sobota, 28 lipca 2012

Część VI

Rozdział pragnę zadedykować Rukia-chan.
Dziękuję Ci:*

Rozdział zbetowała Aidi, której bardzo dziękuję!



6. Wyciągnęła rękę, by zapukać do wielkich drzwi, gdy te otworzyły się przed nią, a w nich stanął sam Draco Malfoy. Przepuścił ją w drzwiach, a potem zaprowadził do salonu, gdzie znajdowała się jego matka. Nie mogła uwierzyć, że w tym domu rzeczywiście są sprzęty elektroniczne. Tak czysto mugolskie. W holu na komodzie sięgającej jej biodra stał telefon.  W salonie, w rogu pokoju stała wieża stereo, a na niewysokim stoliku pod ścianą ustawiono telewizor. Samo to dawało niezły obraz tego, jak wyglądać musiało w kuchni na przykład.
Sądziła, że to tylko pusta obietnica, że oni się nie zmienią... Z ekspresem też nie wierzyła, ale to w końcu tylko jedno urządzenie.
Przywitała się z Narcyzą, a Draco zapytał czy nie chce czegoś do picia, jednak odmówiła i przeszła do sedna:
- Chcę tę sprawę załatwić jak najszybciej, dlatego pytam: czy idzie pani ze mną? 
- Nie, mimo wszystko muszę odmówić, jednakże Draco pójdzie z panią.
Hermiona natychmiast zerknęła na Dracon’a, uniósł tylko brwi w geście zdziwienia, jednak nie skomentował tej decyzji. Hermiona zaczynała wierzyć, że ten pyskaty, szowinistyczny arystokrata, z którym kiedyś chodziła do jednej szkoły nigdy nie istniał.
Wyszli z domu i dziewczyna już chciała samotnie się teleportować, gdy zobaczyła, że chłopak wyciąga do niej rękę. Miała nadzieję, że na jej twarzy nie widnieje szok. Podała mu dłoń i za chwilę znaleźli się przed gmachem więzienia. Tutejsze warunki bardzo się różniły od tych w Azkabanie, w pewnym sensie przyjazd tutaj był jak odpoczynek od pracy, jak jednogwiazdkowe – w mniemaniu Malfoy’ów - wakacje.
- O, Granger już jest! A więc to prawda, że zmieniasz zawód? Ze zdziry na adwokata. I to kogo, śmierciożercy, Malfoy’a!
- Oh, zamknij się Bob! – warknęła, kiedy zauważyła jak jej towarzysz zaciska dłoń w pięść.
- Uraziłem szlamę? Przyznaj się, że arystokraty ci się do łóżka zachciało.
Hermiona się spięła, takie akcje przy kliencie były aż nazbyt nieprofesjonalne. Kątem oka zerknęła na blondyna, po jego ustach błąkał się uśmiech, miły uśmiech. Czyżby uznanie, którego tak bardzo z jego strony pragnęła? I w jakiś sposób właśnie ten uśmiech sprawił, że dziewczyna się rozluźniła.
- Chyba musisz go sobie odpuścić, takiej szlamowatej zdziry nikt nie chce.
- Już ci mówiłam, Bob - za wysokie progi, na te nogi! – zawołała i nawet na niego nie patrząc rzuciła, w niego zaklęciem swobodnego zwisu.
- Czyżby odrzucenie? – zapytał Malfoy spokojnie.
- Tak właśnie – odpowiedziała.
Chłopak nie powiedział już nic więcej. Nie wiedział sensu w komentowaniu tego zdarzenia, jednak uśmiechnął się z zadowoleniem, kiedy zobaczył co zrobiła dziewczyna. Podszedł do drzwi pokoju swojego ojca i już miał je otworzyć gdy usłyszał:
- Na twoim miejscu bym mnie nie denerwował, Granger! – zawołał Bob, któremu właśnie udał się uwolnić. – Beze mnie nie wejdziesz do tej szumowiny!
- Dlatego właśnie ma mnie - powiedział Malfoy z groźnym błyskiem w oku, który mówił ”jeszcze słowo, a cię uszkodzę” i kładąc rękę na odkrytych plecach dziewczyny, lekko popchał ją w kierunku drzwi, które właśnie otworzył.
Miał rację, gdyby Granger przyszła tu sama byłaby uzależniana od prostaka jakim był Bob Smith - który miał nadzieję, że kobieta odwiedzi jego łóżko, jednak głęboko się rozczarował i odgrywa się za to przy każdej okazji - jednak rodzina więźnia może wejść kiedy chce i on nie ma w tej sprawie kompletnie nic do powiedzenia.
To był już drugi raz tego dnia kiedy dotknął szlamy.
- Dzień dobry – powiedział Lucjusz Malfoy, kiedy tylko zobaczył wchodzącą kobietę, skłonił się i pocałował ją w dłoń.
Hermiona się zarumieniła.
- Bardzo się cieszę i jestem pani niezmiernie wdzięczny, za to, że zgodziła się pani pomóc mojej żonie.
Zmieszana kobieta kiwnęła tylko głową. Usiadła na wskazanym miejscu i przedstawiła cel swojej wizyty.
 - Chciałabym prosić pana o wspomnienie. Wspomnienie tamtego dnia, które pokazała panu pani Narcyza.
Lucjusz nic nie odpowiedział tylko przytknął końcówkę swojej różdżki do skroni. W tym czasie Hermiona zrobiła coś, co dogłębnie zadziwiło dwójkę arystokratów, z torebki wyciągnęła myślodsiewnią, a mężczyzna strzepnął do niej jedno z najgorszych wspomnień swojej żony.
- Draco, – zwrócił się do syna – idź z panią.
Chłopak się spiął, naprawdę nie chciał tam być.
- Idź, będzie tego potrzebować, idź.
Hermiona przysłuchiwała się temu ze zdziwieniem w oczach, ton głosu Lucjusza mógł świadczyć o tym, że martwi się nią – o szlamę! Pochyliła się nad misą, a blondyn o szafirowych oczach zrobił to samo. 
Gryfonka poczuła podłoże pod stopami, brukowaną uliczkę. Zadrżała – nie tylko z zimna październikowego powietrza, ale również od tego jak bardzo ta okolica była ponura. A znała tę część miasta i wiedziała, że ona przecież taka nie jest. I dotarło do niej dlaczego jej serce przejmuje ten okropny chłód, dokładnie w momencie, kiedy blondyn stanął tuż obok niej – Voldemort. Śmierciożercy, Czarny Pan i Dementorzy krążący wokoło. Czasy, w których Śmierć była u władzy.
Zobaczyła Narcyzę, dużo młodszą niż teraz, widziała różdżkę w jej ręku, wiedziała co się za chwilę stanie, nie chciała na to patrzeć, ale musiała. Taką miała pracę, a emocje w niczym tu nie pomagały, więc musiała się ich pozbyć. Nagle poczuła na swojej skórze lodowaty deszcz, momentalnie jej ciało pokryła gęsia skórka, wiedziała, że jak wyjdzie ze wspominania będzie całkiem sucha, ale teraz było jej bardzo zimno. Nagle poczuła jak na jej ramiona opada wiosenny płaszcz Malfoy’a. Spojrzała na niego i skinieniem głowy podziękowała za okrycie. Wtedy Draco kiwnął brodą w stronę swojej matki, dziewczyna natychmiast na nią spojrzała. Kobieta właśnie miała nałożyć kaptur na głowę. Nie zdążyła. Ubrany na czarno mężczyzna wyskoczył szybko i bardzo cicho z zaułka, obok którego kobieta skręcała, z paralizatorem w ręku dopadł jej szyi i poraził prądem. Gdy kobieta upadając traciła przytomność, scena zaczęła ciemnieć, by w końcu przemienić się w inną.
Znalazła się w jakimś zapuszczonym pokoju, jak z amerykańskiego thriller‘u, zobaczyła Narcyzę, która leżała na łóżku, właśnie się obudziła i układała sobie w głowie wydarzenia, potem szukała różdżki, a kiedy uświadomiła sobie, że jej nie ma, do pokoju wszedł mężczyzna. Hermiona poczuła jak Draco cały się spina, mimo to nie spuszczała z oczu napastnika, musiała zapamiętać każdy, nawet najdrobniejszy szczegół jego twarzy. Widziała jak podchodzi do Narcyzy, widziała jej zbolałą minę, brak nadziei i to nieme błaganie o pomoc. Widziała jak powstrzymuje krzyk, jak płacze, a mimo to całą swoją uwagę starała się poświęcić mężczyźnie.
W pewnym momencie, kompletnie nieświadoma tego co robi, odwróciła się i wtuliła w pierś Dracona, nie chciała już na to patrzeć, miała dość. I kiedy uświadomiła sobie swoje zachowanie i już miała się odsunąć, poczuła jak jego ręce mocnej przyciskają ją do swojej piersi. On też nie chciał na to patrzeć, on też kogoś potrzebował. On też…
Resztę już tylko słyszała, a w chwili, w której mężczyzna wyszedł z pokoju, Draco pociągnął ją w górę, do dnia obecnego. Próbowała się otrząsnąć, opanować – przywdziać na twarz swoją maskę obojętności – jednak nie wiedziała jak jej to wyszło. 
Malfoy Senior nic nie powiedział o płaszczu, który jeszcze spoczywał na jej ramionach.
- Dziękuję – powiedziała, do Lucjusza. – Postaram się jak najlepiej wykorzystać swoją wiedzę. – Oddała wspomnienie mężczyźnie. - Jest jednak coś, o co muszę zapytać…
- Nie. Nie szukałem go, nie torturowałem, nie zabiłem. Zrobiłem to o co mnie prosiła – powiedział z frustracją w głosie. – Wierzy mi pani czy mam to udowodnić? – zapytał. A zrobił to spokojnie, a nie z pretensją jakiej można by oczekiwać.
- Wierzę – odpowiedziała, a potem pożegnała się i wyszła z pokoju mężczyzny.
Gdy wychodzili z budynku, Bob chciał powiedzieć jakąś kąśliwą uwagę na pożegnanie, ale nie zdążył, bo Draco zrobił dokładnie to samo co Hermiona wcześniej – z za pleców rzucił w niego zaklęciem swobodnego zwisu. Dziewczyna wybuchła śmiechem, a potem podała chłopakowi dłoń, by się teleportować.
Stała przed jakąś kwiaciarnią. Spojrzała pytająco na Dracona, a ten wyjaśnił:
- Proszę mi wybaczyć tę wycieczkę, jednak przed powrotem do domu chciałbym kupić mamie kwiaty, a to moja ulubiona kwiaciarnia.
Hermionie wstyd się było do tego przyznać, ale była zauroczona postawą chłopaka więc jedyną jej reakcją było, po prostu, ruszenie w kierunku sklepu.
Kwiaciarnia była urządzona w tym starym, romantycznym stylu w dodatku była połączona z kawiarenką – dziewczynę od razu urzekło piękno tego miejsca.
- Draco! Twój bukiet już gotowy.
Hermiona spojrzała na miłą staruszkę, która wychodzi za kontuaru i wita się z chłopakiem niczym z wnukiem, a ten uśmiecha się do niej jak do ukochanej babci. Najistotniejsze jednak było to, że kobieta ta mówiła po francusku!
- Tym razem poproszę o dwa bukiety – odpowiedział jej w tym samym języku, a zrobił to naprawdę perfekcyjnie.
Hermiona przyjrzała się wszystkim napisom w pomieszczeniu i rzeczywiście, wszystkie były po francusku. Podeszła do okna szukając jakiegoś punktu orientacyjnego, gdy w jej oczy rzuciła się Notre Dame de Paris.
- Czyżby to dla tej pięknej, młodej kobiety, która ci towarzyszy?
- To nie moja dziewczyna, pracuje tylko dla mojej matki.
- Oh, ale i tak jest piękna!
Hermiona nadal przyglądała się widokowi z okna uśmiechając się przy tym, gdyż bardzo dobrze wiedziała o czym jest ta rozmowa. Gdy Malfoy Junior dostał już dwa, ogromne bukiety białych róż – od których Hermionie zapierało dech w piersi – poszli do wyjścia. Dziewczyna pożegnała się z kobietą tak samo perfekcyjną francuszczyzną jak ta u Draco, na co ten początkowo uniósł brwi w zdziwieniu, jednak później przypomniał sobie z kim ma odczynienia i jego zdziwienie minęło.
Przystanęli przed kwiaciarnią. Hermiona z zainteresowaniem wpatrywała się w blondyna, gdy zobaczyła, że wyciąga w jej kierunku dłoń z jednym bukietów.
- Proszę, to dla pani.
Hermiona oniemiała. Nie potrafiła znaleźć słów by opisać swoje zdziwienie, więcej! Nie wiedziała nawet co ma o tym myśleć. Potrafiła tylko z tym ogromnym szokiem, wymalowanym na swoich czerwonych ustach, przyjąć bukiet.
Draco Malfoy uśmiechnął się bardzo delikatnie i powiedział:
- Dziękuję.
I gdy Hermiona zobaczyła w jego oczach tę czystą wdzięczność, z jej twarzy zniknął szok, na usta wstąpił uśmiech, a na policzki rumieniec.
- To ja dziękuję.
Ruszyli w bliżej nieznanym kierunku, by móc się teleportować, gdy kobieta usłyszała dźwięk swojego telefonu. Nie chciała odbierać, mimo to spojrzała na wyświetlacz i się zawahała. To mogło być coś ważnego. Postanowiła zapytać:
- Czy mogę odebrać?
- Dlaczego pani mnie o to pyta?
- Ponieważ jestem teraz w pracy, a to telefon prywatny, no i to pan jest moim szefem.
- Nie ja, tylko moja matka. Proszę odebrać – powiedział i oddalił się.
Hermiona odebrała i powiedziała do słuchawki:
- Cześć Tom, tylko mów szybko o co chodzi, bo jestem w pracy i naprawdę nie mam czasu.
- O-o, pani detektyw znów pracuje i to we Francji! No, no… Tyle razy ci mówiłem, żebyś zostawiła tę robotę i przyjechała…
- Do rzeczy! – fuknęła.
- Znalazłem ci modela. Spotkałem go jak wychodził z kwiaciarni.
- Świetnie! – powiedziała nie ukrywając swojego zniesmaczenia tym pomysłem. - Znajdujesz mi Bóg jeden wie kogo, a ja mam tak po prostu zgodzić się i z nim pracować, tak?
- Przecież ciebie też tak znaleziono.
- Może i tak, ale nie proszono mnie wtedy o nagą sesję. Dobrze wiesz, że zgodziłam się zapozować ci nago tylko w profesjonalnych warunkach. To moja pierwsza taka sesja, obiecałeś, że będę pracować z profesjonalistą.
- Jestem przekonany, że jest profesjonalistą jeśli chodzi o nagie ciała kobiet.
Zamorduję go, pomyślała patrząc jednocześnie na stojącego nieco dalej Malfoy’a, za którym oglądały się wszystkie przechodzące obok niego kobiety, co Hermiony ani trochę nie dziwiło.
- No niech ci będzie. I co z nim?
- Będzie ci się podobać! Blondyn z szafirowymi. Serio, jest zabójczo przystojny, mówię to ja, a dobrze wiesz, że jestem wybredny i wolę kobiety.
Jak Malfoy, pomyślała spoglądając na niego kątem oka.
- A krawcowe twierdzą, że ma fenomenalne ciało…
Jak Malfoy.
- I, że bardzo dobrze wychowany.
Hermiona wzięła pod uwagę to jak zachowuje się teraz blondyn, który stoi zaledwie dwa kroki od niej. I znów to pomyślała:
Jak Malfoy.
- Ok. Spotkamy się w sobotę wieczorem, pa – pożegnała się i rozłączyła podchodząc do Malfoy’a. – Już. Przepraszam, że tyle to trwało.
- Nic nie szkodzi – opowiedział, kiedy kierowali się w jeden z zaułków. - Chciałbym przekazać pani zaproszenie mojej matki - na obiad.
I znowu była zaskoczona. Ale nie znalazła powodu, by odmówić.
- Przyjdę. Dziękuję.
- W takim razie, zapraszam! – powiedział i ujął jej dłoń.
Zniknęli.



Co do tego co jest napisane, a co nie. To narrator decyduje co wam powiedzieć, a co przed wami zataić – pamiętajcie o tym!
Pozdrawiam Was,
PortElizabeth :*

3 komentarze:

  1. Masz dość czekania na ocenę w ponurych, ciemnych i smutnych korytarzach kolejnych ocenialni? W Gaolu czeka na Ciebie przytulny ciepły kąt, gdzie przy okazji możesz dowiedzieć się, co ludzie sądzą o Twoim blogu! Dodatkowo Gaol zapewni wysokie warunki sanitarne, najlepszej jakości ciasta pani Basi z komisariatowej kawiarenki i przyjemne lektury w postaci wywiadów z personelem. Grzechem byłoby nie skorzystać z mądrej, konstruktywnej krytyki, czyż nie?



    [www.fair-gaol.blogspot.pl]



    (Jeżeli w jakikolwiek sposób treść tego komentarza uraziła Cię, bądź nie tolerujesz reklam ocenialni, usuń go)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego Draco mówi do Hermiony per "pani"?!

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic