wtorek, 7 sierpnia 2012

Część VII

7. Hermiona podeszła do siedzącej przy kominku i czytając jakiś opasły tom Narcyzy. Dziewczyna stwierdziła, że chciałaby móc się jej przyglądać. Podziwiać ten sposób w jaki ma uniesiony podbródek, który mówi, że jej nie wolno ignorować, że jest kimś ważnym. A jednocześnie jej oczy mówiły, że potrafi być niebezpieczna, że nastąpienie jej na odcisk może drogo kosztować.
- Już pani jest – powiedziała pani Malfoy i zwróciła się do syna – W takim razie, Draco każ proszę przygotować obiad.
Chłopak tylko kiwnął głową i się oddalił. Dziewczyna spojrzała na czytaną przez swoją szefową książkę i uniosła brwi. Jane Austen – mugolska pisarka.
- Dawnej to był wymóg, teraz to przyjemność. – Wyjaśniła. – Jednak, jak sądzę, najbardziej do gustu przypadła mi mugolska moda, ta najbardziej wizytowa, ale jednak.
- Czy mogę zapytać jaki projektant najbardziej panią urzekł?
- Giorgio Armani – odpowiedziała, a Hermiona przeniosła uśmiechając się szeroko przeniosła wzrok na swoją torebkę, odwracając ją jednocześnie i ukazując logo marki Włocha.
W tym czasie wrócił Draco, usiadła w fotelu i zaczął czytać gazetę.
Czekając na podanie obiadu rozmawiały o wspomnianej wcześniej autorce. W pewnym momencie do Narcyzy, a chwilę później go Gryfonki podbiegł śliczny, dorosły, piaskowy Golden Retriever. Hermiona nie mogła oprzeć się jego słodkiej mordce i musiała go pogłaskać. 
- To pies Dracona. Ma bzika na jego punkcie – powiedziała Narcyza uśmiechając się ciepło do syna.
- Czy mogę zapytać jak on…
- Smok.
No proszę, tak samo jak jego pan. Ale o dziwo, pasowało to do niego. Do nich obu… Myślała głaskając psa. Draco przyglądał się Hermionie z zainteresowaniem, ale dziewczyna niczego nie zauważyła.
Gdy pojawił się lokaj i powiedział swemu panu, że jedzenie jest już gotowe Draco zaprosił kobiety do jadalni niczym najlepszy pan domu. Dziewczyna miała okazję ujrzeć jadalnię, a była ona urządzona w sposób nowoczesny, czy może raczej nowe meble prezentowały styl z przed wieków. Największy efekt jednak robił widok za drzwiami do ogrodu. Ogrodu w romantycznym stylu, z tymi wszystkimi rzeźbami, altanami czy stawem. Była wiosna, a więc wszystko kwitło co tylko potęgowało zachwyt dziewczyny i wprawiało jej serce w palpitacje. Hermiona podczas posiłku myślami krążyła wokół tego, kto ów jedzenie przygotował. Czyżby to nie były skrzaty?
Malfoyowie przyglądali się jej dyskretnie.
Narcyza od czasu do czasu poruszała jakiś temat, Draco natomiast milczał. Hermiona zaczęła się zastanawiać czy chłopak zawsze był taki milczący, spokojny, tak wybitnie opanowany, jakby był ponad całym światem. Sprawiał wrażenie człowieka, którego żadne nieszczęście nie może dosięgnąć. A mimo to nie wydawał się być szczęśliwy. Więc co mówiło jego spojrzenie?
Dziewczyna porzuciła ten temat wiedząc, że i tak nie dostanie odpowiedzi na swoje pytanie, a i nie zamierza jej szukać.
Po obiedzie kobiety usiadły na jednej z ławeczek w ogrodzie, Draco natomiast usiadł przed wielkim oknem w swojej sypialni skąd miał świetny widok na swoją matkę. Podparł brodę ręką i tak bez żadnej przerwy przyglądał się swojej matce.
- Chyba chciała mnie pani o coś zapytać – powiedziała Narcyza.
Hermiona się lekko zarumieniła. Zarumieniła? Ja się przecież nie rumienię! Dziwne… pomyślała.
- Ja…
- Jeśli nie chce pani rozmawiać o tym teraz, może mnie pani zapytać o cokolwiek innego, a o to spyta mnie z czasem. Proszę pytać - może pani zadać mi każde pytanie, nie będę mieć przed panią żadnych tajemnic.
Skrępowana Hermiona dotknęła ręką swojego karku i zaczęła pocierać go dłonią. Gdy uświadomiła sobie jakie miejsce wybrała cała zamarła. Narcyza uśmiechnęła się zagadkowo. A potem chwyciła swoje długie, blond włosy i odgarnęła je z karku pokazując ślad po ataku paralizatorem.
Draco się skrzywił.
- Proszę mi wybaczyć, ja nie chciałam…
- Wiem. Ale prędzej czy później i tak doszłybyśmy do tego tematu. – Uśmiechnęła się przyjaźnie. – Draco zabrał panią na wycieczkę po Paryżu?
Hermiona spojrzała zaciekawiona na Narcyzę.
- Wie pani skąd są te kwiaty?
- Wiem. Długo trawiło zanim się przyznał skąd bierze tak cudowne bukiety, ale w końcu ustąpił. Przyznaję, poniekąd użyłam podstępu żeby to z niego wyciągnąć. Widzi pani… nim przyszłam do pani gabinetu byłam bardzo zdenerwowana. Widziałam, że Draco jest strasznie sfrustrowany swoją bezradnością na moje cierpienie, bo uparcie nie chciałam mu powiedzieć co za mną chodzi... - przerwała na chwilę, jakby układała właściwą wersję wydarzeń... - Więc poprosiłam, by poprawił mi humor opowiadając skąd bierze takie cudowne kwiaty. Sama podejrzewałam Amsterdam, ale to co powiedział naprawdę poprawiło mi humor. Mam ogromny sentyment do Paryża – zakończyła z rozmarzonym uśmiechem wspominając jakieś wydarzenie.
- Na prawdziwą wycieczkę mnie nie zabrał, jednakże pokazał mi najurokliwszą kwiaciarnię jaką kiedykolwiek widziałam, a przyznaję, bardzo często kupuję kwiaty. To mój ulubiony element wystroju – uściśliła Hermiona.
- Mój też.
I tak przez dwie godziny rozmawiały o kwiatach. Draco cały czas je obserwował. A kiedy zobaczył, że wchodzą do domu domyślił się, że dziewczyna już wychodzi. Poszedł się przebrać.
Hermiona wyciągnęła swój bukiet z wazonu i skierowała się w kierunku wyjścia. Pożegnała się z Narcyzą i już miała wychodzić kiedy go zobaczyła.
Schodził po schodach, w samych spodenkach kąpielowych i ręcznikiem przewieszonym przez ramię. Hermiona nie mogła mu się nie przyglądać. Pochłaniała wzrokiem jego perfekcyjne ciało, rozum podpowiadał „odwróć wzrok”, a serce krzyczało „nie rób tego!”. Jej wewnętrzną rozterkę, od której musiała podnieść się temperatura powietrza wokół niej, przerwał sam obiekt zainteresowania.
- Przepraszam, sądziłem że już pani wyszła.
- Tak… - powiedziała powoli starła się zebrać myśli i przywdziać perfekcyjną maskę obojętności na twarz. – Właśnie wychodzę. Do widzenia – powiedziała i skinęła głową Draco i jego matce. Wyszła.
- Draco, zrobiłeś to specjalnie – powiedziała Narcyza, ni to z przyganą, ni to z rozbawieniem w głosie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic