wtorek, 7 sierpnia 2012

Część VIII

8. Hermiona otworzyła oczy i spojrzała przez okno. Jęknęła i zakryła głowę puchową poduszką, pod którą spędziła jeszcze jakiś czas.
Deszcz. Nie znosiła kiedy lało jak z cebra. Cóż za ironia – mieszka w pochmurnym Londynie. Zastanawiała się jak uciec od tego kataklizmu, kiedy jej wzrok padł na duży, drogi, czarny aparat cyfrowy i długi obiektyw, o bardzo wścibskim zbliżeniu, który leżał obok. Zerwała się z łóżka i podeszła do biurka, by włączyć laptop. Poszła pod prysznic, gdzie gorąca woda odwracała uwagę od nieprzyjemnej temperatury na dworze. W skórę głowy wmasowała ulubiony, jagodowy szampon do włosów, rozkoszując się jednocześnie jego zapachem. On kojarzył jej się z czymś beztroskim, z czymś dziecinnym, z... Uśmiechem.
Wyszła z łazienki owinięta ciepłym, białym szlafrokiem, a ręcznikiem starała się pozbyć nadmiaru wody z włosów. Usiadła przy białym urządzeniu i w wyszukiwarce wpisała „pogoda świat”. Przeglądając jednocześnie akta potencjalnych córek Narcyzy Malfoy i sortując je na te, które są w kraju i te, które mieszkają poza nim. Jej wzrok padł na Włochy, sprawdziła pogodę i bardzo jej się spodobało to, co zobaczyła. 
Ubrała się. Zabrała z domu odpowiednią teczkę oraz kwiaty, które wczoraj dostała i wyszła do biura. Wstąpiła po drodze do piekarni na francuskie śniadanie. A potem ciepłe przywitanie z Megi, filiżanka czarnej, mocnej kawy i papierkowa robota kończąca poprzednie zlecenie, oraz notka do pani Malfoy o dzisiejszej pracy. Specjalnie ją wysłała, po to, by kobieta się nie fatygowała, jednak mimo to i tak zobaczyła ją godzinę później w poczekalni. Oczywiście przybyła ze swoim wiernym Golden Retriever’em – nie dosłownie.
Gdy usiadła przy biurku dziewczyny, nie omieszkała zerknąć na komodę, na której stały kwiaty od jej syna.
- Witam panią – przywitała się grzecznie. - Nie sądziłam, że się tutaj pani pofatyguje. W czym mogę służyć?
- Mam prośbę, ale proszę potraktować to jako polecenie służbowe.
- Słucham – zapytała zaintrygowana.
- To bierze się z czegoś w rodzaju skrzywienia emocjonalnego. Chcę mieć pewność, że nic pani nie grozi. Proszę nie myśleć, że nie wiem, jak pani doskonale potrafi o siebie zadbać – o raz o innych, - wiem doskonale jak utalentowaną jest pani czarownicą. Chcę jednak mieć pewność, że pracując dla mnie nikt nie podniesie na panią ręki. Dlatego też, chcę aby pani pojechała z Draconem. 
Hermiona znowu była w szoku. To, że bała się o jej bezpieczeństwo, to jedno, ale to kogo z nią wysyła to już zupełnie co innego!
- Zapewniam, że nie będzie pani przeszkadzał. Nie powie złego słowa, nieważne co by pani robiła. - Hermiona bardzo chciała choć krzywo spojrzeć na panią Narcyzę za takie przypuszczenia, ale wiedziała, że to zbyteczne. On naprawdę będzie się zachowywać bez zarzutu. - I będę mieć pewność, że nic pani nie grozi. Bardzo proszę się zgodzić – jej oczy wręcz o to błagały. Gdzież się podziała jej wyniosłość, można by spytać. Ale nikt o to nie zapyta.
- Oczywiście, że się zgadzam. Dla mnie to nie będzie żaden problem – oczywiście naciągała fakty i obie o tym wiedziały. - Skoro pan Malfoy już tu jest, to myślę, że możemy już ruszać.
Wyszły z jej gabinetu i stanęły przy blondynie. Dziewczyna pożegnała się z panią Malfoy i Megi, która jak się domyślała, zaraz po ich teleportacji, westchnęła z zazdrością. Współczuła swojej asystentce, naprawdę. I kiedy wylądowali w jednej z rzymskich uliczek, wymyśliła, że jeśli jeszcze raz gdzieś pójdzie z Malfoy'em Juniorem, to zorganizuje to tak, żeby Meg też tam była.
Spojrzała na Malfoy'a, ubranego w czarny, skrojony na miarę garnitur. Skrzywiła się, a wtedy on powiedział, coś co wprawiło ją w spore zdumienie.
- Tak, wiem. Mam wyglądać jak turysta, a więc chodźmy. Tu niedaleko jest świetny sklep.
Hermiona bardzo chciała spojrzeć na niego jak na kosmitę, no cóż – nie mogła.
Weszli do jednego ze sklepów, a dziewczyna widząc jego szyld zrozumiała, że nie tylko Narcyza ma jakieś pojęcie o sławnych mugolach. Ekspedientki nie zwróciły na nią żadnej uwagi i można by pomyśleć, że to z zawiści po tym jak widziały ją na jakiejś okładce, ale powód był inny – Malfoy.
Wywróciła oczami kiedy nie patrzył, czy może kiedy każdej z osobna mówił, że poradzi sobie sam, robiąc to w dodatku swoim seksownym głosem i czarującym uśmiechem. Następnie otaksował ją wzrokiem - bardzo dokładnie – a potem zaczął grzebać w wieszakach. Powybierał kilka rzeczy i poszedł do przymierzalni. Dziewczyna podreptała za nim i usiadła na krzesełku czekając na niego. Kiedy wyszedł, oczy Hermiony bardzo nieprofesjonalnie się rozszerzyły. Efekt był piorunujący. To, że wyglądał zabójczo zauważyły też kobiety, które tam pracowały, a które „przypadkiem” przechodziły obok.
Wyszedł z przymierzalni, a potem chwytając Hermionę za rękę, podniósł ją z krzesła i zaprowadził przed lustro. Stali obok siebie.
- Czy dobrze się wpasowałem w pani strój? - zapytał grzecznie.
- Tak. Jest idealnie – odpowiedziała, siląc się na chłód. I wyszedł jej. I choć on wiedział, że to pozory, to pracownice sklepu już nie, no i te „pani”. Każda przez cały czas miała nadzieję. I każda przez cały czas nie miała żadnych szans. 
Ona w białej zwiewnej tunice, on w błękitnej, rozpiętej koszuli, pod którą miał biały podkoszulek, przez który było widać idealny kaloryfer. Ona w krótkich, jeansowych spodenkach, on w beżowych szortach. Ona w brązowych rzymiankach na obcasie, on – czarnych japonkach.
Poszli do kasy, przy której Draco dobrał kilka dodatków na rękę, kapelusz i okulary. Dwie pary. Jedna dla niego, druga dla niej – identyczne. Mieli do siebie idealnie pasować. I choć obije wiedzieli, że wybrane okulary będą doskonale pasować obojgu, Draco nie omieszkał się upewnić i założył je jej, na jej malutki nosek.
Gdy wyszli, skręcili w zaułek, a chłopak odesłał swoje rzeczy do domu. Hermiona już chciała iść w kierunku placu, do którego zmierzali, kiedy usłyszała:
- Proszę podać mi aparat. Wiem, że jest ciężki. Poniosę go.
Dziewczyna podała sprzęt bez słowa, tłumacząc sobie to tym, że to jej szef i musi wykonać jego polecenie – co oczywiście nie było całą prawdą.
Gdy kierowali się w tylko Hermionie znanym kierunku, dziewczyna wyciągnęła ze swojej malutkiej torebeczki zdjęcie osoby której szukała. Pokazała Draconowi, który przyjrzał się jej bardzo uważnie i powiedziała:
- Z moich informacji wynika, że dziewczyna nazywa się Georgia Bertolinii i studiuje historię sztuki. Dzisiaj jest jeden z dni, w których chwali się swoją wiedzą turystom. Powinniśmy znaleźć ją pod fontanną di Trevi – zakończyła, akurat gdy weszli na odpowiedni plac.
- Fontanna di Trevi, której przebudowa zakończyła się w 1776 roku, za czasów papieża Klemensa XII, a projektu Niccolo Salvi. Fontanna ma 20 m wysokości i 26 szerokości, główne postacie to Neptun i dwa trytony symbolizując Polluksa i Kastora. Nazwa fontanny pochodzi od dziewicy zwanej Trevia, która odkryła jej źródło. Pieniądze wrzucane do fontanny są przeznaczane na renowację zabytków i biednych. Jedna moneta wrzucona do fonatnny oznacza powrót do Rzymu, dwie - romans, a trzy – ślub – streścił Draco.
Hermiona zamrugała dwukrotne starając się ochłonąć. Może korespondencyjnie skończył historię sztuki? Z Malfoy’ami to nigdy nic nie wiadomo. Chłopak przyglądał się jej chwilę, a później wskazał na dziewczynę ze zdjęcia, która rozmawiała z jakimiś ludźmi. Hermiona miała nadzieję, że znalezienie tej dziewczyny zajmie im trochę więcej czasu, tak by mogła wymyślić jak do tego przedstawienia wmieszać Malfoy'a.
- Wydaje mi się... - zaczął, a Gryfonka przeniosła wzrok z powrotem na niego – że będziemy najmniej podejrzani jeśli będziemy udawać zakochaną parę, która przyjechała tu pozwiedzać, zwłaszcza, jeśli jesteśmy w tym miejscu – zakończył, pokazując brodą na fontannę.
Oczy Hermiony zrobiły się wielkie niczym 100 galeonów. Malfoy wyciągnął w jej kierunku swoją dłoń. Wtedy jej wzrok się zmienił, chciała zadać to pytanie głośno, ale głos uwiązł jej w gardle. Jej spojrzenie pytało: „Jak wiele jesteś w stanie poświęcić dla swojej matki?”. Odwrócił głowę, wpatrując się w ludzi. To co zrobił mówiło: ”Nie ma takiej granicy.”  
Tego dnia, Hermiona Jean Granger zaczęła szanować Dracona Lucjusza Malfoy'a, bardziej, niż on sam szanował siebie.
Podała mu rękę. Pociągnął ją w kierunku Georgii i gdy byli już prawie przy niej zatrzymał się, uśmiechnął się szeroko i spojrzał na Hermionę wzrokiem zakochanego do szaleństwa mężczyzny. Czekał, aż Granger zrobi to samo, co chwilę jej zajęło, gdyż musiała dojść do siebie. W ostatecznym rozrachunku jednak ich przedstawienie było perfekcyjne.
- Przepraszam, czy mogę panią prosić o zrobienie nam zdjęcia – powiedział Draco, po włosku do panny Bertollini. Podał jej aparat Hermiony, a kiedy tylko Draco objął Hermionę, zaczęła robić im zdjęcia.
Dziewczyna musiała to lubić, bo zrobiła ich naprawdę dużo, w różnych miejscach i ujęciach. Dzięki temu Hermiona dowiedziała się jak znakomitym aktorem jest Draco. A także jak wspaniałym jest synem. Naprawdę. Nie sądziła, że potrafi być aż tak tolerancyjny. Jak bardzo potrafi poświęcić się sprawie, a przecież to nie było konieczne. Mogli udawać choćby wspólników, a nie zakochaną parę! Mogli ją udawać, ale nie musieli się przy tym całować
Tak właśnie. Malfoy pocałował Granger. Najpierw był to tylko całus w policzek, ale gdy Georgia zobaczyła jak Hermiona cudownie się zarumieniła, zaprowadziła ich dokładnie na środek fontanny i wręcz zażądała prawdziwego pocałunku. Mówiła, że to Włochy, że tu wręcz powinno się okazywać uczucia publicznie. Że dzięki temu ten kraj staje się piękniejszy. I Draco to zrobił. Zdobył jeszcze większą sympatię Georgii, całując Hermionę. A całował ją naprawdę poważnie. Z ogromnym zaangażowaniem, pasją, pożądaniem. Ale była też w tym delikatność, od której Gryfonce dreszcz przebiegł po plecach. To był najbardziej namiętny pocałunek jakiegokolwiek doświadczyła. A przecież w ciągu ostatniego roku partnerów miała wielu.
Granger oddała pocałunek Malfoy’owi. Zrobiła to z takim zaangażowaniem, z taką pasją, że turyści znajdujący się na placu zamiast fotografować zabytki zaczęli fotografować ich. Brunetka chwyciła kapelusz Malfoy'a i założyła go sobie na głowę, a rękę wplotła w jego platynowe włosy. Były miękkie niczym jedwab i lśniące jak woda w fontannie. A jego perfumy oszałamiały jej zmysły. 
Nie wiedzieli jak długo się całowali, ale kiedy skończyli Hermiona myślała tylko o tym, że chciałaby, by tych ludzi tu nie było, bo być może ten pocałunek mógłby się skończyć o wiele ciekawiej niż pierwotnie mogłaby przypuszczać. O tak, Hermiona chciała dokończyć to, co zaczęła. Bardzo chciała. I bardzo, bardzo ją to frustrowało. 
Gdy się od siebie oderwali, a Draco ją przytulił i uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczył jak błyskają flesze, a ludzie biją brawa. Boże, chyba zbyt długo z nikim nie spałam, pomyślała Hermiona. Mam ochotę na Malfoy'a! Panie, przebacz mi, bo nie wiem co myślę! – zawołała w myślach podnosząc wzrok na niebo. Draco objął ją jedną ręką w pasie, a drugą wziął aparat od Georgii, która wzdychała z zachwytem.
- Widzę, że jest pani przewodnikiem – przeszedł do sedna Malfoy, wskazując jednocześnie na jej identyfikator. - Czy mogłaby pani udzielić nam kilku informacji?
- Chętnie – powiedziała szeroko się uśmiechając.
- Tylko byłoby nam miło gdyby przeszła pani na angielski. Hermionie będzie łatwiej zrozumieć.
Gdy dziewczyna usłyszała imię Gryfonki jej oczy błysły. Draco już wiedział, że ma do czynienia z artystką.
- Oczywiście! A więc... - i mówiąc nienagnaną angielszczyzną zaczęła ich oprowadzać po mieście, naginając nieco zasady swoich praktyk.
Hermiona robiła zdjęcia, oczywiście jak najczęściej tylko się dało fotografowała Georgię, było jej łatwiej kiedy Draco zaprosił ją do zdjęcia. Pomyślała wtedy, że ładnie razem wyglądają, że miałby szczęście gdyby to ona była jego siostrą. Później nastąpiła zmiana i to Hermiona znalazła się po drugiej stronie obiektywu.
Można by pomyśleć, że Draco często się odzywał, tak naprawę nie robił tego prawie wcale. Słuchał tylko „pani przewodnik” i pozwalał zadawać Hermionie pytania z ukrytym znaczeniem, o którym Bertolinii nie miała pojęcia. Narcyza miała rację, nie narzucał się, nie przeszkadzał. Więcej, pomagał! No i robił niesamowite wrażenie, na ludziach, którzy przechodzili obok. Nie tylko swoim wyglądem, choć mówiąc, że on nie był najlepiej dostrzeganym z jego plusów – skłamałoby się. On miał po prostu nienaganne maniery. Był prawdziwym dżentelmenem i to było cholernie pociągające.
Gdy był już wieczór rozmowa stała się o wiele bardziej prywatna, czego Georgia wydawał się kompletnie nie zauważać. Draco zaprosił je na kolację, zdobywając jakimś cudem miejsce w bardzo ekskluzywnej restauracji i dopiero przed północą z niej wyszli. Wtedy też Draco zażądał, by kobieta dała się im odprowadzić, lub – jeśli zajdzie taka potrzeba – towarzyszyć jej w taksówce.  Kobieta się zgodziła, a ponieważ było blisko, kolejne pół godziny spędzili wlekąc się po rzymskich uliczkach. Dzięki temu dowiedzieli się, że kobieta mieszka w innym miejscu niż Hermiona miała podane, jednakże w dalszym ciągu w tamtym miejscu mieszkają jej przybrani rodzice, których bardzo, bardzo kocha.
Pożegnali się z dziewczyną i skręcili w jeden z zaułków, by móc się teleportować. Powiedzieli sobie ciche dobranoc, a Hermiona zniknęła pierwsza. Wylądowała niedaleko fontanny di Trevi, gdyż żegnając się z Malfoyem uświadomiła sobie, że nie zrobiła jednej, ważnej rzeczy. Nie wrzuciła monety. Stanęła przed fontanną, na samym jej środku, odwróciła się i wrzuciła monetę.
Potem odeszła i teleportowała się do domu.
W tym czasie Draco spacerował jeszcze po włoskich uliczkach. Lubił to miasto, lubił ten kraj - zawsze tak było. Ale rzadko go odwiedzał. Zdecydowanie za rzadko. Przypomniał sobie co powiedział Granger: „jedna moneta – powrót do Rzymu”. Skierował się w stronę fontanny, a potem wrzucił do niej pieniążek i wrócił do domu.

Jego pieniążek upadł dokładne na monetę Hermiony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic