czwartek, 28 czerwca 2012

Część III

Rozdział został zbetowany dzięki uprzejmości Aidi, której bardzo dziękuję.

3. Hermiona usiadła na wielkim, czarnym, skórzanym, obrotowym fotelu i obróciła się tyłem do biurka. Spoglądała przez okno. Bardzo specyficzne okno. Miało kształt paraboli i było tak szerokie jak cała ściana. Zrobione było z mniejszych, głównie prostokątnych okienek, najistotniejsze jednak było to, że szyby były magicznym lustrem weneckim. To właśnie dlatego nikt z przechodniów nie widział latających w powietrzu kartek czy samopiszącego pióra.
Całe biuro urządzone było bardzo gustownie, z klasą. Na pierwszy rzut oka spojrzenie przyciągał ład jaki panował w pomieszczeniu i drewniane, stylowe meble. Biuro Hermiony bardziej przypominało domowy gabinet, niż miejsce pracy z innymi. Jednakże, absolutnie nie można było na to narzekać. Wszyscy czuli się w nim bardzo komfortowo, traciło się tutaj poczucie, że przychodziło się do jakieś firmy.
Ponad metr od okna stało ogromne, drewniane biurko, w kolorze ciepłego brązu - takim samym jak reszta mebli – na którym był laptop, starodawna lampa i pióro – mugolskie, jednak w starodawnym stylu. Dwie ściany pokryte były ogromną meblościanką, na której stały przeróżne rzeczy – od książek, po ramki ze zdjęciami, do pamiątek, a w suficie ukrywał się telewizor. Były oczywiście dwa krzesła dla klientów i komoda (to w niej były akta wszystkich spraw prowadzonych przez Granger), na której był postawiony wazon z bukietem białych róż. Róże idealnie współgrały z beżowym pomieszczeniem, w którym główną rolę odgrywało drewno, sprawiając, że było ciepłe i przytulne.
Hermiona wyciągnęła swoje długie, lekko opalone od australijskich promieni słonecznych nogi i starała się zebrać myśli. Przyszła do niej Narcyza Malfoy wraz z synem. Nie miała złych zamiarów, co więcej, była miła. Dziewczyna bardzo chciała, by jej ego urosło od wyróżnienia jakim było przyjście Malfoy’ów, ich pokora, ale nie udało się. Potrafiła na to patrzeć tylko w kategoriach „wykonać zadanie”, „zapomnieć o sprawie”. I właśnie to ostatnie frustrowało ją najbardziej, wcale nie chciała o tym zapomnieć! To wszystko było przecież takie irracjonalne, a przeżyła w życiu już wiele irracjonalnych spraw. Przychodzi do niej Narcyza Malfoy i prosi, by ta znalazła jej córkę! Nie decyduje się, by szukać jej na własną rękę i zabiera ze sobą swojego syna, który publicznie ukazuje ciepłe uczucia względem swej matki, więcej jest wręcz uprzejmy dla samej Hermiony.
No popatrz Hermiono, pomyślała sama do siebie, a sądziłaś, że będą do ciebie przychodzić tylko mugole, prosząc, byś znalazła dowód na to, że ich rzekome drugie połówki nie są im wierne.

*

Odwróciła się do laptopa i zaczęła szukać adresów wszystkich sierocińców na terenie Londynu. Nigdy nie potrzebowała żadnej kartki do zapisywania ich adresów, o nie, Hermiona miała bardzo dobrą pamięć. Zabrała płaszcz i torebkę, pożegnała się z Megi, gdyż wiedziała, że już więcej się dzisiaj nie zobaczą i wyszła w miasto. Ponieważ pierwszy cel był zaledwie kilka ulic dalej postanowiła iść pieszo. Szła pewnie, z wysoko podniesioną głową, na swoich wysokich obcasach. Prawdopodobnie była najodważniejszą dziewczyną w promieniu kilku mil. O tak, Hermiona bardzo się zmieniła i to nie tylko fizycznie. Psychicznie nawet bardziej.
- Dzień dobry – powiedziała kiedy już stanęła przed dyrektorką sierocińca. – Nazywam się Hermiona Granger, jestem prywatnym detektywem – powiedziała i pokazała swoją legitymację. – Poszukuję zaginionej córki mojej klientki, dlatego chciałabym pożyczyć akta wszystkich dzieci płci żeńskiej zostawionych tu w czerwcu 1980.
Jej głos wręcz emanował nieznoszącym sprzeciwu, surowym tonem. Chciała czegoś? To musiała to dostać, za wszelką cenę – taką ma pracę. Żadnych sentymentów. I teraz mogłaby uchodzić za przysłowiową Ślizgonkę - zimną i wyrachowaną.
- Wszystkie? – zapytała nieco przestraszona, starsza kobieta. – Ale po co wszystkie, nie wystarczą tylko te z dnia kiedy dziecko zostało oddane? Tak będzie przecież łatwiej...
Kobieta bała się Hermiony – jej tonu i tego zimnego, pełnego wyższości spojrzenia
- Tylko tak mogę być pewna, że niczego nie przeoczę. Ja nie popełniam błędów – wręcz wycedziła.
I dostała! Wszystko o co prosiła, bez zaklęć czy włamywania się do sejfu. I tak od jednego sierocińca do drugiego. Wszędzie te same reakcje i wszędzie te same odpowiedzi.

*

Było za minutę piąta. Hermiona stała oparta o kontuar ze szklanką wody w ręce. Nogi miała wyprostowane w kolanach, ale jednocześnie skrzyżowane jedną na drugiej – tak jak lubiła najbardziej. Czekając na swoją klientkę duszkiem sączyła płyn.
I znów przyszło do niej dwóch gości. Uprzejmie przywitała panią Narcyzę, a Malfoy Junior znów powitał ja skinieniem głowy – odpowiedziała mu tym samym. Otworzyła drzwi swojego gabinetu i ręką dała znak, że zaprasza ich do środka.
- Draco, ty nie wchodzisz? – zapytała Narcyza.
- Nie dziękuję, poczekam tutaj. – I z tymi słowami oddalił się w kierunku krzesła.
- Czy zrobić panu kawy? – zapytała Hermiona. Jej ton był miły, jednak czysto służbowy.
- Pozwoli pani, że obsłużę się sam – opowiedział i udał się w kierunku mugolskiego ekspresu do kawy. I rzeczywiście, kawę przygotował sobie sam, dokładnie wiedział co i jak nacisnąć, by otrzymać pożądany przez niego płyn.
Hermiona była zaskoczona, ale nie chciała, by było to po niej widać. Weszły do gabinetu, Narcyza usiadła, a Hermiona zaproponowała lampkę wina.
- Jakie pani woli? – zapytała, otwierając barek i wyciągając kieliszki.
- Słodkie.
- A więc – powiedziała po chwili – mam tutaj dane wszystkich dzieci, oddanych do londyńskich sierocińców w ciągu całego czerwca ’80 roku. Jestem osobą zapobiegliwą i dlatego tych papierów jest tak dużo, to pozwoli na wykluczenie wszelkiego poślizgu. Przyznaję jednak, że będzie z tym więcej pracy.
Narcyza kiwnęła głową, na znak, że rozumie i jej to nie przeszkadza.
- Czy mam pomóc pani to przeglądać? – zapytała.
- Jeśli pani chce, to oczywiście, będzie mi miło. – Hermiona nie kłamała, naprawdę cieszyła się z tej propozycji. – Jednak nie zamierzam zabierać się za to teraz, z doświadczenia wiem, że jakiekolwiek papiery najlepiej przeglądać rano, bo robiąc to później nie tyle, że nie ma się ochoty, po prostu marzysz tylko o tym, by zasnąć i nie musieć patrzeć na tę stertę papierzysk.
- A więc jutro?
- Tak, jutro.
- O dziesiątej?
- Będzie idealnie.
Uśmiechnęły się do siebie. Dopiły wino i Hermiona odprowadziła kobietę do wyjścia. Spojrzała na Dracona, który siedział na krześle ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Nie wyglądał na zniecierpliwionego, był po prostu spokojny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic