięgu jego ręki, by tylko jak najszybciej dostać się do zamku.
Szybciej.
   Wiedział, że wszyscy się za nim oglądają, krzyczą, by uważał co robił i by przestał biec.
Szybciej!
   Ale gdzie miał biec? Chciał do jej komnaty, ale przecież skoro chce stąd odejść to musi jej w tym pomóc dyrektor szkoły. To jest to, gabinet McGonagall! Jego myśli znów były takie nie składne. I on znów tego nie rozumiał. I nienawidził tego, czuł się wtedy jak dziecko.
No szybciej, Draco!
   Po pokonaniu ostatniego zakrętu zwolnił. Gargulec. A hasło? Właśnie miał stanąć i krzyczeć do posągu, by go natychmiast wpuścił, bo jeśli nie, to zostanie z niego tylko pył, ale nie zdążył. Chimera odskoczyła sama. Wbiegł natychmiast na schody, pędził po nich jak szaleniec, by w końcu dopaść drzwi. Gdy je otworzył zobaczył jak Alice podaje rękę dyrektorce, a w jej oczach maluje się przerażenie na jego widok. Wiedział co za chwilę się stanie, dlatego zerwał się i w ostatniej chwili dopadł skrawka szaty czarownicy.
   Wylądował na podłodze. Podniósł się natychmiast i rozejrzał do około. Wielkie pomieszczenie, nowocześnie urządzone, jednakże było w nim widać rękę artystki. I wiele klasycznych dodatków.
 - Pójdę porozmawiać z twoją mamą.
   Draco odwrócił się w kierunku kobiet. McGonagall już wychodziła. Bardzo mu to było na rękę. Spojrzał na Alice. Jej wcześniejsze przerażenie zastąpił smutek.
 - Draco, – jęknęła, – naprawdę musisz to utrudniać?
   Chłopak postarał się, by jego wzrok mówił wyraźne i jakże dosadne: „tak”. Dziewczyna odwróciła się i wyszła na taras. Oparła się o balustradę podziwiając widok przed sobą. Kamienny podjazd, w piaskowym kolorze idealnie kontrastował z równiutko przyciętą, intensywnie zieloną trawą. Malfoy podszedł do niej i spokojnie, czekając na wyjaśnienia podziwiał jej piękny profil.
 - Posłuchaj mnie więc. Zawsze wydawało mi się, że odstaję od reszty… Ale było mi z tym dobrze. Nie przeszkadzało mi to. Z czasem jednak odkryłam, że czegoś mi brakuje. To myślenie było dla mnie głupie i bardzo prostackie, bo przecież  mogę mieć wszystko czego tylko zapragnę - moich rodziców stać na to, by mi to kupić. Ale to uczucie nie znikało. A potem poznałam ciebie i… Nie, wtedy zobaczyłam ciebie i poczułam się lepiej. Potem się poznaliśmy, zaprzyjaźniliśmy… Ale Draco, coś jest nie tak! Władam inną magią niż ty. Wiem rzeczy, których nie rozumiem. Wiem rzeczy, których nie powinnam wiedzieć i boję się tego! A zwłaszcza boję się tego, jak wiele wiem o tobie. No i… - Westchnęła głęboko. – My… Ja nie chcę stracić twojej przyjaźni, ale przez to co robisz… Jest we mnie takie coś, co… Oh, wiem, że to głupie, - powiedziała sfrustrowana, - ale ja nie mogę się do ciebie zbliżyć, w ten sposób. Po prostu wiem, że zbyt wiele wtedy bym straciła. Spróbuj to zrozumieć, na tyle na ile rozumiem to ja.  – Poprosiła. - I błagam wybacz mi to. – Odwróciła głowę i spojrzała w niebo, zbierała myśli. A potem pozbierała się w sobie i z powrotem spojrzała ma jego przystojną twarz. – Potrzebuję czasu, dużo czasu. Żeby wszystko przemyśleć i sobie poukładać. Ale obiecuję, że jeszcze się spotkamy. Tylko daj mi czas. – Ujęła jego dłonie w swoje. – Ja chcę, nie, ja muszę to wszystko przemyśleć. Dlatego błagam, nie utrudniaj tego jeszcze bardziej.
   I co teraz, pomyślał Draco. Wiedział, że to już przegrana sprawa, że jej już nie zatrzyma. Zresztą, czy kiedykolwiek wolno mu było to zrobić? Odpowiedź jest prosta, i on też ją znał: nie. Ale… A jeśli ona zapomni? Draco wiedział, że on na pewno nie, ale ona? Oddała mu wszystko co mogło jej o nim przypominać. Chociaż… 
 - Mam coś dla ciebie. – Spojrzała na niego zaskoczona. Wyciągnął malutkie pudełeczko z kieszeni i otworzył je. – Spokojnie, to nie oświadczyny. Jestem arystokratą, wyglądałyby wtedy zupełnie inaczej. – Draco próbował grać luzaka i nieco kpić. Wyszło marnie. - Ale mimo to, weź go. Pro...
   Nie zdążył dokończyć. Przerwała mu.
 - Ma kolor twoich oczu. – Szepnęła.
   Podniosła prawą dłoń i pogładziła go po policzku, nieustannie patrząc w jego oczy. Lewą dłoń wyciągnęła w jego stronę. Pierścionek pasował tak idealnie na jej serdeczny palec, jak gdyby był zrobiony specjalnie dla niej.
   On w czerni (nie wiedział nawet, wcześniej, że dostał od niej jakieś czarne ubrania),  ona w białej sukni. On wkłada jej pierścionek na palec, ona patrzy na niego, z tym niesamowitym uczuciem w swoich wielkich, ciepłych, brązowych oczach. To wyglądało jak ślub, jak złączenie się dwóch osób – ciałem i duszą – na wieki. A było rozstaniem.
   Trwali tak jeszcze jakiś czas, a potem przyszło opamiętanie. Alice odsunęła się od Draco – ten zastanawiał się jak teraz ucieknie – obejrzała się za siebie, a potem, znów, spojrzała na młodego mężczyznę. Podeszła do niego gwałtownie i najpierw delikatnie, a potem coraz namiętniej pocałowała. Choć oboje byli zdziwieni takim obrotem sprawy, żadne nie żałowało. Wykorzystali to do maksimum. Z delikatnego „błagam, wybacz mi”, przeszli do gwałtownego „potrzebuję cię”. Całowali się z pasją, wkładając w to wszystkie swoje uczucia, pragnienia, obawy, żale i nadzieje. A gdy pocałunek się skończył, Alice – starając się jeszcze uspokoić swój oddech – odsunęła się lekko od Draco i szepnęła:
 - Dbaj o Faweks’a. – Chciała pocałować go jeszcze ten jeden, jedyny raz, ale wiedziała, że już nie może. Zrobiła już i tak zbyt wiele. Czuła to.
   Odsunęła się, chwyciła się balustrady i przeskoczyła przez nią. Draco zareagował na ten widok w mgnieniu oka. Dopadł barierki i spojrzał w dół. Alice gnała przed siebie, na czarnym jak piekło koniu. Biała suknia powiewała za nią. Nie obejrzała się za siebie ani razu.
   Skoczyła z 3 piętra, pomyślał, a koń nawet nie zarżał. Zresztą skąd on się tam w ogóle wziął? Kim ona jest? Draco do cholery w kim ty się zakochałeś?!
   To był pierwszy raz, kiedy Draco Malfoy nazwał swoje uczucie po imieniu. Dziwił się sobie, cieszył i smucił jednocześnie. No bo jak nie być smutnym, kiedy miłość twojego życia cię zostawia? Draco przypomniał sobie o czym myślał, kiedy biegł za nią. Denerwowało go, że zachowuje się i myśli jak nieporadne dziecko. Bo bez niej był dzieckiem. Smutnym, zagubionym, nieistotnym człowiekiem, który nie potrafi się odnaleźć w wielkim świecie.
   Westchnął. Wiedział, że nie spotkają się jutro, po jutrze czy za rok. Wiedział, że nim znów ją ujrzy minie wiele lat. Poczuł, jak coś ciężkiego siada na jego ramieniu, domyślił się, że to Faweks. To, że ma się nim zająć było dlań sporą niespodzianką, ale teraz przynajmniej o tym wiedział.
   Spojrzał przed siebie i szepnął:
 - Będę tęsknił.

"Kochać to także umieć się rozstać, umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu."



Ciąg dalszy nastąpi...

3 komentarze:

  1. Taka rada, wrzucaj chociaż by dzień po dniu, ale nie ileś rozdziałów naraz. A wgl to piękne. niezwykle piękne. Choć osobiście wolę dramione. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na http://smiechlous.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwnie się czuję czytając parring DM/OC. Jakoś cięzko mi się przestawić, ale Twoje opowiadnie jest ładne. Wprawdzie wolę Dramione, ale to też mi się podoba. Pozdrawiam, Poem

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak mi słów...piękne :)

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic