czwartek, 9 maja 2013

Część XXII

jeszcze raz przepraszam, za nieumiejętne opisanie ich przyjaźni w poprzednim rozdziale

Ten rozdział chcę zadedykować każdemu czytelnikowi, który sprawił, że jego istnienie stało się dla mnie namacalne.
Dziękuję Wam!

proszę, podzielcie się opinią o tej notce
w tym przypadku, to dla mnie niezmiernie ważne 
wersy piosenki są z zakładki inspiracja


22.   "Kiedy jesteś małą dziewczynką wierzysz w bajki i myślisz, że znajdziesz Księcia, który będzie wszystkim o czym marzyłaś. W bajkach, Zły Koleś jest łatwy do rozpoznania - ma czarną pelerynę. Potem dorastasz i odkrywasz, że Książę z Bajki nie jest taki łatwy do odnalezienia. W prawdziwym życiu Zły Koleś nie nosi czarnej peleryny - jest zabawny i ma cudowne włosy." 
Taylor Swift

Hermiona nie potrafiła spać. Tamten pocałunek zbyt wiele dla niej znaczył. Był czymś czego nie robiła od tak dawna, że sądziła iż zapomniała jakie to uczucie - całowanie z miłości. Lawendowe pole naprawdę stało się bliskie jej sercu, bo kiedy krążyła po swoim mieszkaniu nie mogąc zasnąć, pomyślała, że jeśli ma zostać ze swoimi myślami o Draco sam na sam, to tamto miejsce będzie do tego najlepsze. Siedząc więc wśród lawendy, pośród wszechogarniających ciemności rozmyślała nad ostatnim tygodniem, nad tymi wszystkimi dniami, w których jej towarzyszył irytując ją strasznie i nad tymi wszystkimi dniami, w których jej towarzyszył bawiąc ją, ale też nad tamtym dniem we Włoszech.
Ciągle przyłapywała się na tym, że porównuje tamte dwa pocałunki. I sęk tkwił w tym, że nie widziała w nich różnicy. To znaczy różniły się, bo tamten nie był tak... gwałtowny, gorący. Był wolniejszy, bardziej zmysłowy, jakby przemyślany - jakby każde z nich dokładnie rozważało co zrobi za chwilę. A i dla każdego z nich to była zupełna nowość - dla niej, bo zupełnie nieplatonicznie całuje, ze wszystkich ludzi na świecie, Malofya, a dla niego, bo całuję najgorszą szlamę ze wszystkich - Granger.
Była jeszcze jedna, zagadkowa sprawa. Wtedy on ją całował, a ona pocałunki oddawała. Ale oboje udawali. Ale teraz to było szczere. Teraz oddała mu pocałunek, bo nie kochała go jak brata, bo nie kochała go jak zwykłego przyjaciela.
Hermiona pomyślała o tym jak różne są pojęcia "brat" i "przyjaciel". Z przyjacielem możesz robić wszystko. Możesz się z nim bawić, śmiać, płakać, krzyczeć, całować, kochać się... Bo jeśli to wszystko będzie tylko przyjaźnią, to dlaczego miałoby być niewłaściwe? Ale brat... Nie ważne jak bylibyście blisko, nie ważne jak dobre mielibyście stosunki, nie wolno wam się dotknąć. Nie wolno wam pomyśleć o kimś w ten jeden, konkretny sposób. Trzeba też szanować tą osobę w zupełnie inny sposób, bo i ona patrzy na to z zupełnie innej perspektywy. Dla Hermiony to było tak trudne do sprecyzowania, bo ona nigdy nie miała rodzeństwa i pozostawało jej tylko wyobrażenie sobie takiej sytuacji. Kiedyś miała Harry'ego - traktowała go jak brata, on ją jak siostrę - i wiedziała, że prawdopodobnie byłby dla niej najlepszym człowiekiem pod słońcem, ale samo myślenie o nim, jak o mężczyźnie tylko dla niej, wydawało jej się czymś złym. Czymś o wiele gorszym niż całowanie Malfoy'a, czymś niewłaściwym i... nawet niewybaczalnym. Z Weasley'em było inaczej. Zawsze. I co ciekawsze, nie uświadomiła sobie tego kiedy zrozumiała, że jest w nim zakochana, a wtedy, kiedy ten ją zostawił - a ona zostawiła Harry'ego. Ich, mimo wielkiej przyjaźni i kredytu zaufania, zawsze dzielił mur. Do Pottera mogła przytulić się zawsze i było to tak naturalne, i tak normalne jak to, że słońce wstanie na wschodzie. Z rudym zdrajcą zawsze coś stało na przeszkodzie, która znikała tylko w bardzo emocjonalnych momentach ich życia. Wtedy, kiedy kierowała się czystym impulsem - potrzebą czyjejś bliskości.
Kochać przyjaciela, a kochać brata, to nigdy nie będzie to samo.
Harry zawsze był dla niej jak brat. Jak jej prywatna definicja tego słowa, bo nie ważne wśród jakich ludzi by przebywała i jak wielkie rodziny by ją otaczały, ona zawsze była jedynaczką. A Harry zawsze był do niej podobny i zawsze to rozumiał. I nawet ich rodzinne braki się wyrównywały, bo on miał Dudley'a, a ona rodziców - każdy miał za kim tęsknić.
Ale dopiero teraz zrozumiała dlaczego nigdy nie miała wątpliwości co do tego, że Harry postąpił właściwie odsuwając się od niej. Hermiona nigdy nie miała brata i nigdy mieć go nie będzie, ale wierzyła, że to jak postąpił Harry charakteryzowało braterstwo jak nic innego. On zrobił najlepszą rzecz jaką tylko mógł - zaakceptował jej wybór. Chociaż bolesny, może upokarzający czy nawet zły - pozwolił jej iść naprzód. Wiedział, że to jej życie i że sama musi dokonać wyborów. Że musi przez nie przejść, choćby nie wiadomo jak miała cierpieć po drodze, bo jemu nie wolno jej chronić przed całym światem. Gdyby to zrobił niczego by się nie nauczyła. I nigdy nie byłaby szczęśliwa.
Ona wiedziała, że każdego z nich tamta sytuacja w Norze złamała na pół. Wiedziała, że jej najlepszy przyjaciel będzie teraz najbardziej oddaloną od niej osobą i że tamto wspomnienie zawsze będzie ich wspólnym piętnem. Ale w środku zawsze wiedziała, że to co ich łączy zawsze będzie takie samo. Że to nigdy się nie zniszczy czy przeminie. Ona zawsze będzie kochać go tak samo. I to właśnie ta niezniszczalna, wszechmocna, braterska więź sprawi, że on zawsze będzie czuł to samo. A to, co powiedział jej Draco na temat tego, że kazał mieć na nią oko, tylko utwierdziło ją w tym przekonaniu. No i była jeszcze sprawa z Bobem. Ślizgon powiedział, że przyszedł do niego służbowo, że nikt nie wyciągnie z tego zajścia żadnych konsekwencji i ona mu wierzyła. To Harry go wysłał. Hermiona rozumiała dlaczego i była mu za to wdzięczna. Był dla niej idealnym bratem, bo nigdy nie ingerował w jej życie i pozwalał jej żyć tak, jak tego chciała. Pozwalał jej ponosić wszelkie konsekwencje swoich wyborów, ale jednocześnie zawsze ją obserwował. To przysłowiowe trzymanie ręki na pulsie sprawiało, że ona nie tylko czuła się bezpieczna, ale też kochana. A to namacalności tego uczucia tak bardzo jej brakowało (Faktem jest, że potem beznadziejnie zakochała się w Draco Malfoy'u). Harry dbał o nią w najlepszy dla niej sposób - patrząc z daleka.
Nigdy nie zrozumie dlaczego Weasley ją zdradził. Tysiące razy analizowała to po tym, jak nabrała dystansu do tej sprawy. I wtedy wydawało jej się, że brak jej wiedzy by to zrozumieć. Ale teraz... Teraz kiedy poznała Draco, Narcyzę, kiedy kilkakrotnie rozmawiała nawet z Lucjuszem, teraz wiedziała. Ronald W. był materialistą i osobą o beznadziejnie niskiej samoocenie. Jego ojciec nie przejmował się tym o ile bogatsza jest głowa rodu Malfoy'ów, ale jego najmłodszy syn miał na tym punkcie nie kompleks, a prawdziwą obsesję - większą nawet niż Percy. A taki Draco skrzętnie to wykorzystywał... Od rozpoczęcia szkoły Ronald nie był tylko Ronem, był Najlepszym Przyjacielem Harry'ego Pottera. Ta łatka nigdy go nie opuszczała. I w pewien sposób nigdy nie opuści, bo teraz jest Szwagrem Harry'ego Pottera. Z jednej strony mógł odcinać kupny popularności od swojego przyjaciela, a z innej on zawsze był tylko tym drugim - biednym, rudym, kolejnym dzieckiem Weasley'ów. Ta uraza nigdy mu nie przeszła. A potem był Chłopakiem Najmądrzejszej Dziewczyny Od Czasów Roweny Revenclaw. Chciał ją oczernić i mieć tytuł bez asysty innych osób. Wolał by ona była gorsza.
Może rzeczywiście była? Zakochała się w Malfoy'u! Pytanie tylko: czy ona obchodzi go choć trochę?
Położyła się wśród kwiatów i zasnęła.
To wszystko na co czekamy...

Draco czekał na Hermionę w jej salonie; było wcześnie. Dostał od niej wiadomość, w której kazała mu przyjść - zjawił się natychmiast. Opierając rękę na łokciu wpatrywał się w drzwi do sypialni. Wiedział, że była pod prysznicem. Zrozumiał, że nie trafił z czasem, kiedy po upływie pięciu minut ona wciąż nie wychodziła. Poszedł po coś do picia. I kiedy maksymalnie zamyślony wyszedł z kuchni dobił do Hermiony.
Szklanka soku wylądowała na ziemi. Nikt tego nie zauważył.
Serce waliło jej jak oszalałe i strasznie ją to peszyło. Czuła się jak niedoświadczona smarkula.
- Gdzie masz szlafrok? - zawarczał pełen agresji.
Był tak spięty i zły kiedy zobaczył ją owiniętą jedynie czarnym ręcznikiem, że aż cofnęła się o krok i dobiła do ściany, tuż obok framugi drzwi. Bała się i nie wiedziała czy boi się jego, czy samej siebie. Po raz pierwszy odkąd zaczęła szukać jego siostry spojrzał na nią z furią, może nawet nienawiścią - jakby znów była tylko szlamą.
- Nie wiedziałam, że już przyszedłeś - powiedziała cicho, a mimo to głos jej zadrżał.
- Przecież kazałaś mi przyjść! - powiedział przez zęby zirytowany. Nie rozluźnił się ani trochę.
- Nie sądziłam, że będziesz tak szybko - broniła się, ale wypowiadając te słowa zrozumiała jakie to głupie. On zawsze był na czas, a nawet wcześniej.
Zamknął oczy i zrobił głęboki wdech, jakby chciał się uspokoić. Mimo to nie cofnął się. 
- Potrzebuję więcej cierpliwości do tej kobiety - szepnął w przestrzeń, jakby prosił o nią siły najwyższe.
Usta mu drżały, a ona widząc to zagryzła dolną wargę starając się powstrzymać wewnętrzną żądzę. Sekundę później dotarł do niej sens jego słów i wydarła się:
- Ty potrzebujesz cierpliwości? Ty?! - Otworzył oczy. - To ty jesteś nieszanującym ludzkiej prywatności Ślizgonem, dupku!
Draco zrobił krok i oparł ręce na ścianie, po obu stronach jej głowy. Bardzo ją to rozproszyło, jednak tylko na sekundę.
- Nie prowokuj mnie - wycedził.
- Ja cię prowokuję, ja? A niby czym? - krzyknęła zła.
To jest wszystko czego chciałeś i wszystko czego nie
Draco gwałtownie ją pocałował. Cała jej złość natychmiast wyparowała. Przyciągnęła go do siebie, by był jak najbliżej i oddawała mu każdy gorący pocałunek. Załapał ją i oplótł jej nogi wokół swoich bioder, jednocześnie przypierając ją do ściany. Wplotła mu palce w jego miękkie, platynowe włosy, a on przeniósł swoje pocałunki na jej odsłoniętą szyję. Jęknęła z zachwytu. I wtedy  uświadomiła sobie co się dzieje i do czego ją to zaprowadzi. I choćby miała żałować do końca życia, żadna siła nie zmusi jej do tego, by teraz się wycofała. Zacisnęła dłonie na rąbkach jego koszuli i gwałtownie pociągnęła ją w górę, a potem rzuciła w kąt; jej ręcznik zsunął się z biustu i zatrzymał w pasie. Ostatnią w pełni świadomą myślą był zapach jego skóry, kiedy całowała jego obojczyk.

Hermiona przykryta białą pościelą, leżąc na lewym boku przyglądała się Draconowi. Jego blada, doskonale zbudowana klatka piersiowa unosiła się i opadała miarowo. Patrzyła na niego i zauważyła co się w niej zmieniło. Kiedy zaczęli "razem" pracować nie mogła znieść jego stoicyzmu. Uważała, że ta cecha nie może istnieć w jego charakterze, że absolutnie nie ma racji bytu. On był zbyt arogancki, zbyt pretensjonalny, zbyt... Był Ślizgonem.
Czasami trzymamy anioły
I nigdy nawet nie wiemy
A teraz... Ten spokój był wszystkim czego potrzebowała. Nie mogła wtedy znieść jego opanowania, bo ona tak bardzo chciała taka być i tak bardzo jej to nie wychodziło. Oziębłość i wyrachowanie to nie to samo, co spokój i cisza. W niej wszystko aż krzyczało. Krzyczało od chwili, w której nie wykrzyczała Ronowi jak podłym jest człowiekiem. A Draco... Draco był taki jak jego oczy - spokojna tafla wody, na której wiatr tworzy delikatne fale. A każda z tych fal była uderzeniem jego serca. 
Pragnęła go dotknąć. Pragnęła znów zatopić swoje dłonie w jego włosach, ale nie chciała go obudzić, wyglądał tak delikatnie kiedy spał. Przypomniało jej się jak jeszcze niedawno myślała o nim - wierny Retriever swojej mamy. I kiedy spał naprawdę przypominał Smoka, podczas tej samej czynności. Słodki i uroczy. Absolutnie nie pomyślałaby, że jest bezbronny, - wiedziała, że jest aż nadto uzbrojony - a że jest słodki i kochany. Pełen ciepła i spokoju. Dawał ukojenie i ta najbardziej uczuciowa, i tchórzliwa część Hermiony, najbardziej kochała w nim właśnie to.
Po raz pierwszy mogła mu się przyjrzeć tak dokładnie jak tylko chciała, i po raz pierwszy widziała go naprawdę. Puszyste, starannie wycieniowane, platynowoblond włosy, długie rzęsy, pod którymi kryły się szafirowe oczy... Pięknie zaznaczone kości policzkowe, delikatny rumieniec na policzkach, idealnie pasujący do reszty twarzy, delikatnie wywinięty nos... Miał męską linę żuchwy, jego skóra promieniowała zdrowym blaskiem, a usta... Po oczach, były najbardziej zwracającą uwagę cechą fizyczną dziedzica fortuny Malfoy'ów. Byłe czerwone, pełne - idealnie wykrojone. I kiedy tak im się przyglądała, on przygryzł dolną wargę. Po ciele Hermiony przebiegł dreszcz. 
Jego ręce były silne, a palce u rąk długie. Przypomniało jej się uczucie jakie wywołał w niej, kiedy przejechał swoim sygnetem wzdłuż jej kręgosłupa. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Całe jego ciało było doskonale umięśnione, a w dotyku... Delikatne jak aksamit.
Czy mężczyźni powinni tak wyglądać? - zapytała samą siebie, a potem zrozumiała, że świat bez takich widoków byłby gorszy. A chłopca o takim wyglądzie należy szukać ze świecą. I chciała mieć pewność, że charakter też ma tak idealny jak ciało - mocny, delikatny, zuchwały..
Można odnieść wrażenie, że go idealizowała, ale wcale tak nie było. On naprawdę od lat tak wyglądał, w końcu większość tych cech była wrodzona. To, że był Ślizgonem, który nienawidził jej za jej pochodzenie, za jej przyjaciół, za dom w Hogwarcie i za bycie mądrzejszą od niego sprawiało, że nie mogła na niego patrzeć, a jeśli już to robiła nigdy nie patrzyła na niego jak na mężczyznę. Zawsze patrzyła przez niego - jakby jego w ogóle tam nie było. I gdyby nie to, że rozstała się z Ronem - a dzięki temu została detektywem - nigdy, nigdy nie spoglądałaby na niego tak jak teraz. Nigdy nie uznałaby go za swojego przyjaciela i nigdy nie spałaby z nim w jednym łóżku.
Był przystojny... dobry... i była w nim zakochana.
Niektóre modlitwy odnajdują odpowiedzi
- Twoje serce bije nierówno - mruknął.
Hermiona zamrugała dwukrotnie i podniosła się do pozycji siedzącej zakrywając się. Przez cały czas wpatrywała się w jego powieki i zupełnie nie zauważyła, że się obudził.
- Teraz dwa razy szybciej - zauważył. Otworzył oczy i przyjrzał się uważnie jej twarzy. - Boisz się?
- Czego? - szepnęła. Była przerażona. Nie miała pojęcia co się za chwilę wydarzy.
- Tego, że wróci stary Malfoy. Wykpi cię, a potem zostawi.
Nie potrafiła się nawet ruszyć. Wiedziała, że nawet gdyby tak zrobił i złamał jej przy tym serce, to i tak nigdy nie potrafiłaby go znienawidzić. Już kiedyś to zrobiła i nie trwało to długo. Ona nie potrafiła go nienawidzić.
- Zirytuję cię - powiedział i położył się na plecach podkładając ręce pod głowę. - Nie zamierzam. - Mrugnął do niej.
Hermiona westchnęła i opadła na poduszki. Znów czuła się jak nastolatka. Ani trochę nie pasowała do dziewczyny jaką poznał w jej biurze. W tej chwili nie było w niej nic z pyszałkowatej modelki.
- Podobało mi się - powiedział delikatnie zachrypniętym głosem (Który Hermiona uważała za strasznie seksowny.) wpatrując się w sufit. - Nawet chętnie bym to powtórzył.
Gryfonka nie wiedziała jak konstruktywnie to skomentować.
Spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem, a potem zapytał:
- Czy Weasley zabrał cię kiedyś na prawdziwą randkę?
- Co masz na myśli mówiąc "prawdziwą"? - zapytała ostrożnie.
- Na taką, która tobie by się podobała. 
Poczuła się jakby dał jej w twarz. Spojrzała w przeciwną stronę.
Po raz kolejny trafił w sedno. Randki z Ronem zawsze wpadały tylko w jego gust. Być może była sama sobie winna, bo nigdy mu tego nie wypomniała, ale tak się wtedy cieszyła z jego starań. Nie mogła być tak okrutną i tego wypominać. A zdawało się, że tak dobrze ją znał...
- To wskakuj pod prysznic.
- Co? - zapytała skonsternowana, niemal dławiąc się przy tym.
- Wychodzimy.
- Jak to? - zapytała zupełnie nie kojarząc o czym mówi chłopak.
Draco westchnął i nim zdążyła choćby mrugnąć była w jego ramionach, a sekundę później oboje stali pod prysznicem...


Ich związek... No cóż. Zasadniczo rzecz biorąc mieszkali u Hermiony (Lucjusz Malfoy "wyszedł na wolność" i Draco już obsesyjnie nie spędzał nocy w domu), spali razem, kłócili się jak zwykle, rozmawiali tak, jak już od jakiegoś czasu, ale... Byli parą. Hermiona nigdy nie chciała poruszać tego tematu i po trzech dniach od pamiętnego... zdarzenia, wciąż tego nie zrobiła. Ale ostatnim czego mogłaby się spodziewać, to to, że wyjadą z jej domu, a on złapie ją za rękę i już jej nie puści.  Nigdy nie śmiała tego skomentować, bo był to dla niej zbyt ważny gest.
Czasami trzymamy anioły
I nigdy nawet nie wiemy

- Mógłbyś być tak uprzejmy i powiedzieć mi, co znów robię w Nowym Jorku?
Dopiero co z niego wróciła, a i źle wspominała ostatni spacer tutaj. Być może już nie powinna, ale tamto spotkanie wciąż tkwiło w jej głowie.
Nie odpowiedział.
- Dlaczego wchodzimy do Tiffany'ego?
- Mama nalega bym kupił ci jakąś błyskotkę.
- Że co proszę?
- Jesteś moją dziewczyną, a dostajesz tylko kwiaty, co nie jest żadnym wyróżnieniem. Twierdzi, że przynoszę jej wstyd taką postawą. - Spojrzał w górę, a Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie chcę nic od ciebie! - fuknęła. - Jeśli mam dostać coś tylko dlatego, że ktoś ci kazał to zrobić, to wybacz, ale wolę kupić coś sobie sama. Zawsze wiedziałam, że nie jesteś wart nawet złamanego knuta - powiedziała pod nosem.
- Nie zamierzam ci nic kupować! Wybierz coś sobie i tyle.
- To bez sensu.
- Po prostu wybierz coś, co ci się podoba.
- I co? Ukradniesz to? - zakpiła.
- Nie. Najzwyczajniej w świecie, po prostu, to sobie zabierzesz - mówił jak do małego dziecka, a potem uśmiechnął się do zjawiskowej kobiety przy kontuarze.
Zazdrość...
Hermiona podeszła do gabloty z pierścionkami i upatrzyła sobie jeden.
- Znalazłam coś co mi się podoba.
Draco podszedł zaciekawiony i zobaczył delikatny pierścionek z białego złota, w który wkomponowany był niewielki szmaragd.
- Nie wiedziałem, że lubisz zielony.
- Niech ci się nie wydaje, że wiesz o mnie wszystko - powiedziała urażona.
Ekspedientka wyjęła małe dzieło sztuki i podała je Draco, a nie Hermionie. Skonsternowana dziewczyna zmarszczyła brwi, jednak chwilę później te powędrowały w górę, bo blondyn stanął przed nią, chwycił jej lewą dłoń i założył jej pierścionek na serdeczny palec.
- A ty co robisz?
- Oświadczam ci się - odpowiedział śmiertelnie poważnie.
Hermiona parsknęła śmiechem.
To jest wszystko czego chciałeś i wszystko czego nie
- Pasuje idealnie - stwierdził, a potem zdjął go jej z palca i na karteczce napisał treść graweru. - Szef już czeka?
- Tak. Właśnie idzie.
Chwilę później przyszedł Michael J. Kowalski, prezes Tiffany & Co. Wymienił uprzejmości z Draco i Hermioną, a potem podał mu jakieś papiery. Szybko je przejrzał, podpisał w dziesięciu miejscach, a swojej dziewczynie kazał zrobić to samo. Nie pozwolił jej przeczytać, tylko grzecznie - lizus - poprosił by mu zaufała. Minutę później prezes już poszedł do swojego biura.
- Co to miało być?
- Mówiłem, że nic ci nie kupię - odpowiedział wzruszając ramionami.
W tej chwili przyszła dziewczyna z pokrytym grawerem pierścionkiem.
- Mimo to nie rozumiem. 
Wstała ze swojego fotela, by podejść po pierścionek.
- On jest twój, bo jesteś właścicielką tej firmy.
Hermiona źle nastąpiła i złamała obcas. Upadłaby gdyby w ostatniej chwili Draco jej nie złapał. 
- Jak to jest moja? - niemal krzyknęła. - Co ty mi dałeś do podpisania, przebrzydły gadzie?
Draco nie zwrócił żadnej uwagi na obelgę i odezwał się do ekspedientki:
- Proszę iść po nową parę butów dla pani prezes. Louboutin, rozmiar 36 i 3/4 - dla pani Granger robione są na zamówienie.
Hermiona aż otworzyła usta ze zdziwienia. Ta przebiegła kreatura znała jej numer buta, ba! Takiego nawet nie sprzedawano. Draco wziął ją na ręce i posadził na fotelu, dopiero wtedy dotarł do niej ból w kostce. Chłopak tymczasem znalazł się przy niej z pierścionkiem i ponownie wsadził jej go na serdeczny palec lewej ręki, tym razem już przyklękając.
- Znów mi się oświadczasz? - zapytała zjadliwie.
- Nie drażnij smoka - ostrzegł, z błyskiem w oku.
- Czekaj, chce zobaczyć, co kazałeś wygrawerować.
Posłusznie zdjął jej pierścionek z palca i podał jej, by mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Od spodu napisane było: Noli irritare Draco*. Uśmiechnęła się szeroko.

Leżała przytulona do piersi Draco i opuszkiem palca rysowała na niej bliżej nieokreślone wzory.
- O czym myślisz?
- Przecież doskonale wiesz.
- Wolałbym, żebyś sama mi powiedziała, bo mimo wszystko ja wiem co to jest prywatność.
- Zastanawiam się, dlaczego nie wybrałeś pracy w ministerstwie? To łatwiejsze, bezpieczniejsze.
- Chyba wyrosłem z bycia grzecznym chłopcem.
Hermiona parsknęła śmiechem.
- Jak na mój gust wciąż jesteś grzecznym chłopcem.
- Do czego zmierzasz?
- Pamiętasz jak byliśmy razem w kinie?
- Pamiętam - odpowiedział, a błysk intuicji pojawił się w jego szafirowych oczach. 
- To wyglądało tak, jakbyś za wszelką cenę chciał pozbyć się tego pijaka, nie robiąc mu przy tym żadnej krzywdy. W pewnej chwili powiedziałeś nawet, że drugiej szansy nie dostanie, a mimo to potem i tak nic mu nie zrobiłeś. To wyglądało jakbyś nawet nie używał siły.
- Nie używałem. I wiem co chcesz mi powiedzieć. Weasley'owi już dawno puściłyby nerwy i najpewniej przypadkiem zabiłby tego człowieka.
- Skąd to wiesz?
- Bo to ja zawsze ratowałem jego cztery litery. Najgorsza robota z możliwych - westchnął wpatrując się w sufit.
- Dlaczego nie użyłeś siły? - drążyła.
Spojrzał na nią szukając czegoś w jej oczach, a potem powiedział:
- Nie jestem zabójcą.
Hermiona trochę się spięła, i mimowolnie zaczęła się wiercić. Nie chciała się z nim spierać.
Chłopak z powrotem przeniósł swój wzrok na sufit.
- Nie wierzysz mi. - Nie wypomniał jej tego, on to stwierdził. - Myślisz o tym człowieku, którego torturowałem na twoich oczach. Myślisz o Bobie. Uważasz, że ciągnie mnie do czarnej magi, w porządku. Ale to ja potrafię czytać mu w myślach, a gdybym się postarał, znałbym wszystkie jego uczucia. - Hermionie serce podskoczyło do gardła. - Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy jak o tobie myślał. I takie dostałem zadanie, nie był to mój pomysł.
Oparł się na łokciach tak, że wisiał nad Gryfonką.
- Nigdy nikogo nie zabiłem - szepnął.
Czasem chciałbym wykorzystywać wszystkie szanse dane wcześniej
Przyciągnęła go do siebie i pocałowała.

Hermiona odnosiła wrażenie, że to najlepszy tydzień jaki przeżyła. Jej życie uczuciowe miało się tak dobrze jak jeszcze nigdy dotąd, skończyła wyczerpującą pracę nad kilkoma kampaniami reklamowymi, a poszukiwanie córki Narcyzy właśnie się rozważało. Ale nie pracowała z Draco. Kiedy zaczęła szukać biologicznego ojca jego siostry, jasnym było, że konfrontacja tych dwóch osób skończy się w najgorszy możliwy sposób. Hermiona obiecała sobie, że za wszelką cenę utrzyma duszę Dracona w całości, więc izolowanie go od tej części poszukiwań było konieczne.
Wiedziała, że on szanuje jej prywatność i nie ośmieli się zajrzeć do jej głowy jeśli ona w żaden sposób go do tego nie sprowokuje, dlatego poprosiła go, by na jakiś czas odpuścił jej towarzystwo, że tak będzie dla niej najlepiej - najwygodniej. Jednakże, powiedziała mu, że jeśli uda jej się zakończyć zaklęcie, nad którym pracuje już od dłuższego czasu, to pokaże mu co sobie w nagrodę kupi.
Zaklęcie rzeczywiście ukończyła i najprawdopodobniej przyniesie efekt, ale o tym dowie się dopiero kiedy pójdzie do pracy. Był słoneczny, wręcz upalny piątek, a Draco nad ranem został wygoniony do własnej posiadłości. Teraz jednak czekała na niego przed swoim domem ciesząc oczy swoją zabawką.
Zjawił się jak zwykle bezszelestnie i pocałował ją w szyję.
- Kupiłaś sobie czerwone Lamborghini?
- To ty masz o tym jakieś pojęcie? - zapytała zaskoczona.
Prychnął. 
- Gdzie byłaś kiedy ci mówiłem, że samochód, to prosta w obsłudze, mugolska rzecz. A to jest Lamborghini Aventador LP 700-4 Roadster. Przyśpiesza do 100 km w 2,9 sekundy, a maksymalna prędkość to 350 km/h. Ale muszę przyznać, że mnie rozczarowałaś.
- Że niby z jakiej racji? - spytała ostro.
- Powinnaś była kupić wersję LP 760 - 4 Dragon Edition - wypomniał jej i puścił perskie oczko.
Hermiona się nastroszyła. - Nienawidzę cie!
- Wiem - odpowiedział rozbawiony i pocałował ją w czubek głowy. Usiadł za kółkiem, rozglądnął się, chwycił kierownicę i powiedział: - Wolę swoje Bugatti Veyron.
Hermiona aż się zakrztusiła.

To jest koniec początku
Do jej gabinetu weszła, piękna jak zawsze, Narcyza Malfoy. Nie powiedziała jej dlaczego prosiła ją o przyjście, tak samo, jak nie powiedział tego Draconowi. Właściwie jedynym czego dowiedział się tego ranka był fakt, że do pracy przyjeżdża swoim samochodem.
Kobieta usiadła, a ona wyciągnęła wino.
- Czekamy na  informacje. Megi zaraz powinna tu być.
- Co to znaczy? - zapytała i upiła łyk. Była wyraźnie spięta.
- Pracowałam nad zaklęciem, które pomoże mi znaleźć biologicznego ojca pani córki. Megi jest świetną portrecistką, dlatego wysłałam ją by spróbowała naszkicować jak wyglądałaby ta dziewczyna. Przygotowała kilka wersji i... - Nie wiedziała jak powiedzieć tę absurdalną rzecz. - Powiedziała, że coś się nie zgadza i kategorycznie odmówiła pokazania swoich prac. Dopóki nie skończy... W tym czasie akurat pokazywałam jej to zaklęcie. Potem poprosiła bym się wstrzymała i nic nie robiła. Wczorajszego wieczoru poprosiła bym panią tutaj sprowadziła. Nie wiem co się stało. Wysłała mi sowę, a poza tym wszelki kontakt z nią się urwał. Więc czekamy.
Upiła trochę wina. Ona też była spięta. Jakiś głosik w jej głowie podpowiadał jej, że powinna się bać.
- Na czym miało polegać to zaklęcie?
- Na wyszukiwaniu ludzi poprzez ich krewnych. Zamierzam też tak znaleźć swoich rodziców.
Zapukano do drzwi.
- Proszę!
Jedne drzwi się otwierają i jedne drzwi zamykają
Megi weszła z białą teczką, głowę miała spuszczoną w dół. Wyraźnie unikała wzroku kobiet. Położyła aktówkę na biurku.
- To nie pomyłka, wszystko sprawdziłam - powiedziała przygnębionym głosem.
Wyszła nim ktokolwiek zdążył coś zrobić.
Hermiona skonsternowana sięgnęła po teczkę. Otworzyła ją i zobaczyła akt adopcji. Niemowlęcia. Przez rodziców Hermiony. Jej serce waliło ja oszalałe. Spojrzała na adres. Ten sierociniec spłonął lata temu, a ona o tym nie pomyślała i nie szukała tam nikogo. Wstrzymując oddech wyciągnęła kolejne kartki. A tam zobaczyła samą siebie.
Czy ktokolwiek tam jest?
Czy ktokolwiek słucha?
Czy ktokolwiek naprawdę wie?
Zerwała się z fotela i wybiegła z biura. Przebiegając przez hol krzyknęła w rozpaczy, by dać jej święty spokój i nie szukać jej.
- Przykro mi - szepnęła jeszcze Megi.
Asystentka zaniosła Narcyzie napar uspokajający. Widziała, że ona przygląda się jej szkicowi. Wzrok miała szklisty.
- Przykro mi - szepnęła raz jeszcze.
- Draco... - jęknęła i się rozpłakała.

Niektóre modlitwy odnajdują odpowiedzi
Niektóre modlitwy nigdy nie będą wysłuchane
Narcyza zapłakana weszła do swojego domu. Draco i Lucjusz natychmiast do niej doskoczyli.
- Co się stało? - zapytali jednocześnie, każdy innym tonem.
- Znalazły ją.
To jest wszystko czego chciałeś i wszystko czego nie
Nie żyje, pomyśleli i uspokoili się. Jednak każdy z nich czuł żal.
- To Hermiona - jęknęła zrozpaczona, patrząc na swojego syna.
Czy ktokolwiek tam jest?
Czy ktokolwiek słucha?
Czy ktokolwiek naprawdę wie?
Ręce Draco zsunęły się z ramienia matki. Jego spojrzenie ciemniało, będąc jednocześnie coraz bardzo puste. Nie oddychał. W pannice zrobił kilka kroków w tył. Widział jak jego zrozpaczona mama wtula się w Lucjusza. Nie mogła na niego patrzeć, z kolei jej mąż śledził ruchy syna.
Siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra, siostra... - Jego myśli wykrzykiwały mu to jedno słowo. Był przerażony.
Uciekł do swojego pokoju.
- Musimy z nim porozmawiać. Boję się, że zrobi coś głupiego - wychlipała.
Poszli na piętro. Drzwi do pokoju jej syna były otwarte, a w jego wnętrzu wszystko latało. I z sekundy na sekundę były to coraz większe przedmioty. Draco wpadł w furię i oboje bali się czym to się skończy.
- Błagam, uspokój się! - zajęczała, ale on nawet tego nie usłyszał. - Lucjuszu, sprowadź Harry'ego, szybko!
Pan Malfoy teleportował żonę do sypialni, a samego siebie po Pottera.

w tak spokojnych ludziach drzemie furia
Harry wpadł do pokoju Ślizgona, który praktycznie cały był już w strzępach. Draco właśnie łapał za framugę łóżka by nią rzucić o ścianę, kiedy ten w ostatniej chwili ją złapał.
- Wynoś się stąd! - ryknął i rzucił w niego dwudzistokilową, żeliwną lampą.
Wybraniec uchylił się przed lecącym z zawrotną prędkością pociskiem. Przedarł się do niego i złapał go w kleszcze, od góry napierając na niego magią, jakby chciał wgnieść go w ziemię. Draco tylko drgnął, a brunet wylądował na ścianie.
Harry potrzebował tylko sekundy by dojść do siebie, ale dla nich sekunda była bardzo długą chwilą. W tym czasie blondyn zdążył jeszcze bardziej zdemolować swój pokój wyrzucając swoje łóżko przez okno. Jeszcze raz spróbował naprzeć na niego, wykorzystując do tego całą swoją siłę, wierząc, że jest silniejszy od swojego przyjaciela.
Nie był.
- Wynoś się stąd, albo wszystko wyleci w powietrze!
- Draco, do cholery, co się stało? - krzyczał, leżąc na ziemi, doszczętnie opadnięty z sił. Nie miał z nim szans. Nigdy nie chciał w to wierzyć - teraz musiał.
- Zakochałem się we własnej siostrze! - ryknął w furii. Ale w tym było tak wiele rozpaczy...
Nagły krzyk jednym tchem
Teleportował się do łazienki i włączył lodowaty strumień wody pod prysznicem.
Harry od razu zrozumiał co się stało. Wiedział, że spotyka się z Hermioną, wiedział, że to w niej jest zakochany. I to nie mógł być nikt inny, bo poza rodziną nikomu innemu nie poświęca swojego czasu.
Czy ktokolwiek tam jest?
Czy ktokolwiek słucha?
Czy ktokolwiek naprawdę wie?
Był zrozpaczony tak samo jak Narcyza.
A Draco, na kolanach, płakał pod prysznicem. Płakał, bo zakochał się we własnej siostrze. Płakał przez to jaki był dla niej kiedyś i płakał przez to, jaki był dla niej teraz.
To jest wszystko czego chciałeś i wszystko czego nie
Jedne drzwi się zamykają i jedne drzwi się otwierają
I nigdy nie był tak bardzo mężczyzną  jak w tej chwili - płakał, bo stracił kobietę, którą kocha.
Trzymamy się i odpuszczamy...

Hermiona zjechała z promu i rozpędziła się maksymalnie. Nie myślała. Po prostu gnała przed siebie jak najprędzej. Jej Lamborghini rozwijało maksymalne prędkości, a ona tylko chciała przestać myśleć. Chciała zapomnieć o tym pięknym blondynie, którego kochała tak bardzo. I którego nie wolo było jej kochać.
Był jej bratem.
To jest wszystko czego chciałeś i wszystko czego nie
Jedne drzwi się zamykają i jedne drzwi się otwierają
Naprawdę nie wolo było jej go kochać.
Pędziła na oślep, by uciec od niego tak daleko i tak szybko, jak to tylko było możliwe. Bała się, że znów ją znajdzie. Bała się, że znów będzie o krok przed nią.
I płakała...
Mrugnęła, a kolejna kaskada łez spłynęła po jej policzkach. Usłyszała pisk, trzask i poczuła szarpnięcie.
Potem była tylko ciemność.
Trzymamy się i odpuszczamy...
Odpuszczamy.



*Łac. Nie drażnij smoka.

30 komentarzy:

  1. mój boże! nie wierzę! rodzeństwo? trudna sytuacja? czy Hermiona zginie? czy to już koniec? jestem zdezorientowana, nie wiem co się będzie działo

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytałam całe opowiadanie w jeden dzień. Jest genialne, a przeczytałam już wiele tego typu blogów. Jest na prawdę bardzo dobre, nie oczywiste, chce się czytać dalej, postacie są realne, nie przerysowane. Super!

    Wciągnęło mnie i kibicuje tej parze a tu jednak taki zwrot akcji, o czym mówiły pewne niuanse we wcześniejszych rozdziałach. Mam nadzieję, że jednak coś odwróci akcje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o matko, to musi byc pomyłka!!!
    prosze

    OdpowiedzUsuń
  4. Hermiona i Draco rodzeństwem?! Po prostu nie wierze!
    Ich świat legł w gruzach... ;(
    Błagam, niech to będzie pomyłka... ;(
    Pozdrawiam Lily ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomyłka Pomyłka Pomyłka!!! Albooo.... może ... Draco został adoptowany a ona nie jest jego siostrą :DD (przynajmniej nie rodzoną). I wszystko happy xD

    OdpowiedzUsuń
  6. J-j-jak? Jak mogłaś ? Ona jego siostrą ! On ją kocha, ona jego ! Tak nie może byc. Co teraz będzie :C ! Boże, gdybym ja była na jej miejscu zabiłabym się.
    Dodawaj szybko następny ! Czekam z niecierpliwością.
    Co do pisania to bardzo ładnie i starannie napisana notka, muzyka świetnie dopasowana :) Życzę powodzenia.

    PS. Jak ona z nim nie będzie, pamiętaj, znajdę Cię i dorwę !

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mnie tym zaskoczyłaś. Jestem w mega szoku. Gdy to przeczytałam, zaczęłam płakać. Dosłownie. Jednak tak sobie myślę. Może Megi to zrobiła specjalnie? Przecież ona jest zakochana w Draconie, to dlaczego nie miałby zepsuć jego związku, aby mógł być z nią? Teoretycznie jest to możliwe. W takim stanie, można zrobić wszystko.
    Wiem, że jakoś to rozwikłasz i wyjdzie na to, że jednak to pomyła ablo faktycznie Megi to zrobiła.
    Notka bardzo fajna i długa, aż się zdziwiłam :D
    ~Sectumsempra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja wersja zdecydowanie mi się podoba. Może to Megi sama jest zaginioną córką? Nie pamiętam czy było coś o jej pochodzeniu...taka opcja byłaby by "najwygodniejsza". Można jeszcze liczyć na jakiś szybki zwrot akcji ;p

      Usuń
  8. Nienawidzę Cię za taki koniec. Nienawidzę! Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Oczekiwałam na romantyczne zakończenie, a ty to wszystko zburzyłaś w drobny mak! Hermiona pewnie zginie a w dodatku kocha własnego brata - zniszczyłaś mi dzień.
    Muszę jednak powiedzieć, że jestem zachwycona tym rozdziałem. W stu procentach jest twój i chociaż teraz Cię nienawidzę to uwielbiam go! Żałuję, że to koniec tej historii. Będzie mi jej brakować!

    OdpowiedzUsuń
  9. A-a-a-a-a-ale , nie. No nie no, kurde no nie. Poryczałam się... Mam nadzieje ,że to nie jest koniec i będzie jakiś zwrot akcji ;_____; Notka jest piękna no ale jak mogłaś? :C No JAAAAAAAk? Mój dzień legł w gruzach. Najpierw cała akcja uniosła się jak na skrzydłach po woli w górę by nagle, niespodziewanie runąć z łoskotem na ziemie. Opisałaś to wszystko niesamowicie , wzbudziłaś takie emocje ,że ojeju, ale jeśli to koniec to jest to najsmutniejszy, najtragiczniejszy i najbardziej przygnębiający koniec jaki czytałam :C

    OdpowiedzUsuń
  10. PŁACZĘ PŁACZĘ PŁACZĘ ! CZEMU ?! :C To nie koniec prawda?

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie!!!!!!!!!! Oni nie mogą być rodzeństwem !! Mają być razem mają.mieć dzieci ślub i wielkie plany na przyszłość. Powiedz że.to pozyskanie.ta durna pomocnica coś popsula !

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatnio trafiłam na Twojego bloga i strasznie mi się spodobał. Genialnie piszesz, a ten rozdział jest okropnie cudowny. Nie wierze, że oni są rodzeństwem. A na początku zapowiadało się tak dobrze... I co się stało Hermionie? Już nie mogę się doczekać kolejnej części :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadło mi do głowy jeszcze jedno pytanie. Co to za piosenka, ta której werwy przeplatają się z historią?

      Usuń
    2. Holding On & Letting Go - Ross Copperman.
      Piosenka znajduje się w zakładce Inspiracja

      Usuń
    3. Wielkie dzięki! :-)

      Usuń
  13. Nieeeee.... Ja się poryczę!! Jak tak można?! Przecież oni są dla siebie idealni! Nie obchodzi mnie to czy są rodzeństwem ale błagam cię niech będą razem albo niech to będzie pomyłka, BŁAGAM!

    OdpowiedzUsuń
  14. świetne! :) mogłabyś mi powiedzieć co oznacz:
    "Noli irritare Draco"? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Domyslalam sie ze moze byc to Hermiona:/:/ Nie moze ich milosc zgasnoc...........

    OdpowiedzUsuń
  16. O słodki Salazarze...Czułam, że to może chodzić o Hermionę ale nie chciałam żeby to była prawda...Jestem tak zrozpaczona, że nie potrafię w tej chwili sklecić zdania...Teraz już tylko nasuwa mi się jedno pytanie- co teraz?

    OdpowiedzUsuń
  17. No i spełniły sie moje najgorsze obawy. Nieeeee, smuteczekq. Jednak mam ogromna nadzieje, ze to bedzie jakaś pomyłka z ta adopcja. !!! I to jeszcze nie koniec prawda??!!
    -Ellie

    OdpowiedzUsuń
  18. Annalice ja Cię kocham, Ty to wiesz, ale zrozum, że ja Cię kiedyś własnoręcznie zabiję... Pisz żesz następną część i odkręcaj to cholerstwo, bo jestem na granicy załamania nerwowego ;_;

    OdpowiedzUsuń
  19. Jej, dopiero dziś trafiłam na Twojego bloga, a już sie w nim zakochałam. Mam nadzieję, że ta sprawa z rodzeństwem to pomyłka i będzie jeszcze happy end.
    Piszesz cudownie, wciągająco i genialnie ;* <3
    kanarkowa_

    PS Mam jedną uwagę, wcześniej pisałaś, ze oczy Draco są niebieskie, a w tym rozdziale napisałaś, że szmaragdowe, czyli zielone. Wiem, ze się czepiam, ale niestety taka już jestem :) Innych uwag nie mam, bo blog i wogóle cała historia jest genialne. Lecę czytać dalej i mam nadzieję, ze rozwiążesz tę sprawę ;* :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Ha ! :D Od samego początku byłam pewna że to bd rodzeństwo :D Jestem dobra w odczytywaniu między wierszami :D Czytam dalej ! :D Może się wyjaśni ! Ale i tak opowiadanie CUDOWNE *-* Szkoda że dopiero teraz takie znalazłam -,- :D
    Buziaki Lexi <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *teraz je znalazłam :D W pośpiechu pisane i błędy się rb :D <3
      Buziaki i Pozdrawiam Lexi <33

      Usuń
  21. Hard Rock Hotel and Casino Reno, NV - MapYRO
    Find out if Hard 강원도 출장마사지 Rock Hotel 충청북도 출장샵 and Casino Reno, NV 보령 출장마사지 is a Casino in Reno, NV, United States and can be contacted 군포 출장마사지 at (702) 862-5000. 안산 출장안마

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic