środa, 21 listopada 2012

Próbówka cz. I - miniaturka Madzi

To dzieło mojej przyjaciółki MADZI !!!
Przyznam, że motyw "niedysponowanego" Malfoy'a zwalił mnie z nóg, ale było zabawnie.
Skąd taki temat? Pozwolę zacytować sobie jeden z jej komentarzy: "GENIALNY był też motyw z wanną :D, + kocham małe dzieci :*"
Miłego czytania!
PortElizabeth

CZĘŚĆ I

 Dwoje ludzi z dwóch zupełnie różnych światów.
 Ona - inteligentna, bez pamięci zakochana Gryfonka.
 On - okropnie przystojny Ślizgon, robiący to, co co każdy śmierciożerca robić musiał.
 Co ich łączy? Wydawałoby się, że nic. Otóż nie, mają wspólny problem.
 Bezpłodność.
 Ona - zakochana dziewczyna, od zawsze pragnąca dziecka musi poddać się sztucznemu zapłodnieniu.
 On – jeden z najbardziej znanych czarodziei wszechczasów, żyjący w normalnym, mugolskim społeczeństwie musi, poddać się badaniom i wyleczyć się żeby przedłużyć ród Malfoyów.
 Oni - jeden przypadek, dwa flakoniki. Jeden lekarz i jedna pomyłka, która sprawi, że dwóch nienawidzących się ludzi coś połączy, a dokładniej ktoś. A ten ktoś to maleństwo, które właśnie zaczyna rozwijać się w łonie Hermiony.

*

- Przepraszam, rozmawiam z panią Hermioną Granger?
- Tak.
- Tutaj dyrektor kliniki, w której została poddana pani zapłodnieniu, czy mógłbym prosić o spotkanie?
- Tak oczywiście, czy coś się stało, coś nie tak z dzieckiem?
- Nie, z dzieckiem wszystko w porządku, chodzi o coś innego, ale to nie jest sprawa na telefon, czy może pani do mnie przyjechać? Dzisiaj.
- Tak już jadę, powinnam być za jakieś półtorej godziny.
- Dziękuje bardzo.

- Co, ale jak to pomyłka, jak to możliwe, czy pan zdaje sobie sprawę co to oznacza?
- Proszę się uspokoić, w pani stanie jest to prawie że zabronione, to może grozić dzi…
- Jak ja mam być spokojna? Noszę w brzuchu dziecko jakiegoś obcego faceta, co ja mam teraz zrobić?
- Można usunąć zarodek i przeprowadzić zapłodnienie ponownie, tyle że z właściw…
- Że co proszę, wyście spaprali podobno prosty dla was zabieg, który zaręczaliście, że możecie przeprowadzić nawet z zamkniętymi oczami! Zapłaciłam mnóstwo pieniędzy i jeszcze każecie mi usunąć dziecko? To jeszcze gorsze niż sam fakt waszej pomyłki. Do widzenia.
- Przepraszam, naprawdę bardzo mi wstyd. Oczywiście oddamy pieniądze, wypłacimy odszkodowanie, zrobimy co pani zechce i co w naszej mocy żeby to jakoś państwu wynagrodzić. Na pocieszenie mogę dodać, że dziecko będzie miało bardzo dobre geny i wiele kobiet marzyłoby o ….
- Czy Pan sobie ze mnie żartuje? Mam świetną pracę, dom, psa i wymarzonego męża, w ogóle po tym wszystkim co Pan sobie wyobraża – wyszła z kliniki trzaskając drzwiami. Nie wiedziała co teraz zrobi, była wręcz pewna, że teraz załamuje się jej życie.
 Szkoda tylko, że zapomniała o czymś, co mogłoby dać jej dużo do myślenia. Zupełnie nie pomyślała, że Tym kimś z kim wszystkie kobiety chciałyby mieć dziecko jest Draco Malfoy, jej dręczyciel ze szkolnych lat - wstrętna, obślizgła tchórzofretka.
 Właśnie on, człowiek, który przez pewien czas nic nie będzie wiedział o tym, jakże błahym - dla niektórych - wypadku przy pracy.
 Lekarze, przy kolejnej rozmowie z Hermioną, trochę już uspokojoną, ustalili, że biologiczny ojciec nigdy się o wypadku nie dowie. Co zaoszczędzi jej i klinice wielu problemów.

*

IX MIESIĄC CIĄŻY HERMIONY.
- Słońce przepraszam. Ja nie dam rady.
- Ale z czym nie dasz rady, co się stało, nie rozumiem?
- Ja jednak nie dam rady i nie chce wychowywać czyjegoś bachora.
- Co?- wrzasnęła tak, że teraz na pewno słyszało ją całe osiedle najbogatszych domków w Londynie. - Ty sobie żartujesz prawda?! Sam mówiłeś, że sobie poradzimy, że nie zostawisz mnie samej, więc co Ty do cholery teraz wygadujesz? – teraz ich zaczynającej się kłótni mogło bez problemu przysłuchiwać się ze dwadzieścia najbliższych ulic.
- Hermiono, nie możesz się teraz denerwować, to może poważnie zagrozić Twojej córeczce - próbował uspokajać ją narzeczony, a właściwie, były narzeczony.
- Naszej córeczce, słyszysz? Naszej!- krzyczała, płakała i powoli nie wiedziała co się z nią dzieje. Traciła przytomność, a ostatnie co widziała to kałuża krwi na podłodze.
 Ron szybko teleportował dziewczynę do Św. Munga.
 Obiecali sobie, że po skończeniu Hogwartu, wydarzeniach związanych z Voldemortem - utratą najbliższych przyjaciół: Harrego, Ginii i ich dziecka, które jeszcze nie zdążyło zobaczyć świata - nauczą się normalnie żyć. Hermionie ze względu na pochodzenie nie sprawiało to żadnego problemu, trochę gorzej było z jej rudawym partnerem, ale mimo wszystko byli szczęśliwi, a ich szczęście nabrało jeszcze większych kolorów, gdy dziewczynie wreszcie udało się zajść w ciąże, co prawda przez sztuczne zapłodnienie, ale wreszcie mieli mieć tę ich wspólną, wymarzona rodzinę. Mieli być zawsze razem.
Ale co teraz?
 Rudy złamał ich obietnicę, ich wspólne marzenia, ale może to były tylko jej marzenia?
Wszystko zniszczył, niby przez to, że nie da rady zająć się nie swoim dzieckiem, prawda była jednak zupełnie inna - zakochał się w kimś innym. Jak tylko przeniósł nieprzytomną Hermionę do św. Munga (w sytuacjach krytycznych dalej korzystali z magii), bo mimo wszystko bał się o nią, spędzili razem zbyt wiele czasu, jako para, a jeszcze więcej jako przyjaciele, więc mimo wszystko coś zawsze łączyć ich będzie, i zawsze będą częścią siebie.
 Napisał kartkę.
 Napisał w niej prawdę i odszedł.
 Dziewczyna została teraz sama jak palec, no w sumie nie sama, bo ze swoją córeczką, która w tym momencie próbowała wydostać się na nasz świat. Ale po tylu niespełnionych obietnicach.

*

 Urodziła. Po 9 godzinach męczarni na świat przyszła pierwsza córeczka Hermiony i...
Podczas porodu były małe komplikacje, dlatego nie mogła przytulić swojego maleństwa. Po niecałej godzinie do pokoju Hermiony weszła pielęgniarka.
- Jak się Pani czuje? – uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dobrze, dziękuję bardzo, czy mogłabym zobaczyć córkę?
- Tak, już przyniosę.
 Biedna Hermiona, ani trochę nie spodziewała się tego, co za chwile nastąpi. Pielęgniarka wjechała inkubatorem do pokoju, już miała wyciągać dziewczynkę i podać matce, ale dostała pilne wezwanie.
- Przepraszam bardzo, muszę lecieć, wypadek, operacja…
- Spokojnie proszę lecieć, poradzę sobie - uśmiechnęła się, była tak szczęśliwa, już nawet zapomniała o tej karteczce od Rona.
 Pielęgniarka skinęła głowa w podziękowaniu i wyszła, dziewczyna wstała i wzięła na ręce maleństwo, przytuliła spojrzała w oczka i... 
 Zamarła.
 Wpatrywała się właśnie w szaro-niebieskie tęczówki, takie same, jedyne, niepowtarzalne, tylko jeden ród czarodziejów takie ma. Tak, trzymała na rękach dziecko swoje i Draco Malfoy'a.
 Człowiek, który stara się o przedłużenie swojego rodu właśnie został ojcem i …. Nic o tym nie wie.
 Draco i Hermiona. Co ich łączy? Wspólne dziecko, o którym jedno z nich nie ma pojęcia, a drugie oddałoby wszystko, żeby być na miejscu pierwszego. Ale w tym wypadku nie ma mowy o jakiejkolwiek pomyłce, szczęśliwa matka trzyma na rękach maleńką dziewczynkę z oczami i ledwo widocznymi, białymi włoskami - po tatusiu.

*

 Po lekkim szoku, no w sumie nie takim lekkim, Hermiona powoli dochodzi do siebie. W pierwszym momencie chciała wołać pielęgniarkę i błagać ją, żeby powiedziała jej, że przez przypadek przyniosła jej nie to zawiniątko co miała.
 W drugim momencie pomyślała, że to zły sen, że za chwile się obudzi i wszystko będzie jak dawniej, że jej stare życie wróci.
 W trzecim momencie uświadomiła sobie, że na rękach trzyma dziecko jej i Dracona.
 W czwartym pomyślała, że jak najszybciej musi dowiedzieć się, gdzie w tym momencie i w kilku najbliższych, momentach znajdować się będzie ojciec jej dziecka. Za wszelką cenę musi go unikać.
 W piątym momencie [Coś dużo tych momentów! - dopisek PortElizabeth] pomyślała, że jej ukochane maleństwo będzie musiało wychowywać się bez ojca.
 W szóstym wiedziała już, że żaden czarodziej, oprócz tych którzy widzieli przy porodzie nie może zobaczyć małej.
 W siódmym, że na całe szczęście wróci do normalnego, mugolskiego życia i nie ma się o co martwić, bo na pewno Draco nie będzie przebywał, a tym bardziej mieszkał, wśród normalnych ludzi. Czyli będzie mieszkać jak normalny człowiek - jak do tej pory i nikt, a przede wszystkim Malfoy, się o tym nie dowie.
 Biedna dziewczyna, tak bardzo się myliła. Myślała, że wszystkie jej problemy ulotnią się, gdy tylko wyjdzie ze szpitala i wróci do swojego życia. Niestety, rzeczywistość szykowała dla niej wiele niespodzianek - mniej, lub bardziej obracających jej życie do góry nogami.
Dlaczego wracając do świata mugoli nie sprawdziła, że Draco za karę musi spędzić kilkanaście lat w ich świecie? Na pewno zaoszczędziłoby jej to wielu niespodziewanych problemów.

 Teraz już wie jak to się stało, że ma dziecko z nienawidzonym Ślizgonem, a tak sobie obiecała, że jak tylko wyjdzie z pociągu odwożącym do domu po siódmym roku, to nigdy już nie będzie na oczy oglądać wstrętnego, przebrzydłego, okropnego, no ale w sumie i seksownego Ślizgona.
 No, ale na głos nigdy się nie przyzna, że Malfoy, mimo wszystko, jest przystojny.

 Nie wiadomo jak to się stało, ale w całym zamieszaniu związanym z poważnym wypadkiem żaden z lekarzy, czy pielęgniarek nie zauważył zniewalającego podobieństwa między maleńką Anastazją, a zabójczo przystojnym Malfoy'em.
 Szczęśliwa mama, no może szczęśliwa poza jednym faktem, wychodzi właśnie ze szpitala i udaje się do swojego nowego życia, w którym pierwsze miejsce zajmuje ukochana córka.

 Dzieciństwo małej przebiegało bardzo radośnie, miała wszystko czego zapragnęła. Młoda mama postanowiła jednak wrócić do magii. W końcu kiedyś nadejdzie dzień, którego tak się obawia. Mała dostanie na pewno list z Hogwartu. Nie chciała tego. Teraz miała tylko jedenaście lat na wymyślenie czegoś, żeby nikt nie rozpoznał w Anastazji jej ojca.
 Niestety, jak na złość lata mijały, a mała z każdym dniem coraz bardziej go przypominała, co więcej, Hermiona panicznie bała się, że za jakiś czas coraz częściej będzie o niego pytać, albo po kryjomu szukać zdjęć w pamiątkowych albumach. Nie tak łatwo da się zrozumieć, dlaczego mama nie chce jej chociaż pokazać jak wygląda tata. Wszystkie dzieci miały tatusiów, a ona nie.
 Hermiona miała przed sobą najgorszy okres w życiu, będzie przezywać to wszystko równie ciężko jak mała, ale choć może dać jej wszystko czego ta zapragnie, nie dostanie jednego, najważniejszego – ojca. Miała wielu kandydatów, było wyjątkowo piękną kobietą. Bardzo się zmieniła od czasów Hogwartu, niestety, pod względem wartości również i żaden z nich nie nadawał się na ojca Anastazji. A odkąd została matką, myślała tylko o niej.
 Nie wróciła do pracy. Postanowiła, że sama zajmie się dzieckiem i w miarę jak to możliwe odciągnie ją na jak najdłuższy czas od Szkoły Magii i Czarodziejstwa, ale wokół niej i tak działy się magiczne rzeczy. W końcu Hermiona była najlepszą uczennicą Hogwartu, a Draco błękitnokrwistym czarodziejem. Taka mieszanka i dziecko miałoby nie wyjść genialne? Nie było nawet mowy, żeby było inaczej.
 Szkoła była więc nieunikniona.
 Postanowiła ją jakoś przygotować na spotkanie z... Prawdą. Szokującą prawdą. Zdawała sobie sprawę, że na pierwszych stronach gazet pojawią się jakie ekscytujące wszystkich nagłówki: ,,Ślizgon, gryfonka i … wspólne dziecko!” Bała się tego jak nigdy niczego w całym jej młodym, lecz pełnym przygód życiu. Najbardziej bała się jednak Jego reakcji, i tego jak potraktuje ich córkę.

*

 Przyszedł dzień trzecich urodzin Anastazji. Na razie wszystko szło zgodnie z planem. Nikt niczego nie podejrzewał mimo, że mała to skóra zdjęta z ojca. Na szczęście charakter ma cały po mamusi, a może na nieszczęście, bo gdyby było na opak Hermiona nie miałaby się o co martwić.
 Tak, czy owak i tak cały czas żyły w mugolskim świecie, i nie zabierała małej jak na razie do świata czarodziejów, to było zbyt duże ryzyko, na jakie nie mogła sobie w tym momencie pozwolić. Mała musiała mieć jak najdłużej idealne dzieciństwo, a gdyby ktoś z czarodziei się o tym dowiedział to już by takie nie było. Malfoy był w końcu jednym z najbardziej znanych magów, przez jego korzenie, koneksje, majątek i współpracę z Voldemortem, którą musiał odpokutować.
 Dzień ten wydawałoby się szczęśliwy, załatwiając sprawy z pracą Hermiona wstąpiła na zakupy do Hogsmeade, chciała coś sobie kupić, a przede wszystkim dokupić coś magicznego do prezentu Anastazji. Chciała wszystko szybko załatwić i wracać do małej, nie lubiła jej na długo zostawiać, chociaż robiła to bardzo, bardzo rzadko i była genialną matką - idealną osobą do tej roli. Świetnie dawała sobie radę, nawet zastępując jej sobą ojca.
 W tym samym czasie mała była pod opieką Łucji. Razem wybrały się na zakupy. Szukały idealnej sukienki dla małej na popołudniowe przyjęcie. Chciała być przebrana za czarodziejkę.
 Zakupy opiekunki i Anastazji to kolejny niefortunny wypadek w życiu Ślizgona i Gryfonki. Anastazja przeszła do regału z zabawkami, zobaczyła różdżkę. Łucja obróciła się i już jej nie widziała, przerażona zaczęła biegać po sklepie. Tymczasem jeden z klientów właśnie kierował małą do informacji. Szkoda, że nie wiedziała, że powinna się trzymać, dla dobra mamy jak najdalej od tegoż punktu.

GODZINĘ WCZEŚNIEJ:
- Draco... proszę, proszę, proszę! Zrobię dla ciebie wszystko, tylko zastąp mnie ten jeden, jedyny dzień w pracy. Obiecałem Lidii spotkanie, oprócz tego chcę się oświadczyć. Odmówisz najlepszemu kumplowi?
- Co ta dziewczyna z Tobą zrobiła, że chcesz z nią spędzić resztę życia? Nie! Zaraz, co Ty zrobiłeś jej, że ona jeszcze z Tobą nie zerwała?
- Czyli się zgadzasz? Dzięki, dzięki, dzięki! To ja lecę. Ty pracujesz w hipermarkecie, teleportuj się do schowka jak ja. Dzisiaj nie powinno być dużego ruchu, no chyba, że rodzice dodatkowo będą gubić dzieci – zaśmiał się, mówiąc nieświadomie prorocze słowa.

*

- Dzień dobry, przepraszam, ta dziewczynka się zgubiła. - Draco się odwrócił,.
 Nieznajoma pani spojrzała na nich. - O, chyba właśnie znalazłaś tatusia - uśmiechnęła się - to ja już lecę, uważaj następnym razem! 
 Kiedy kobieta odchodziła, Draco się odwrócił. - Jakiego tatusia? - zszokowany spojrzał na małą istotkę i zamarł, zareagował dokładnie tak samo, jak Hermiona pierwszy raz spoglądając na Anastazję.
- Ale ja nie mam tatusia odpowiedziała dziewczynka. Czy mógłby pan zawołać...
- Tak już proszę Twoją mamę - przez myśl przeszło mu, że może rozpozna ją, albo wręcz odwrotnie, że nie. Przecież to Draco Malfoy i nie może mieć dziecka, o którym nic nie wie. Zresztą, jest bezpłodny! To jest był bezpłodny - wyleczył się, ale od tego czasu z nikim nie spał. Tak Draco Malfoy bardzo się zmienił, już nie był kobieciarzem, nawet szukał kobiety, z którą będzie mógł spędzić resztę życia. Już mu nie wystarczała dziewczyna na jedną noc, potrzebował stabilności, potrzebował żony, rodziny, prawdziwego domu.
- Mamusi nie ma - odpowiedziała dziewczynka. - Jestem z Lulą [Łucja - dop. autorki], z nianią zawołaj Lule.
 Dziewczynka doskonale wiedziała co trzeba zrobić jak się zgubi, Jej mama była przewrażliwiona więc uczyła ją wszystkiego co może się przydać w różnych sytuacjach, a malutka była bardzo mądra, jak na swój wiek.
- Prosimy Lulę do informacji - uśmiechnął się pod nosem, ale o mało nie parsknął śmiechem do mikrofonu. Bardzo bawiła go ta sytuacja, a szczególnie wołanie nie po imieniu, a po przezwisku jakim obdarowało ją dziecko.
 Całe szczęście, pomyślała Łucja i uśmiechnęła się słysząc, że ją wołają.
 Stojąc przed informacją zamurowało ją.
 Patrząc na faceta, który trzymał na rękach Anastazję myślała tylko: nie, nie, nie to niemożliwe! O ojcu małej wiedziała tylko tyle, że nic nie wie o córce i, że za żadne skarby nie może się o niej dowiedzieć.
- Co ja narobiłam - szepnęła do siebie.
 Wyciągnęła ręce w stronę dziewczynki, ona zrobiła to samo.
- Przepraszam, ja wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale czy może mi pani powiedzieć jak ma na nazwisko ta mała? - wskazał na dziewczynkę.
- Słucham? - oburzyła się kobieta.- Przepraszam, ale spieszymy się na urodziny. Dziękuję i do widzenia.- Ruszyła szybkim krokiem w stronę wyjścia. I od razu skierowały się do domu. 
 W tym czasie Draco szykował się do pójścia na druga zmianę do swojej już pracy.

 Hermiona była już w do domu i od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
- Przepraszam - wydusiła Łucja.
- Za co? Co się stało? - była całkowicie zdezorientowana.
- Natknęłyśmy się na ojca Anastazji - odpowiedziała jej krótko kobieta.
- Nie, to niemożliwe, nie martw się - uśmiechnęła się przyjaźnie. Co by Malfoy miał robić w świecie mugoli?
- Na pewno to był on. Mała to skóra zdjęta z ojca.
 Opisała go i Hermionę zatkało. Nie miała teraz żadnych wątpliwości, że faktycznie to był Draco.
- Wyjeżdżamy! - postanowiła. Nie mogła narażać małej, On nie mógł jej zobaczyć, nie teraz, jeszcze miała kilka lat spokoju, to jeszcze nie był czas Hogwartu. Machnęła kilka razy różdżka, wyszeptała coś i już były spakowane. Zapłaciła Łucji, ale ona pojechała jeszcze z nimi na lotnisko. Kiedy Hermiona załatwiała bilety, Anastazja była z nianią w łazience, zadzwoniła im tylko, żeby przyszły od razu na odprawę. Ona już tam była i stała w kolejce, była ostatnia. Podchodziła właśnie pod bramki kiedy…
- Hermiona! – krzyknął zdziwiony Draco.
- Draco! - krzyknęła przerażona Hermiona. – Co Ty tutaj do cholery robisz?!
- Jakaś ty miła. Otóż moja droga panienko ja tutaj pracuję, od półtora roku.
- Przecież pracujesz w sklepie -sama juz nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Jedyne co była w stanie teraz zrobić to błagać w duchu, żeby ten koszmar wreszcie się skończył.
- Co? W jakim sklepie? O co ci chodzi?- zamyślił się. - Ach to! Zastępowałem Zabini'ego, a w ogóle skąd wiesz, śledzisz mnie? - zaczynał się z nią droczyć. Tak, powoli wracał w nim stary Malfoy.
- Nie, nieważne muszę już lecieć
- Zaraz, zaraz muszę Cię sprawdzić, skąd mam wiedzieć, czy moja koleżanka ze szkolnych lat nie chce czegoś przemycić?
- Och wal się Malfoy!
- O, no proszę już nie Draco…- w porównaniu do dziewczyny, jego ta sytuacja strasznie bawiła.
- Czy możesz dać mi spokój, czekam na córkę. - O nie. Przecież ja naprawdę czekam na córkę, a on nie może jej zobaczyć!
- Wyszłaś za mąż? Masz dziecko? - zapytał nieco zdziwiony, chociaż w sumie zmieniła się od czasów szkolnych i to bardzo. Już ani trochę nie przypominała dawnej nieśmiałej Panny Ja Wiem wszystko.
- Tak, znaczy nie, to znaczy dziecko mam - męża nie. Zresztą po co ja Ci to mówię? Musze lecieć!
- Zobaczyłaś mnie i zmieniłaś plany, chcesz zostać i …
- Zamknij się ty obrzydliwa fretko! Jasne, plany zmieniłam ale nie ze względu na Ciebie - no tak okłamywała samą siebie, plany zmieniała wyłącznie dlatego, że on tam stał, a nie mógł zobaczyć swojej córki.
 I jak na życzenia zza balustrady wyszła Anastazja z nianią.
- Lecimy?- spytała
 No tak, Hermiona domyślała się co teraz nastąpi. Draco stanął jak wryty i wpatrywał się w małą istotkę.
- Nie, nie, nie to niemożliwe! To... to nasze dziecko! - całkowicie go zatkało, próbował sobie przypomnieć coś, cokolwiek, ze swojej przeszłości, ale nic mu nie przychodziło do głowy.
Hermiona jako jedyna uczennica Hogwartu się z nim nie przespała, więc jakim cudem tam stoi jego córka? Wątpliwości to on nie miał żadnych, ta mała to skóra zdjęta z niego, wyglądała dokładnie tak ja on, będąc małym chłopcem.
- Nie pochlebiaj sobie, to jest moja córka i przepraszam, ale teraz musimy iść. - Skoro już się wszystko, jako tako, wydało to postanowiła lecieć.
- Chodź słoneczko za chwilę mamy samolot.-Wzięła mała za rękę, pomachały Łucji i przeszły przez bramki, zostawiając spetryfikowanego Dracona za sobą.
 No pięknie, to kłopoty właśnie się zaczęły, pomyślała Hermiona wsiadając do samolotu. Czekała  je długa podróż do słonecznej Kalifornii.
 Lub nie.
 Draconowi zajęło kilka minut oprzytomnienie. W tym czasie samolot już kołował na pasie startowym. Musiał działać szybko. Natychmiast kazał zatrzymać samolot, który właśnie przygotowywał się do startu. Musiał się nieźle nagimnastykować, żeby wyrażono na to zgodę. W końcu powiedział, że zapłaci, a w dzisiejszych czasach za pieniądze dostaniesz prawie wszystko.
 Szybko dotarł do samolotu, otworzono drzwi i podjechały schodki.
- Bardzo proszę o wyjście na zewnątrz panny Hermiony Granger, wraz z córką. Sprawa życia i śmierci!
 Żałujcie, że nie widzieliście miny Hermiony kiedy zobaczyła go w drzwiach, a potem usłyszała te słowa. Tym razem to ona stała jak spetryfikowana, dlatego dżentelmen Draco wziął ją na ręce, poprosił Anastazję żeby wyszła za nimi i wzięła torebkę mamy. Gdy odjechali autobusem na bezpieczna odległość od samolotu ten zaczął kołować na nowo.
- Czyś Ty zwariował, co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! – zaczęła swoje lamentacje Hermiona, a malutka dziewczyna stała i patrzyła to na mamusię, to na nieznajomego pana.
- Spokojnie, powiedz tylko, czy to moje dziecko i jakim cudem to moje dziecko, i dlaczego nic o niej nie wiem! - tutaj zwrócił się do małej wziął ją na ręce i przytulił. 
 Hermiona jeszcze nigdy w życiu nie widziała takiego Draco. Czułego, delikatnego, opiekuńczego.
- Ach no i trzeba ustalić prawa do opieki - ciągnął dalej nie czekając na tamte odpowiedzi, stwierdził, że odpowie na nie w trakcie drogi do domu. Jego domu.
 Hermiona rozpłakała się. Płakała pierwszy raz przy ludziach od zakończenia szkoły. Dodatkowo płakała pierwszy raz przy nim, przy człowieku, który przez siedem lat uprzykrzał jej życie, uważał ją za najgorszą, bo jej rodzice są mugolami, a ona przyjaźni się z Potter'em.
- Proszę nie zabieraj mi jej, jest dla mnie wszystkim! - płakała coraz bardziej, tak bardzo bała się, że straci swój największy skarb, Anastazję.
- Głuptasie, przecież ci jej nie zabiorę, ja tylko chcę się widywać z moją córką - odpowiedział Draco kierując się w stronę parkingu, dalej trzymając dziecko na rękach. Hermiona grzecznie człapała za nim do auta, następnie usiadła z tyłu, koło malej.
- No, ale Ty dalej nie odpowiedziałaś mi na pytania - upomniał się Malfoy.
- Sztuczne zapłodnienie - odpowiedziała cicho.
- Aż tak bardzo chciałaś mieć ze mną dziecko, że załatwiłaś sobie…
- Myślisz, że zrobiłam to specjalnie?! - zaczęła się już powoli denerwować, ten typ pozwalał sobie zdecydowanie na zbyt wile.- Zniszczyłeś mi życie! Przez Ciebie odszedł ode mnie narzeczony, nie chciał wychowywać nie swojego dzieciaka.
- Czy przez słowa ,, przez ciebie’’, mam rozumieć dzięki tobie? - posłał jej szelmowski uśmiech. W Hermionie w tym momencie aż kipiało, a Draco spokojnie dalej się z nią droczył. - No, chyba mi nie powiesz, że naprawdę resztę życia chciałaś spędzić z tym rudawym, piegowatym niedojdą?
- Odczep się od mojego życia raz na zawsze! Nie powinno cię to w ogóle obchodzić. A tak w ogóle, to gdzie jedziemy?
- Do mnie.
- No ty chyba sobie żartujesz, nie wejdę za nic w świecie do Twojego domu!
- Nie musisz… ale córkę zabieram ze sobą - znów posłał jej swój uśmiech. Ta zabawna sytuacja wyglądała jakby cofnęli się w czasie, znów mieli kilkanaście lat i beztroskie życie. Hermiona tylko westchnęła, nie miała innego wyjścia, musiała ten dzień spędzić z ojcem jej dziecka.

ciąg dalszy nastąpi

5 komentarzy:

  1. Lubię tą historię. Na szczęście jej autorka o tym wie. A z racji faktu, że SweetChoco jest naprawdę złą dziewczyną ma nadzieję w krótkim terminie doczytać zakończenie!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Absolutnie rewelacyjne!!!!!!!!!!!!!!
    Świetnie się je czyta, język bardzo lekki, przyjemny.
    Pomysł genialny!!!!!!!!
    Zabrakło mi słów po prostu ;)
    Długość notki porażająca!!!! (Moje notki kończą się na 1 stronie w wordzie xD, a tu takie coś) Oczywiście na plus ;)
    Czekam na ciąg dalszy, który jak mam nadzieję nastąpi niedługo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne :) a kiedy następna część twojego opowiadania ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że się podobało :).
    I dziękuje za opinie.
    Kolejna część jakoś w weekend
    Tymczasem życze (troszkę późno) miłego czytania kolejnej notki autorki bloga :**
    Pozdrawiam :**
    Madzia

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna historia, nietypowa i ciekawa, czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic