poniedziałek, 18 lutego 2013

Część XX

Rozdział tworzyłam przy tych utworach:  


Czuję jednak, że Hurts może mieć swój udział w kolejnych notkach ;)

20.  - Pani Malfoy? - Zdziwiła się, kiedy w progu swojego domu zobaczyła damę. - Zapraszam! - Odsunęła się, żeby ją przepuścić. - Co panią sprowadza?
- Chłopcy na ciebie czekają, przyszłam cię do nich zabrać.
- Chłopcy?
- Harry i Draco.
Po jej plecach przebiegł dreszcz.
- Draco miał ci pokazać jak walczy. Chciałaś to zobaczyć, prawda?
Przytaknęła głową w odpowiedzi. Jednak kiedy o tym mówiła nie wiedziała, że dotyczy to też Harry'ego. 
- Wyglądasz dużo lepiej – powiedziała kiedy szły przez jakąś ogromną polanę. - Wyraźnie wracasz do zdrowia.
Rzeczywiście czuła się dużo lepiej. I naprawdę wolała nie myśleć dlaczego tak jest. Nie mniej, dzisiejszego ranka była niemal w pełni sił. Nawet jej skóra wyglądała zdrowiej.
Niesamowitym jest jak wiele mugole mogliby zyskać, gdyby czarodzieje handlowali eliksirami leczniczymi. 
Z daleka widziała dwóch mężczyzn, stających kilka metrów od siebie. Oboje byli ubrani na czarno i gdyby nie różnica w kolorze włosów, pomyślałaby, że to bliźniacy. Ten sam wzrost, ta sama budowa ciała. A im bliżej podchodziła, tym bardziej przekonywała się jak podobne są ich ruchy. Stali w tych samych pozycjach, ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. Mieli w ten sam sposób ułożone usta, mrugali w tym samym momencie! 
A ich wzrok był... 
Narcyza nakazała zatrzymać się pięć metrów od nich, a wtedy dokładnie przyjrzała się ich twarzom. Wyrażały to samo..
Ich oczy patrzyły na nią, wręcz śledziły wzrokiem, ale ich dusze były nieprzeniknione. 
Pustka.
Hermiona zadrżała widząc jego oczy. Miały dokładnie taki sam kształt jakim je zapamiętała. Ale ich kolor był inny. Były intensywnie zielone niczym szmaragdy, a jednocześnie przysłonięte szarością, kolorem, którego tak bardzo nie lubiła. Jednak gdy jego spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji, ta szarość miała w sobie o wiele więcej czerni.
Oczy Harry'ego były twarde jak skała. 
Wszystko co przeżył sprawiło, że stał się dorosłym, pełnym poświęceń i ciepła człowiekiem, gotowym oddać życie w obronie innych. 
Szanowała go najbardziej na świecie. Ale nie tylko dlatego, że chciał poświęcić dla niej rodzinę. Szanowała go, bo każda zmiana jaka w nim zachodziła, sprawiała, że dojrzewał w swoich przekonaniach, a to sprawiało, że był jeszcze lepszym człowiekiem. I chodź od lat go nie widziała, to jedno spojrzenie w jego oczy, sprawiło, że wiedziała, że nadal jest tą samą osobą, któryą był gdy rozmawiali po raz ostatni.
Mrugnęła, a potem zobaczyła, że zmaterializowali się tuż przed nią i Narcyzą. Bezszelestnie. Rozpletli ręce w tej samej chwili. A potem się odezwał:
- Draco mówił, że chciałaś zobaczyć jak się pojedynkuje. - Hermiona była w szoku, że się nie przywitał, była pewna, że to zrobi. Co więcej, jego wyraz twarzy był tak samo twardy jak oczy. Patrzył na nią, ale jakby mówił do powietrza – żadnych emocji. Żaden mięsień w jego twarzy nie drgnął ani razu. - Jednak beze mnie ten pokaz nie ma sensu. Moi aurorzy, nawet ci najlepsi, nie zgodziliby się na pojedynek z nim. Choćbym nie wiem ile pieniędzy im zaoferował to odmówią. Poza tym, mogliby trafić do szpitala, po sekundzie walki.
Draco wywrócił oczami.
Hermiona pomyślała, jak porównała ich do braci i zastanowiła się czy pod tą maską obojętności on też wywraca oczami mówiąc to. 
Zniknęli się nim zdążyła cokolwiek powiedzieć. 
Narcyza wyczuła strach Hermiony, gdy ta widziała jak młodzi mężczyźni stają naprzeciw siebie, by potem odwrócić się plecami i odejść kilka kroków. .
- Boisz się o Harry'ego?
O Harry'ego? Skąd! Co za nonsens, pomyślała.  
- Boję się Dracona, on go rozwali.
Skąd w tobie ta troska, Hermiono? - Niemal usłyszała jak Narcyza, jej syn i Harry wypowiadają te słowa.
- O Draco? - Zaśmiała się serdecznie. - Będzie dobrze jeśli się choć drasną!
Hermiona była w szoku, że kobieta może spokojnie patrzeć na swojego syna w tak beznadziejnym położeniu. Harry był świetny w pojedynkach.
A potem chłopcy zwrócili się do siebie twarzą w twarz i zauważyła, że mają puste ręce.
- A gdzie mają różdżki?
- Walczą bez. Zawsze.
Stali uważnie wpatrując się w siebie, nie wykonali nawet najmniejszego ruchu. Trwało to całe wieki.
- Dlaczego nic się nie dzieje? - zapytała cicho, nie spuszczając z nich wzroku.
- Walczą w swoich głowach.
- Co? 
Kojarzyło jej się to z legimencją, ale co to miało wspólnego z walką?
- Tworzą wizje w swoich głowach, które sprawiają, że wewnętrznie czują się jakby naprawdę ze sobą walczyli. Chodzi o to, by być tak dobrym, żeby zdawać sobie z tego sprawę i potrafić uwolnić się od tej iluzji.
- A co jeśli się nie uda?
- W najlepszym wypadku zginiesz nie wiedząc o tym.
- Najlepszym? - zachłysnęła się powietrzem.
Narcyza skinęła głową wpatrując się w Harry'ego.
- Można też stracić rozum lub utknąć w tej iluzji na wieki.
Hermiona jeszcze nic nie zobaczyła, a już wiedziała, że powinna być przerażona. I w pewien sposób była. Bo to uczucie, że znów jest bezbronna zabierało jej dech.
Wtedy zobaczyła, że Harry przechylił głowę w prawo, ale poza tym nie wykonał żadnego ruchu.
Zerknęła na Narcyzę, uśmiechała się.
- Teraz, patrz uważnie – nakazała. 
Posłuchała natychmiast.
Draco błyskawicznie odchylił się do tyłu i stanął na rękach, a jedną nogę wyprostował tak, jakby chciał kopnąć niewidzialną piłkę. Sekundę później, drzewo które stało sto metrów za nim zatopiło się w blasku i już nic z niego nie zostało. A Ślizgon już zdążył stanąć prosto.
Źrenice Hermiony rozszerzyły się.
- Mówiłam, że nawet się nie drasną.
Harry obrócił się na pięcie i kopnął powietrze. Draco natychmiast rozczapierzył palce prawej dłoni przed swoją twarzą, a lewą machnął. Harry podskoczył, a jego przeciwnik, jakby odbił od siebie niewidzialny pocisk, który wcześniej zmierzał w jego kierunku. Nim Potter opadł na ziemię, zrobił jeszcze salto w tył, by uniknąć kolejnego uderzenia.
Draco zatoczył ręką koło, a potem przystawił ją do twarzy, by wyprostować ją z taką prędkością, że Gryfonka przeoczyła ten moment. Harry natychmiast wyrzucił prawą dłoń w górę, a potem rozległ się ogromny grzmot. Draco przechylił się w kierunku kobiet i wyrzucił rękę w ich stronę. Sekundę później lunął deszcz, ale ona i Narcyza znajdowały się pod niewidzialnym parasolem - jak się domyśliła, to sekundę wcześniej stworzył blondyn.
- Hamują się, bo nie chcą, żeby coś nam się stało, no i dopiero co byłaś chora.
Hermionie brakło słów na konstruktywną odpowiedź.
A potem zobaczyła jak znikają się i pojawiają w różnych miejscach. Jak wybuchają poszczególne części krajobrazu i jak w ziemi tworzą się koleiny. A chłopcy znikali i pojawiali się coraz szybciej i szybciej, a Hermiona przestawała nadążać za ich ruchami.
- Draco jest bardzo szybki – wyjaśniła Narcyza, bez cienia wyższości. 
- To oni biegają?
- Nie, teraz nie. Ale szybkość z jaką teleportują się z miejsca na miejsce ma znaczenie.
I gdy Hermiona już w ogóle ich nie widziała wszystko się skończyło.
- Cholera – szepnął Harry. 
- Znowu cię mam, Potter - powiedział trzymając lewą rękę owiniętą wokół jego gardła, a prawą na jego sercu.
- Nienawidzę cię, Malfoy – żachnął się.
- Wiem – odpowiedział ze śmiechem. - Ale popracuj nad tym, bo następnym razem nie będzie już tak łatwo. A ten deszcz...
- Wiem, przepraszam. Nie trzeba było tak szybko podkręcać tempa.
Malfoy poparzył na niego z politowaniem, na co Harry wywrócił oczami.
Zniknęli, by pojawić się przy kobietach.
Hermiona zlustrowała ich wzrokiem, na dłużej zatrzymując się na mokrej koszulce Draco. 
- Moja mama odprowadzi cię do domu. Ja muszę jeszcze wrócić do pracy, Harry tym bardziej. Zjawię się u ciebie wieczorem.
Podszedł do matki, pocałował ją w policzek i zniknął, a Harry razem z nim, tyle tylko, że ten skinął głową na pożegnanie. Ale tylko Narcyzie.

- Weasley, serio? Dopiero co zniknąłeś z moich oczu, a już na ciebie wpadam – powiedział z sarkazmem.
Ron miał dość. O jeden raz za dużo spotkał tego śmiecia.
- Wracaj do swojej mamusi i tej ździrowatej szlamy, tylko uważaj, bo może się okazać, że nie tylko w twoim łóżku mieszka.
Ron nie miał pojęcia, że Malfoy wie, iż to nie prawda.
Rysy Draco wygładziły się nienaturalnie, a jego oczy ściemniały.
Coś w Ronie mówiło mu: „Uciekaj! Uciekaj!”, ale ten tylko zadarł nos i zrobił krok w przód.
Ślizgon ścisnął szczyt nosa i wziął głęboki oddech.
- Uspokój się i odsuń – nakazał.
Weasley prychnął. Miał dość tego fretkowatego gnojka i zamierzał pozbyć się go tu i teraz. W uliczce Śmiertelnego Nokturna było dosyć pusto, a Malfoy jako auror był uważany za szpicla i nie ważne czyim był synem. Wyciągnął różdżkę i wymierzył wprost w jego serce!
- Odłóż to, bo jeszcze trafiając we mnie, trafisz w siebie.
Miał świadomość, że to może go tylko rozjuszyć, ale mówił prawdę i mimo wszystko miał nadzieję, że piegowaty ignorant posłucha.
Ale to ignorant, więc nie posłuchał.
- Wydaje ci się, że umiesz więcej bo jesteś śmierciożercą? Walczyłem z takimi jak ty i błagali o litość.
Draco całą siłą woli zdusił wybuch śmiechu. O tak, opowieści Ronalda Weasley'a przeszły już do historii. Gdyby choć jedna z nich była prawdziwa! Swoją drogą, kto dał mu licencję aurora? Facet musiał być albo chory, albo zaczarowany. No i za co ją dostał? Za latanie na miotle?  
- Posłuchaj, – powiedział spokojnie i powoli – ponieważ chcesz zrobić coś bardzo głupiego, pomogę ci w opanowaniu się.
Wyciągnął dłoń, a na niej natychmiast pojawiła się różdżka Rona, która w tym samym czasie zniknęła z dłoni właściciela. 
Uciekaj! Uciekaj!
Ron zamrugał dwukrotnie, a potem zobaczył jak jego największy wróg łamie mu magiczny katalizator, dwoma palcami - co powinno być fizycznie niemożliwe, – a potem chce mu go oddać.
Jego pięść wystrzeliła wprost w nieskazitelną twarz aryjczyka. Siła była niezaprzeczalnie duża, więc jego twarz odrzuciło w bok, jednak tam została, bo wyraz twarzy Malfoya stężał. Wpatrywał się w jakiś punkt.
Ronald oddychał ciężko. Mimo wszystko myślał, że chłopak nie ustoi od siły jego ciosu. Mylił się.
- Uchroniłem cię, od zrobienia sobie krzywdy, a ty podbiłeś mi oko – wycedził. A potem, tak szybko, że nikt nie mógł tego zauważyć uderzył go w twarz. Zrobił to z taką siłą, że chłopak poleciał, na przeciwległą ścianę. Podszedł do niego i szepnął: - Następnym razem uważaj kogo obrażasz. Drugiej szansy możesz nie dostać. 

Siedziała na łóżku i przeglądała jakiś magazyn. Nagle materac ugiął się pod czyimś ciężarem. Spojrzała znad gazety i zobaczyła Draco. Już miała się wściec, że znów pojawia się w jej domu w taki sposób, gdy zobaczyła jego twarz.
- Wyglądasz... inaczej – zauważyła mało inteligentnie.
- Nie mogę się tak pokazać w domu. Zakryj to jakoś.
Pogrzebała w toaletce szukając najjaśniejszych i najmocniej kryjących kosmetyków. Jednak gdy siadała przed chłopakiem była spięta. Dotykanie jego twarzy było czymś czego chciała zbyt mocno i wiedziała, że to błąd. Gdyby siniec był na innej części twarzy mogłaby użyć gąbki lub pędzla, by zaaplikować korektor, jednak okolice oka, zmuszały ją do użycia palców.
Delikatnie, opuszkami zaczęła wklepywać produkty, a on zamknął oczy.
Ich milczenie trwało jakiś czas. 
Przyjrzała się swojemu dziełu. Wyglądał niemal tak samo nieskazitelnie jak poprzednio. Jego uroda była oszałamiająca. Był dokładnie tak porażający, jak zapamiętała to na sesji.
Kobiecy ideał.
- Oj Malfoy, Malfoy, jesteś czarodziejem, a pobiłeś się na pięści. – Pokiwała głową z niezadowoleniem. - Jak to możliwe, że dostałeś w twarz, skoro jeszcze kilka godzin temu widziałam - lub nie widziałam, ale to i tak na plus – jak bronisz się przed magią... Z kim się biłeś? – zapytała gładząc jego platynowe włosy, a opuszkiem kciuka dotykając jego skroni. Ciekawość sprawiła, że straciła nad sobą kontrolę. Ale nie potrafiła przerwać tego dotyku.
- Z Weasley'em.
Z powodu zaskoczenia Hermiona zbyt mocno przycisnęła palec do twarzy chłopaka, tak, że ten syknął z bólu. Natychmiast się opanowała, jednak nie odjęła dłoni z jego anielskiej twarzy.
- To o co poszło? 
- O ciebie.
Hermiona się zaśmiała.
- Dobre, jeszcze nikt się o mnie nie bił. A teraz poważnie: O co ta bójka? 
Zobaczyła jego wymowną minę i zamarła.
- Draco... – wyszeptała. Była wzruszona.
Było warto, pomyślał. Dla tego, w jaki sposób wypowiedziała moje imię – było warto.
- Gdybym użył różdżki już by nie żył. Wiesz o tym – powiedział i zniknął.

Ciąg dalszy nastąpi...


Mam jeszcze pytanie:

Czy ktoś z moich czytelników czyta i/lub ogląda "Naruto"?
Jeśli tak, podzielcie się tym ze mną w komentarzu lub na gg: 31332195.
Pozdrawiam,
Lizzy

12 komentarzy:

  1. Uwielbiam to! Masakra, nie pamiętam kiedy ostatnio tak wczytałam się jakiekolwiek opowiadanie. Jest świetnie! Czekam na jeszcze. Pozdrawiam, Poem

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju! Jest długi rozdział. Czemu on wiecznie znika? To wygląda trochę jakby sam się kłócił ze sobą, co do swoich uczuć wobec Hermiony. Przynajmniej ja to tak odbieram.
    Ja mogłabym spróbować dopasowac ci nagłówek do reszty bloga, ale uprzedzam, że nie jestem fachowcem (tj. nie jestem szabloniarką). Jeżeli jednak byś chciała, to musiałabyś się zgodzić na zmianę szablonu podstawowego. Jeżeli chcesz to kontaktuj się przez gg: 22053529
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, bo jak to mówią " Reklama dźwignią hndlu", a ja się wybijam
    Devrait z bloga http://victoryfighter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. ♥ nie ogarniam tej ich magii, ale okej! xD notka zbarzo fajna i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. oczarowala mnie ta notka! czytalam i otwieralam buzie, by lapac muchy i rozszerzałam oczy! zwlaszcza przy fragmencie, gdzie opisalas walkę między Draco, a Harrym! tak mysle, ze musze nie ktore notki sobie przeczytac ponownie, bo tyle tych opowiadan czytam, ze nie, ktore informacje, fakty zamazuja mi się. np, czemu hermiona nie utrzymuje kontaktu z Harrym, znaczy pamietam, ze to mialo zwiazek z Ronem, ale to wszystko.
    + smutno mi z powodu chlodnych relacji miedzy wybrancem, a dziewczyna. mam nadzieje, ze Draco to zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem tą magie, ale ostatnia scena, jejku, aż sie coś robi. xD pozytywnie bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super piszesz! Nie moge doczekaC sie następnej notki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam lekkie wrażenie, że ten rozdział nijak pokrywa się z poprzednim i był mały chaos w mojej głowie. Czytam twoje opowiadanie od dłuższego czasu i podoba mi się. Nie czytam wielu blogów, ale jeśli, to tylko dobre. Twój pomysł jest bardzo interesujący i jestem bardzo ciekawa jak zakończy się zadanie powierzone Hermionie. Nie zauważyłam błędów, więc duży '+'. Życzę Weny i zapraszam na ff.net 'Jasne Światło' (ach, ta bezwstydna autoreklama!).
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie piszesz Zapraszam do mnie: http://zaczarowana788.blogspot.com/2013/02/prolog-drobna-blond-wosa-dziewczyna.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie sobie przypomniałam, że zalegam z komentarzem pod tym rozdziałem. Dlaczego mi o tym nie przypomniałaś? Absolutnie totalnie ubóstwiam scenę walki! Wiem, że sporo na nią poświęciłaś, ale wyszła absolutnie fantastycznie. Wspominałam już jak bardzo nienawidzę Rona? Żałuję, że nie wylądował w szpitalu. Za bardzo się zapędzam. Szczerze powiedziawszy wciąż nie wierzę w to, do czego zmierzasz w tej historii. Za bardzo uwielbiam to jak piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  10. rzadko tak mam, ale uwierz po przeczytaniu tego rozdziału dosłownie brakło mi tchu. Magdalena

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiadając na Twoje pytanie uwielbiam Naruto, jak również Twój blog! <3

    http://shikamaru-and-evelin.blogspot.com/
    http://prawdziweemocje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój Minato ;) ale Kushina też jest cudowna nie mówiąc już o Naruto...

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic