piątek, 29 czerwca 2012

Część IV

Rozdział został zbetowany dzięki uprzejmości Aidi, której bardzo dziękuję!

4. – Jest pan pewien, że chce tu czekać? To może trochę potrwać... – Była trochę skrępowana tą sytuacją.
- Jestem pewien, zaczekam tutaj – powiedział i znów usadowił się na niemal już swoim krzesełku.
Hermiona była zdziwiona tym co robił młody Malfoy, był niczym ochroniarz swojej matki. Czekał na nią jak wierny pies, a jego spojrzenie mówiło, że mogą tam siedzieć nawet do jutra, a on i tak tam będzie. Dziewczyna wiedziała, że nie bierze się to z braku zaufania do niej, – gdyby tak było, zawsze towarzyszyłby matce w jej gabinecie, - a z pobudek, które nim kierowały, a których ona nie mogła znać.
Hermiona spojrzała na Megi – ta była wyraźnie zachwycona postawą młodzieńca. Masz czystą krew, więc masz szanse, pomyślała i puściła jej perskie oczko.
- Pomyślałam - zaczęła kiedy już usadowiły się w gabinecie i rzuciła stos kartek na biurko, a ich ogrom nadal przytłaczał Hermionę – że zaczniemy od oddzielania ich na podstawie cech charakterystycznych. Jakie miała oczy?
- Brązowe.
I zaczęły przeglądać i odrzucać zbędne arkusze, a ponieważ dużo dziewczynek miało oczy koloru czekolady, pracy będzie w przyszłości o wiele więcej. Hermiona na myśl o tych wszystkich dzieciach bez rodziców zrobiła się zła. Jak można nie chcieć swojego dziecka? Rozumiała, że są tragedie, w których rodzice giną, albo kiedy nie ma środków na utrzymanie dziecka, ale oddać je, do przytułku? Tak po prostu zostawić? Nie kochać? Ona sama nie mogła zrozumieć dlaczego nie gadzi panią Narcyzą. Nie wiedziała, czy oburzenie nie wzbiera w niej gdy tylko o niej pomyśli dlatego, że Narcyza zdecydowała się odnaleźć to dziecko, czy dlatego czego owocem ono było. Jedno było dla niej pewne. Narcyza żałowała.
Bardzo.
W pewnym momencie Hermiona przyłapała się na tym, że przygląda się pani Malfoy. Kobieta, każdej dziewczynce o brązowych oczach jaka przeszła przez jej ręce, przyglądała się z ogromną uwagą. Przyglądała się też ich rodzicom, ponieważ informacje zdobyte przez Hermionę zawierały zdjęcie dziecka zaraz po przybyciu do sierocińca, fotografii dziecka już dorosłego i rodziny, która się nim opiekowała – choć tych było niewiele. Matka Draco patrzyła na uśmiechnięte rodziny na zdjęciach z myślą, że gdzieś tam może być jej córeczka.
Narcyza cierpiała.
Bardzo.
- Pani Malfoy, chciałabym spotkać się z pani mężem w poniedziałek. Czy mogę?
- Tak, oczywiście.
- Z tego co mi wiadomo, nie przebywa w Azkabanie, ale nie został jeszcze wypuszczony do domu. Jeśli się mylę bardzo proszę, by mnie poprawić.
- Nie, ma pani rację.
- Chciałabym jednak poprosić panią o zgodę na piśmie, wtedy dostanie się tam będzie krótsze i nie będzie wymagało całej sesji pytań. Zwłaszcza, że pójdę tam ja. Chyba, że chce pani iść ze mną.
- Ja… - Narcyza się zawahała. Sama nie wiedziała dlaczego to robi. W końcu to ona robiła wszystko, by wyciągnąć swojego męża z więzienia - z powodzeniem. Ale czy chciała być przy tej rozmowie? Nie, przecież jej, by przy tym nie było, ale i tak świadomość celu w jakim, by tam przyszły… – Czy ja mogłabym powiedzieć pani w poniedziałek? Ja… Chciałabym to przemyśleć.
- Dobrze, nie ma problemu. Jak się z panią skontaktuję?
- Może… Może przyszłaby pani do nas?
Hermiona osłupiała. Nie zdążyła sobie nawet przypomnieć, jak to było kiedy była tam ostatnim razem, bo kobieta od razu sprostowała:
- Nie mieszkamy już tam gdzie wcześniej.
- Przyjdę – odpowiedziała spokojnie. – Jak tam trafię?
- Potrzebuję kartkę – powiedziała kobieta. A kiedy już ją dostała napisała różdżką na niej coś po łacinie. – Kiedy pani dotknie napisu różdżką przeniesie się pani do nas – zakończyła uśmiechając się, był to ciepły uśmiech.
Hermiona już miała odprowadzać Narcyzę do wyjścia, kiedy coś sobie uświadomiła. Z przerażenia i zaskoczenia własną głupotą, aż zakryła ustami dłonią. To był taki ważny szczegół.
- Pani Narcyzo, jest coś, czego nie powiedziałam pani na początku naszej współpracy. Ja nie pracuję w weekendy. To znaczy pracuję, ale to mój prywatny projekt.
- Dobrze. Mnie to nie przeszkadza.
Dziewczynie nadal trudno było pojąć zachowanie kobiety, ale to tylko tłumaczyło co strach robi z człowiekiem.
Wyszły z gabinetu. Hermiona zerknęła na Megi, która korzystając z faktu, że Draco przygląda się właśnie jej pracodawczyni wpatrywała się w niego jak w święty obrazek. Gryfonka wywróciła oczami. Draco znów podszedł do matki objął ją delikatnie i skinął głową, żegnając się z kobietami.

3 komentarze:

  1. Hej ; ) No, powiem Ci,że ciekawie jest dosyć. Występują jedynie dość częste powtórzenia, np.w ostatnim akapicie imię Hermiony pojawiło się 2 razy w tym samym zdaniu. Proponuję jakieś synonimy. Jednak ogólnie akcja jest ciekawa. Proszę o powiadomienie o nowej notce ;*
    [ loving-the-darkness.blog.onet.pl ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie 😊. Ide czytać dalsze części :).
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie https://hermionariddledramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak otworzyć pozostałe części opowiadania??

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic