czwartek, 23 sierpnia 2012

Moja wizja dalszego życia Draco M. - Cz. V

"W poszukiwaniu samego siebie."



Rozdział V: Image
Weszli do pokoju. A raczej ogromnej komnaty, bo pomieszczenie do którego wszedł Ślizgon i dziewczyna był większy niż pokoje wspólne w domach Hogwartu. Pierwszą rzeczą, która rzuciła się Draco w oczy był wielki złocisto-czerwony ptak.
 - To jest...
 - Tak to feniks. Później ci wyjaśnię. Dobrze?
 - Dobrze. – Znowu później, pomyślał chłopak.
   Przeszła przez ogromne ozdabiane złotem drzwi. Nie zamknęła ich, więc można było zobaczyć co to za pokój. Okazało się, że to ogromna garderoba. Dziewczyna chwyciła jakieś ubrania i poszła za parawan. Mimo sporej odległości Malfoy miał naprawdę doskonały widok, jednak tylko na zasłaniający ją przedmiot. Kiedy ściągnęła bluzkę i przewiesiła ją przez parawan chłopakowi od razu zapłonęły uszy.
   Wychodząc miała na sobie czarne rurki, dwunasto centymetrowe obcasy, nabijane ćwiekami, długą, biało - kolorową bokserkę na szerokich ramiączkach, na głowie szary kapelusz (który nie miał nic wspólnego z czarodziejami) i kilka dodatków. Wyglądała... z tymi ciemnymi jak noc oczami... co najmniej groźnie! Draco cieszył się, że nie jest jej wrogiem. Podchodząc do niego uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy zabłysły. Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. A zrobiła to tak spontanicznie, że nawet nie zdążył ucieszyć się z tego dotyku. Więcej, nim się obejrzał byli już w gabinecie dyrektora, przed profesor McGonagall.
 - Ciociu, zabierz nas do centrum.
 - Do centrum Londynu? Z "nim" ?? -spytała, wskazując na blondyna  z powątpiewającą miną.
 - Minerwo! - Zagrzmiał Dumbledore z portretu.
 - No dobrze, już dobrze! - Powiedziała sfrustrowana. - Tylko uważaj na niego! - Przykazała Alice, kiwając palcem.
 - No pewnie. - Odpowiedziała jej dziewczyna i chwyciła ciocię za rękę, a uścisk dłoni chłopaka tylko wzmocniła.
   Zniknęli.
   Kiedy wyszli z Dziurawego Kotła Alice podeszła z towarzyszem do białego dużego samochodu, można by go nazwać krótką limuzyną i weszła do środka. Kiedy chłopak usiadł obok niej zauważył, że kierowca pojazdu zwraca się do niej "panienko Alice" Zna jej imię? Potem podała nazwę jakiegoś miejsca, którego Draco niedosłyszał i pojechali. Weszli do wielkiego, piętrowego budynku, był oszklony i nowoczesny, a w środku było pełno mniejszych sklepików, które nie miały nic wspólnego z czarami. Nawet z jedzeniem nie! Gdy weszli do jakiegoś ze sklepików, z Alice zaczęły od razu witać się pracujące tam panie i kłaniając się jej w pas. Tylko jedna najstarsza z nich podeszła do niej i zaczęła z nią rozmawiać.
 - Witaj skarbie, czego potrzebujesz?
 - Mój towarzysz - wskazała ręką - trzeba mu zmienić wizerunek.
   Jedyne co chłopak zdążył pomyśleć, to dlaczego nazwała go towarzyszem, bo zanim zdążył choćby kiwnąć palcem był już w przymierzalni, a kobiety skakały wokół niego z miarką krawiecką. Ale ponieważ on sam nie miał nic do roboty przyglądał się przez ciągle otwarte drzwi kabiny reszcie sklepu. Założył, że wszystkie te rzeczy są męskie bo nie utrafił swoim wzrokiem żadnej sukienki. W sklepie nie było jednak żadnych garniturów. Chwila, czy ona chce ubrać go jak Potter'a? A w życiu, pomyślał i już miał wyjść kiedy jak z podziemi wyrosła Alice ze srogą, bardzo srogą miną mówiącą "nawet nie próbuj".
 - Nie będziesz tak ubrany. Przyglądałeś się temu pomieszczeniu i gdybyś patrzył uważnie wiedziałbyś, że nie ma tu takich rzeczy w jakich on chodzi.
   Zrezygnowany chłopak westchnął i zamykając oczy dał się przebierać.
   Kiedy wreszcie udało mu się wyjść z garderoby zobaczył, że został sam. Były tylko kobiety pracujące w sklepie.
 - Gdzie Alice?
 - Poszła do innego sklepu. Prosiła żeby pan na nią zaczekał. Poza tym zaraz wróci, o już jest!
 - Nie zapłacisz? -zapytał chłopak, kiedy już wychodzili. Poczuł wtedy na sobie zdziwione spojrzenia kobiet w sklepie.
 - Nie. Później wyjaśnię ci dlaczego. Teraz fryzjer.
 - Cooo??? - Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. Z miną pod tytułem "Chyba zwariowałaś!" Dopiero wtedy zauważył, że trzymie w ręce jakąś dużą, papierową torbę. Dziewczyna widząc jego spojrzenie, wyciągnęła ją przed siebie, podając mu ją.
 - Proszę. To dla ciebie. - Chłopak nawet nie spojrzał co to. Od razu zresztą został pociągnięty do kolejnego pomieszczenia.
   Gdy tylko weszli od razu zleciał się tłum fryzjerów. Alice posadziła Draco w najbliższym fotelu (bardzo zresztą wygodnym fotelu, jak stwierdził) i powiedziała do jakiegoś faceta, z kolczykiem w brwi.
 - Kolor niech zostanie, resztę zmień. - Powiedziała do fryzjera o imieniu Tom.
 - Za bardzo ulizany? - zapytał. Alice pokiwała tylko głową na tak i usiadła sobie na jednym z wolnych miejsc. oczywiście od razu zlecieli się do niej wszyscy nie zajęci pracownicy, pytając czy czegoś jej nie trzeba. ona jednak wzięła tylko gazetę i zaczęła ją czytać.
   Spędzili tam ponad godzinę, choć Malfoyowi wydawało się, że była to cała wieczność. Przyglądał się jednak uważnie, bo  jego świecie na zrobienie fryzury wystarczyło jedno machnięcie różdżką. Patrzył jak najpierw jak dziewczyna o imieniu Sally myje mu głowę - co zresztą bardzo mu się podobało - potem jak wraca przed lustro do Toma, a on bardzo szybko obcina mu włosy. Nie potrafił zrozumieć tylko jak  potrafił zrobić to tak, że na długość wcale nie były krótsze. Miał za to grzywkę. Kiedy skończył je suszyć, zaczął wcierać w nie pełno różnych mazideł. Gdy skończył, wziął lusterko i pokazał mu jego włosy od tylu.
   Jego włosy z tyłu byłe nieco wygolone, ale w całości bardzo postrzępione i rozwiane, a delikatna grzywka, niesfornie opadała mu na oczy.
   Kiedy wstał z fotela wszystkie obecne tam dziewczyny, aż jęknęły z zachwytu. No, prawie wszystkie. Tylko ta jedna uśmiechała się tajemniczo, za czytanej gazety. Osiągnęła zamierzony efekt. Postawiła na zimne barwy. Lód - jak jego oczy. Wąskie granatowe dżinsy, białe trampki, biała koszulka, a na to rozpięta błękitna koszula, z lekko podwiniętymi rękawami. Do tego skórzana bransoletka na nadgarstku. Jedynym elementem jego starego stroju był jego sygnet. Do tego te rozwiane, delikatne blond włosy. Uwielbiała Toma właśnie za to, że nie musiała mu mówić co chce, on wiedział to sam. Jeszcze nigdy nie wyszła nie zadowolona, z jego gabinetu.
   Sam Draco był w szoku. Kompletnie nic z tego nie rozumiał. A kiedy poprosił o wyjaśnienia, dowiedział się, że dostanie je w innym miejscu. Jedno jednak musiał przyznać, ten fryzjer to nie był taki głupi pomysł.
   Kiedy już wychodzili, a fryzjerki płaszczyły się przed Malfoyem, przypomniało jej się, jak przez chwilę, wtedy w przymierzalni widziała jego brzuch. Pomyślała, że gdyby one widziały go tak jak teraz stoi, ale bez koszulki, to pewnie pomyślałyby, że umarły i są w niebie.

 - Usiądziemy tutaj, dobrze? - Powiedziała wchodząc do jakiejś kawiarni. 
Gdy tylko wybrali sobie miejsca, od razu przyleciał kelner.
 - Co panience podać?
  "Hę?" Pomyślał Malfoy.
 - Sok pomarańczowy. A ty Draco? Aha, nie ma tutaj kremowego piwa.
 - W takim razie... To samo co Alice - zwrócił się do kelnera.
 - Dobra. - Zaczął chłopak kiedy facet z notesem już sobie poszedł. - Wyjaśnij mi, o co tu chodzi. - Nakazał dziewczynie.
 - Więc tak, moja mam jest właścicielką tego budynku i jeśli się dobrze przyjrzałeś, to zauważyłeś, że są tu głównie sklepy w jakiś sposób związane z modą. Moja mama jest bardzo sławną i szanowaną projektantką, a ponieważ wszystkie tutejsze sklepy należą do niej, lub członków mojej rodziny ja nie muszę za nic płacić. Gdzie byłam? W jej biurze. - Uśmiechnęła się wspominając radość mamy z jej przyjścia. - Zabrałam cię tutaj bo chcę ci pokazać jak to jest być mugolem. Co do twojego nowego wyglądu, mam nadzieję, że wkrótce go docenisz. - Nagle uśmiechnęła się chytrze, co skojarzyło mu się trochę ze Snapem. - I kiedy będziemy szli przez Londyn zwróć uwagę na dziewczyny, obok których będziesz przechodzić. - Chłopak kompletnie nic z tego nie rozumiał, postanowił jednak, że zrobi tak jak ona radzi. - I patrz jak reagują na mnie. - Dokończyła.
   I rzeczywiście, kiedy później przemierzali ulice Londynu, wszystkie dziewczyny, które go mijały oglądały się za nim, szepcząc coś z podnieceniem swoim przyjaciółkom. Jednak kiedy dostrzegały kto idzie obok niego, wyraz ich twarzy gwałtownie się zmieniał. W zazdrość.
 - Słuchaj. Wiem co ci wpajano.  - Podjęła nowy wątek. - Poza tym dużo wiem o  śmierciożercach. Dużo czytałam.
 - Chciałaś sobie poczytać, to wzięłaś książkę o śmierciożercach? - prychnął zirytowany.
 - Nie czytałam o śmierciożercach, tylko o tobie.
   Chłopaka zamurowało.
 - Chwila, bo się pogubiłem. Czytałaś... o mnie? O tym jaki jestem lub byłem chciałaś się dowiedzieć z jakiejś książki?!
   Chciała mu właśnie odpowiedzieć, ale zauważyła, że nadchodzi kelner. W sumie to dobrze bo dzięki tej krótkiej chwili przerwy Draco się opanował. Kiedy po setce pytań "Czy mogę jeszcze coś dla panienki zrobić?" sobie poszedł mogła kontynuować.
 - Nie bądź śmieszny. Nie czytałam jaki jesteś, lecz jaki nie jesteś.
 - Cooo?
 - Czytając coś o tobie normalnie dowiadujesz się, że np. próbowałeś zabić Dumbledore'a, ale czytając dokładnie dowiesz się, że tego nie zrobiłeś. Czytając, że nie chciałeś niczyjej pomocy tak naprawdę dowiadywałeś się, że nie chcesz się okazać bezradnym, przerażonym chłopcem.
   Chłopak siedział oniemiały nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszał. W końcu zebrał się w sobie, przełknął ślinę i   powiedział:
 - To śmieszne!
 - To jest prawda, a ty doskonale o tym wiesz. Wiem, że uczono cię nie okazywać uczuć, mieć pogardę do całego świata, zwłaszcza do mugoli i innych tym podobnych osobników. Ale przecież wiesz już dobrze, że ta nauka nic ci nie dała. Mówiłam ci to już na samym początku. Więc postaraj się trochę ze mną współpracować, dobrze?
 - Po co?
 - Pewnego słonecznego poranka to zrozumiesz. Gdzieś o 4:35, leżąc w łóżku.
 - He?
 - Dopij sok i idziemy zaszaleć! - Uśmiechnęła się promiennie, a wtedy jej oczy zalśniły ogromnym blaskiem.
   Kino, kręgle, tańce na molo. (Za wszystko płaciła dziewczyna czarną, pokrytą złotym wzorem, mugolską, plastikową kartą, co arystokratę strasznie zawstydzało i irytowało.) 
   Chłopak już dawno zapomniał jak to jest się bawić. A już na pewno nigdy nie przypuszczał, że będzie się bawić wśród mugoli. Widział, że Alice świetnie się bawi. Myślał, że to może dzięki niemu. A raczej miał taką nadzieję. Jednak zawsze kiedy patrzał w jej ogromne oczy widział mieszankę radości i innego uczucia, którego nie potrafił nazwać, a już tym bardziej zrozumieć. Bardzo go to intrygowało, bo jeszcze nigdy czegoś takiego nie widział.
   Gdy na Big Benie wybiła 23, Alice szepnęła blondynowi do ucha „Musimy już iść.” i pociągnęła go za rękę. Szli między uliczkami Londynu już jakieś 15 minut gdy Malfoy uświadomił sobie, że zbliżają się do Dziurawego Kotła. Wtedy coś do niego dotarło.
 - Nie boisz się chodzić po nocy.
 - Nie. – Odpowiedziała uśmiechając się zagadkowo. – Ostatni raz kiedy mogłam się bać był dwie noce temu.
 - Chodzi ci o czary? – Kiwnęła głową na tak. – Ale przecież nie wolno ci używać czarów poza szkołą.
 - Pewnie cię to zdenerwuje, ale ja mogę.
    „Co?”, huczało w głowie chłopaka. Kim ta dziewczyna jest, myślał. Nic jednak nie powiedział.
   Kiedy weszli do baru Dracon zauważył, że niema w nim tłoku, jednak nie jest też pusty, a przy barze siedzi pani dyrektor. Alice pobiegła uściskać ją, jakby wieki jej nie widziała. Chłopak patrzył na to z dziwnym nieznanym sobie uczuciem. Nie napatrzał się jednak długo, bo dawna opiekunka Gryffindor’u przywoła go gestem ręki do siebie. Ujął jej smukłą, pomarszczoną dłoń i zniknęli. Jednak ostatnią rzeczą jaką Draco zauważył były posępne spojrzenia gości baru. Skierowane w jego stronę.

*

   Gdy Mc’Gonagall wyszła z komnaty Alice, ta poprosiła go by usiadł wygodnie na kanapie, a ona powiedziała wyraźnie:
 - Sunny!
   Natychmiast w pokoju pojawiła się młoda skrzatka domowa. Dziewczyna poprosiła o kolację dla dwóch osób. A kiedy pomocnica zniknęła, ta spojrzała na Malfoy’a. Chłopak jakimś cudem pomyślał o Granger i jej Wszy.
 - Muszę coś jeść. A poza tym płacę jej. –Powiedziała, prawidłowo odczytując minę towarzysza.
 - Potrafisz czytać w myślach?
 - Coś w tym rodzaju.  
 - Co?!
 - Żartuję! - Powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Wtedy na stoliku przed nimi pojawiły się dwa talerze z apetycznie wyglądającym jedzeniem. – No więc – podjęła rozmowę, - chciałeś wiedzieć dlaczego na mojej szyi – chwyciła zawieszkę – i w pokoju jest feniks. Na szyi z przywiązania, z sentymentu. W pokoju bo… Tamtej nocy, kiedy wróciłam do domu, siedział na moim oknie. Płakał. A ja płakałam razem z nim… - Spojrzała w okno, jakby szukała czegoś w gwiazdach. - Od tamtego czasu został. To było tego dnia kiedy zmarł Dumbledore. On płakał z samotności, ja z przerażenia.
   Draco drgnął na te dwie ostatnie wiadomość. A ona milczała nadal patrząc w ciemne, upstrzone gwiazdami niebo. Myślał, że już skończyła, więc wziął sobie kawałek swojej kolacji. Wtedy podjęła monolog.
 - Kiedy byłam tu ostatnio jeszcze go nie miałam. – Krótka pauza. – Było grubo po północy, a ty wychodziłeś z pokoju Przychodź-Wychodź, Pokoju Życzeń. Widziałam jak płaczesz.
   Nie powiedziała tego z wyrzutem, raczej ze smutkiem, ale Draco i tak odwrócił głowę i zacisnął dłonie w pięści. Wtedy na niego znowu spojrzała. I zganiła.
 - W płaczu nie ma nic złego. Nigdy bym nie powiedziała komuś, że ma przestać płakać jeśli tylko mu to pomaga. Odważnym nie jest ten, który się nie boi, ale ten który wie, że istnieją ważniejsze rzeczy niż strach. 
   Dostrzegła, że chłopak jej nie słucha, więc zmieniła miejsce, w taki sposób, że siedziała teraz przed nim. Chwyciła jego twarz w swoje dłonie i odwróciła tak żeby spojrzał jej w oczy. Chłopak był tak zaskoczony jej zachowaniem, że mimowolnie zrobił to co chciała.
 - To już nie wróci, rozumiesz? Jeśli tylko będziesz o to walczył. Ale było i minęło. Musisz wyciągnąć wnioski, z tej nauki. Ale nie jesteś jednym z nich, nie jesteś takim człowiekiem. – Wtedy przez głowę dziewczyny przeleciała myśl, że gdyby był, to pewnie nigdy by się z nim nie zadawała. - Więcej, nigdy nie byłeś – sam to przyznałeś! – Minę miał dosyć niewyraźną, więc dziewczyna postanowiła unieść się do drastycznych środków. – Jesteś Malfoy! Draco Malfoy! Jesteś Smokiem! – Na to ostatnie chłopak drgnął. – Smoki są twarde, ty też taki jesteś. No i jesteś Ślizgonem, jesteś sprytny. Zawsze o dwa kroki do przodu. Ale przede wszystkim… - Alice zmieniła pozycję i szepnęła mu do ucha - jesteś moim przyjacielem.
   Wtedy widziała, że ta rozmowa już się skończyła, że osiągnęła zamierzony efekt. Chłopaka zamurowało. Z dwóch powodów. Po pierwsze za to, że użyła słowa „przyjaciel”, a po drugie przez jej bliskość. I w tym szepcie… było coś takiego, że w pierwszej chwili pomyślał, że chce go uwieść. Jednak przez to  jak wyglądała ich rozmowa, ta myśl zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Blondyn postanowił na nią spojrzeć. I w tych pięknych, czekoladowych oczach ujrzał radość i troskę. Wiedział skąd to pierwsze uczcie. Z tego, że nareszcie dotarło do niego to, co mu cały czas próbowała przekazać.
 - Ja naprawdę NIE CHCĘ cię wyganiać, ale jest już późno i chciałabym się położyć. Ty zresztą też, powinieneś być już w dormitorium, więc jak tylko skończysz jeść to wróć do swojej części zamku. – Skierowała się do jakiś drzwi i kiedy już miała je otworzyć, odwróciła się i powiedziała:
 - Dobranoc.
   Chłopak widział jak z szerokim uśmiechem wchodzi do pomieszczenia, którym jak zauważył była łazienka. Szybko jedząc swoją kolację, myślał jeszcze o tym jak podobało mu się, gdy zaakcentowała „nie chcę”. Już miał wychodzić, gdy usłyszał wołanie dziewczyny.
 - Nie zapomnij „cameleona”.
Draco uśmiechnął się pod nosem, myśląc o jej
wyczuciu czasu i pomysłowości. Rzucił zaklęcie i wyszedł z komnaty. Nie pomyślał jednak o tym, skąd ona zna to zaklęcie. Nie pomyślał też o tym, że gdyby nie to, że przeszkolili go śmierciożercy, poznał by je dopiero za pół roku. Nie pomyślał o tym, że ona wiedziała, że on je zna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia Land of Grafic